Akcja podjęta przez kolegów 57-latka, który stał za sterem "Marioli", nie dała rezultatu. - Wypłynęliśmy w kilka kutrów - relacjonuje Krzysztof Kostrzewa z "North Star" z Darłowa. - Spontanicznie przyłączały się do nas inne. Dokładnie spenetrowaliśmy miejsce, gdzie zatonął jacht i nic. Płetwonurkowie dwukrotnie schodzili do morza.
Poszukiwania trwały ponad pięć godzin. - Przypuszczamy, że "Mariola" mogła zdryfować - mówi Krzysztof Kostrzewa. - W miejscu jej ostatniej lokalizacji, około 10 mil na północny zachód od Darłowa, nic nie znaleźliśmy. Gdyby jacht tam był, pływałyby choćby jakieś przedmioty, które zwykle wypadają w trakcie takich dramatycznych zdarzeń.
Okoliczności niedzielnego wypadku na morzu wyjaśniają: policjanci, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Koszalinie, Urząd Morski w Słupsku i Izba Morska w Szczecinie.
- Wszystkie dokumenty dotyczące jachtu jego właściciel miał na tej jednostce, a więc zatonęły razem z nią - mówi Mirosław Krajewski, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Słupsku. - Postępowanie dotyczące okoliczności tego dramatycznego zdarzenia trwa. Sprawa jest rozwojowa, ale nic więcej, ze względu na jej dobro, nie mogę powiedzieć.
- To był pierwszy morski rejs tej łodzi - dodaje asp. sztab. Zbigniew Dankowski, zastępca komendanta Komisariatu Policji w Darłowie. - Wcześniej była to jednostka, która pływała po jeziorach. Właściciel zeznał, że została przerobiona. Gdy ją odnajdziemy, to przekonamy się dokładnie, jak to zrobiono.
Poszukiwania jachtu są odłożone do przyszłego tygodnia, bo zapowiadany jest sztorm.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?