Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Pawlusiński, były piłkarz Cracovii: Po porażkach lepiej nie podchodzić do Brzęczka

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Z Rakowa Częstochowa Jerzy Brzęczek trafił do Lechii Gdańsk
Z Rakowa Częstochowa Jerzy Brzęczek trafił do Lechii Gdańsk Przemysław Świderski
Dariusz Pawlusiński, były piłkarz Cracovii, jesienią 2014 roku trenował pod okiem Jerzego Brzęczka w Rakowie Częstochowa. Opowiada o szkoleniowcu, który dał się poznać, jako bardzo wymagający trener.

– Czy właśnie za przyczyną Jerzego Brzęczka znalazł się Pan w Rakowie?

– Tak, to on ściągnął mnie do zespołu. Nie obserwował mnie na żywo, właściwie nie znaliśmy się. Jedynie sprzed lat, z boiska, miałem możliwość grania przeciwko niemu, gdy reprezentowałem Cracovię, a on Górnika Zabrze. Trener zachęcił mnie do przyjścia, przedstawiając wizję projektu, jaki miał powstać w Rakowie.

– Krótka była jednak Pana współpraca z Brzęczkiem, bo z początkiem listopada 2014 r. odszedł do Lechii.

– Na pewno szkoda, że nie dane nam było dłużej popracować, ale była to jego dobra decyzja. Pracuje w ekstraklasie, a marzeniem każdego jest ten poziom.

– Jaki to trener – z twardą ręką czy przyjaciel piłkarzy?

– Raczej przyjaciel, bardzo spokojny człowiek, opanowany. Wzorce czerpał z lig zagranicznych, bo wiele lat w nich spędził. Jeżeli trzeba było jednak krzyknąć, to był w stanie to zrobić. Ale wolał nas traktować po partnersku, spokojnie tłumaczył, jak mamy grać.

– Jaki styl gry proponował?

– Piłkę ofensywną. Mieliśmy dobry skład jak na drugą ligę, nie było więc potrzeby, by grać defensywnie. Graliśmy ustawieniem 4–4–2.

– W Lechii zaczął osiągać dobre wyniki. Spodziewał się Pan, że pod jego wodzą tak będzie?

– Spodziewałem się, bo mogę ocenić to przez pryzmat tego, jakie treningi proponuje. Zajęcia były na wysokim poziomie. Brzęczek nacisk kładzie na taktykę, na szlifowanie skuteczności. Mając tak dobrych zawodników, jakich miał w Lechii, byłem przekonany, że będzie sobie świetnie radził.

– Czy trener jest człowiekiem bardzo zasadniczym, myślę tu np. o reakcji na spóźnienia?

– Przywiązuje do tego bardzo dużą rolę. Dyscyplina to bardzo ważna rzecz, preferuje taki niemiecki dryl. Ale jeśli poza boiskiem nie będzie wszystko ułożone jak należy, to potem przeniesie się to do gry.

– Były kary, kiedy ktoś był niesubordynowany?

– Owszem, były. Kiedy graliśmy w Kluczborku, jeden z zawodników (Łukasz Kmieć – przyp. żuk) za bezmyślny faul dostał czerwoną kartkę i przegraliśmy mecz w 90 minucie. Został ukarany finansowo.

– To chyba nie było zaskoczenie?

– Kiedy byłem w Cracovii, też były kary, w Termalice podobnie.

– Jak trener reagował po porażkach?

– Były takie mecze, które przegraliśmy i wtedy ciężko było podejść do trenera i się odezwać. Niby nie pokazywał złości, ale jak przyszła analiza pomeczowa, to było w szatni głośno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dariusz Pawlusiński, były piłkarz Cracovii: Po porażkach lepiej nie podchodzić do Brzęczka - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki