Policjanci przesłuchali ocalałych uczestników wyprawy i pracowników darłowskiego kapitanatu portu, a także osobę która wykonywała remont jachtu.
- Mężczyzna zeznał, że na jachcie tylko dospawał metalowe barierki - mówi asp. sztab. Zbigniew Dankowski z policji w Darłowie.
To był pierwszy morski rejs "Marioli", bo wcześniej pływała po jeziorach. Feralnego dnia na pokładzie prawie 7,5-metrowej jednostki było 9 osób (sześciu wędkarzy z Miastka i okolic oraz szyper z żoną i córką). Niestety, na ląd wróciła tylko ósemka. Według zeznań uratowanych, żona szypra zatonęła wraz z "Mariolą". Szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza kobiety i jachtu sprzed kilku dni nie dała rezultatu. Ma być ona wznowiona w tym tygodniu.
Z kolei na lądzie swoje działania kontynuuje policja, która wystąpiła m.in. do Starostwa Powiatowego w Sławnie o uzyskanie dokumentów związanych z rejestracją jednostki, bo te szypra zatonęły. Wczoraj, według sierż. Iwony Ordak z Komendy Powiatowej Policji w Sławnie, nadal nie było śladu ani po oficjalnie uznanej za zaginioną kobiecie, ani po jachcie.
Pewne jest, że wyprawa była komercyjna, bo jak mówi jeden z jej uczestników, Stanisław Zabłocki z Miastka, na jej koniec wędkarze mieli zapłacić za nią w zależności od czasu spędzonego na morzu. - Na innych kutrach było to 120-140 złotych od osoby - wylicza S. Zabłocki. - Tak też miało być na "Marioli".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?