Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk: Niektórzy myślą, że koronawirusa nie ma. Niestety, jest, czego jesteśmy żywym dowodem

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
Dariusz Gadomski (na zdjęciu obok prezydent Aleksandry Dulkiewicz): Przy całym nieszczęściu, szczęściem jest, że dotknęło nas to teraz, przed startem rozgrywek, na samym początku przygotowań
Dariusz Gadomski (na zdjęciu obok prezydent Aleksandry Dulkiewicz): Przy całym nieszczęściu, szczęściem jest, że dotknęło nas to teraz, przed startem rozgrywek, na samym początku przygotowań Karolina Misztal
Koronawirus w sporcie. Dariusz Gadomski, prezes siatkarskiego Trefla Gdańsk, opowiada nam, jak w klubie radzą sobie z zakażeniami na koronawirusa, a także jaka przyszłość rysuje się przed zaplanowanymi na jesień imprezami sportowymi. - Koronawirusa nie widać i nie czuć, ktoś może przechodzić zakażenie bezobjawowo, a w drużynach sportowych specyfika treningu sprawia, że nie da się tej transmisji wirusa uniknąć - mówi szef gdańskiego klubu.

Dużo szumu jest w ostatnim czasie wokół Trefla Gdańsk. Ale chyba nie o taki rozgłos wam chodziło?
Zdecydowanie nie. Nikt z nas się nie spodziewał, że taka sytuacja nas dotknie. Z drugiej strony to pokazuje, że wirus jest wszędzie. Chciałbym tutaj więc od razu na początku zaapelować o stosowanie się do wszystkich zaleceń sanitarnych i rozwagę. Sami do końca nie wiemy, skąd to zakażenie się pojawiło w zespole. Widzimy jednak dzisiaj, że w podobnej sytuacji jest kadra hokeistów, Lechia Gdańsk czeka obecnie na testy, z wirusem mierzy się też Wisła Płock, zakażenie zostało wykryte także u jednego z siatkarzy z Zawiercia. Ten problem będzie na pewno dotykać środowisko sportowe.

A jak zdrowie?
Przeszedłem testy, czuję się bardzo dobrze. Podobnie zresztą jak wszyscy pracownicy biurowi, którzy także otrzymali same wyniki ujemne. Dzisiaj z kolei testy ma przeprowadzane pierwsza grupa zawodników z wynikami dodatnimi, żeby sprawdzić, czy są już zdrowi. Mam nadzieję, że powoli będziemy wracać do pełni zdrowia.

To sytuacja bardziej stresująca, niż granie w hali pełnej ludzi o stawkę?
To zupełnie inna sytuacja. Od początku roku śledziliśmy informacje o koronawirusie w mediach, a teraz dotknął on nas bezpośrednio. Myślę, że każdy, kto się dowiaduje o zakażeniu w bliskim otoczeniu jest początkowo w lekkim szoku. Śledząc teraz na bieżąco codzienne informacje o liczbie zakażeń w Polsce i nowych ogniskach, myślę, że chyba każdy będzie musiał przez to przejść, wydaje się to nieuniknione. Może, przy całym nieszczęściu, szczęściem jest, że dotknęło nas to teraz, przed startem rozgrywek, na samym początku przygotowań. Liczymy, że uda się ten czas nadrobić i będziemy gotowi na początek sezonu.

Szukając pozytywów, to chyba dobrze, że do zakażeń doszło teraz w okresie przygotowawczym i że dotknęło to prawie całego zespołu, a nie na zasadzie jeden po drugim?
Rozmawiamy z wieloma lekarzami – nie ma niestety pewności, że do zakażeń nie dojdzie ponownie. Wszystko zależy od tego, jak długo w organizmach zawodników będą się utrzymywać przeciwciała. Jeśli byłoby tak, jak mówią eksperci, że utrzymują się one przez około trzy miesiące, to faktycznie w tym okresie jesiennym nasza odporność powinna być podwyższona. Jeśli miało to nas spotkać, to na pewno lepiej, że dotknęło niemal całą drużynę i w początkowej fazie okresu przygotowawczego. Każdy wykryty przypadek wśród zawodników czy trenerów powoduje, że cały zespół musi poddać się izolacji na co najmniej tydzień, bowiem by wynik testu był miarodajny, od ostatniego kontaktu z zakażonym do wykonania badania musi minąć siedem – osiem dni.

Sportowcy to ludzie, którzy dbać o swoje ciała. Jak siatkarze Trefla przechodzą koronawirusa?
W zdecydowanej większości przechodzą to zakażenie łagodnie. Niektóre osoby przez jeden-dwa dni miały podwyższoną temperaturę, ale szybko ta gorączka ustąpiła. Są też tacy, którzy stracili smak i węch, a nie mieli stanów gorączkowych. Jeden zawodnik i jeden członek sztabu przeszli zakażenie w zupełności bezobjawowo. Na szczęście nikt nie wymagał hospitalizacji i przechodzimy przez to bez większych problemów zdrowotnych.

Zakażona została prawie cała drużyna. Udało się ustalić, co poszło nie tak?
Wcale nie jest powiedziane, że ten zawodnik, u którego jako pierwszego pojawiły się objawy, był pierwszym zakażonym. Wszystko sprowadza się więc do tego, że nikt nie wie, czy przypadkiem nie jest nosicielem bezobjawowym. Doszukiwanie się w naszym przypadku tej pierwszej osoby nie ma sensu, najważniejsze, że dzięki szybkim działaniom udało się ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa tylko do drużyny oraz ich najbliższych.

Pytam, bo może to być ważna wskazówka dla innych.
Myślę, że nie da się całkowicie odizolować od otoczenia. Na pewno trzeba nosić maseczki, myć ręce, unikać dużych skupisk ludzkich, w szczególności w pomieszczeniach zamkniętych. Mieszkamy w takim miejscu w kraju, do którego w wakacje przyjeżdża cała Polska. Może trzeba po prostu ograniczyć, zminimalizować wyjścia. O ile podczas spaceru na plaży raczej to zagrożenie zakażenia jest niskie, o tyle jeśli staniemy w kolejce po kawę w kawiarni przy plaży, gdzie turyści często zapominają o maseczkach, to ryzyko ogromnie wzrasta. Na pewno trzeba więc unikać skupisk ludzkich, w szczególności w zamkniętych pomieszczeniach. Przekonaliśmy się też, że jeśli zakażenie pojawi się u jednego zawodnika, to bardzo szybko rozprzestrzenia się w drużynie. To już wynika ze specyfiki uprawiania profesjonalnego sportu – drużyna spędza ze sobą po około 5 godzin dziennie na treningach, do tego dochodzi czas w szatni. Zawodnicy mocno się pocą, przybijają piątki, cieszą się wspólnie po udanych akcjach, dotykają tych samych przedmiotów w hali. Są to warunki zdecydowanie inne niż w normalnej, biurowej pracy i niestety wirus rozprzestrzenia się w nich z ogromną łatwością.

Drużyna spędza ze sobą po około 5 godzin dziennie na treningach, do tego dochodzi czas w szatni. Zawodnicy mocno się pocą, przybijają piątki, cieszą się wspólnie po udanych akcjach, dotykają tych samych przedmiotów w hali. Są to warunki zdecydowanie inne niż w normalnej, biurowej pracy.

Podobno bezobjawowo przechodzący koronawirusa dłużej mogą mieć dodatni wynik testów na obecność tego wirusa. Czy to może stanowić problem dla drużyny?
Wrócimy do przygotowań dopiero wtedy, kiedy część zawodników będzie miała ujemne wyniki dwóch, powtórzonych testów. Nie wiemy, ile dokładnie to może potrwać, dosłownie dziś rozpoczyna się ponowne testowanie dodatnich osób. Jesteśmy w izolacji i braku treningów od dwóch tygodni. Dwa czy trzy dni w jedną lub drugą stronę nie zrobią żadnej różnicy, najważniejsze jest, żeby wszyscy faktycznie byli zdrowi. Po powtórnych testach na koronawirusa i ujemnych wynikach będziemy także powtarzać badania sportowe, które zawodnicy przechodzili przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego, aby sprawdzić, czy nie został jakiś ślad w ich organizmach. Wejście na duże obciążenia treningowe musi być bardziej delikatne. Tutaj chcę mieć stuprocentową pewność, że żaden zawodnik nie ryzykuje zdrowia.

Siatkarska Polska przygląda się Treflowi, bo być może w najbliższej przyszłości problemy będą podobne. Jak odebrano wasze problemy?
Drużynę z Zawiercia też już to dotknęło. W Będzinie i Jastrzębskim Węglu czekają na wyniki. Czujemy wsparcie środowiska. Każdy pisał i dzwonił z przekazem: trzymajcie się. Myślę, że na przykładzie naszego działania na żywym organizmie trzeba wyciągnąć naukę. Czekamy obecnie na procedury i wytyczne z ligi. Sezon rusza za miesiąc i musimy zminimalizować ryzyko zakażeń w halach.

Tak jak pan wspomniał, rozszczelnia się sport zawodowy w Polsce. Wydawało się, że w większym rygorze sanitarnym są piłkarze, a problem koronawirusa pojawił się już w Wiśle Płock, czy Lechii Gdańsk. Ten nadchodzący sezon jawi się jako bardzo zwariowany?
Mając na uwadze głosy, że duża fala zachorowań przed nami, to obawiam się, że tak. Duża część sportowców w Polsce nie zmagała się jeszcze z koronawirusem. Rozgrywki piłkarskie udało się zakończyć na stadionach, ale to było w specyficznych warunkach, a zawodnicy byli wręcz pozamykani i poruszali się tylko na trasie stadion-dom. Później jednak ci piłkarze polecieli na urlopy, a jak wiemy duża część zakażeń ma teraz związek z wyjazdami wakacyjnymi. Koronawirusa nie widać i nie czuć, ktoś może przechodzić zakażenie bezobjawowo, a w drużynach sportowych specyfika treningu sprawia, że nie da się tej transmisji wirusa uniknąć. Myślę, że na cały okres rozgrywek nie da się izolować zawodników. Kilka miesięcy musieliby spędzić w ścisłej kwarantannie. Wszyscy wiemy, że do zakażenia może dojść nawet w sklepie.

Jaka może być sportowa przyszłość jesienią? Wiele imprez zostało przełożonych na drugą część roku. Sporty halowe też czekały na jesień. Zaczyna się to komplikować.
To pytanie do ligi, która musi przygotować specjalne procedury. Terminarz już został stworzony w ten sposób, żeby było trochę wolnych śród. Z myślą, że jeśli ktoś wypadnie, to żeby dogrywać mecze w środku tygodnia. Przed nami większa logistyka, zagwozdki. Może pomysłem jest, aby składy były dużo szersze? Może wsparte zespołami juniorów? Dzisiaj nikt nie wie, w jakim kierunku pójdzie epidemia, z czym będziemy się mierzyć za miesiąc-dwa. Wątpię, aby udało się rozegrać rozgrywki europejskie. Patrząc na wzrosty zachorowań we Włoszech i Hiszpanii, to ślad po turystach zostaje. Sytuacja z lotami też jest niepewna, bo część połączeń bywa odwoływana w ostatniej chwili. Mecze kadry narodowej też pokazują, że chociażby na przykład Estonia przestraszyła się przylotu do Polski i w ostatniej chwili odwołała sparingi. Myślę, że musimy się skoncentrować na naszych krajowych rozgrywkach i trzeba zrobić wszystko, aby po ich rozpoczęciu grać i je dograć do końca. Czekamy na wytyczne, jak przeprowadzić ligę, aby udało się ją dokończyć.

Po letnim rozpasaniu, jeśli chodzi o nasze zachowanie, wygląda na to, że trzeba wrócić do obrazków z wiosny, kiedy karnie stosowaliśmy się do zaleceń służb sanitarnych…
Myślę, że tak. Ja osobiście za granicę się nie wybieram, ale znajomi wracają z wakacji i opowiadają, że nawet południowcy, jak Grecy czy Hiszpanie, bardziej rygorystycznie podchodzą do wszystkiego, niż turyści, którzy się tam pojawiają. To jest chyba duży problem w Polsce. Widzimy, co się dzieje w Trójmieście, na plażach Wybrzeża. Turyści kompletnie nie przykładają uwagi do zachowania jakichkolwiek zasad sanitarnych. To jest przerażające. W pierwszym okresie pandemii chodziliśmy w maseczkach, pilnowaliśmy się, a teraz niektórzy myślą, że to zagrożenie przeszło. Niestety, nie przeszło, czego jesteśmy żywym dowodem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki