Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Darius Maskoliunas wściekły na swoich zawodników

Paweł Durkiewicz
Przemysław Świderski
Koszykarze Trefla Sopot przegrali z niżej notowanym rywalem, a co gorsze swoją postawą przypomnieli bardzo słabą grę z początku sezonu.

Co mogę powiedzieć? Daliśmy d*** totalnie i nie mam na to wytłumaczenia - takimi słowami wzburzony trener Darius Maskoliunas rozpoczął swoją wypowiedź na konferencji po meczu Trefla Sopot z Jeziorem Tarnobrzeg. Trudno dziwić się zdenerwowaniu Litwina - jego gracze po domowej porażce 79:81 znów mają ujemny bilans (4-5).

Mecz z Jeziorem miał być dla sopocian łatwą okazją do wygrania czwartego meczu z rzędu i podbicia zwycięskiej passy. W poprzednich trzech występach Trefl spisywał się całkiem obiecująco, o czym świadczą triumfy na trudnych terenach we Włocławku i Słupsku czy domowe zwycięstwo z wicemistrzem Polski, Stelmetem Zielona Góra. Nikt więc nie przypuszczał, że nisko notowany zespół z Tarnobrzega zdoła "zgasić" żółto-czarnych, zwłaszcza że spotkanie miało się odbyć w Hali 100-lecia Sopotu, w której sopocka drużyna trenuje na co dzień.

Nic z tego. "Jeziorowcy" z Podkarpacia zagrali koszykówkę do bólu prostą, ale skuteczną. Obrona strefowa i dużo gry jeden na jednego w ataku - taka nieskomplikowana recepta wystarczyła, by pokonać Trefl na jego parkiecie.

- Zabrakło koncentracji i szacunku do przeciwnika - mówił wyraźnie wyprowadzony z równowagi "Moska". - W tej lidze my nie jesteśmy lepsi na papierze od nikogo. Może ktoś nam przypina czasem etykietę faworyta meczu, ale wcale nim nie jesteśmy. Żeby wygrywać jakieś mecze, musimy walczyć przez 40 minut, inaczej przegrywamy. Po prostu.

Jeszcze na 11 sekund przed końcową syreną sopocianie po ambitnym zrywie prowadzili różnicą punktu. Wtedy jednak bohater meczu, obrońca Jeziora Dominique Johnson, trafił niesamowitą "trójkę" z ponad 8 metrów. Szczęście sprzyjało lepszym?

- Nawet gdyby udało się nam wygrać mecz z Jeziorem, to w żaden sposób nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. Wiedzieliśmy, jak gra rywal, że będzie bronił strefą, że mamy przewagę pod koszem. I co? Trafiamy 7 z 28 rzutów za trzy punkty. W większości z czystych pozycji. Pudłujemy wolne... Nic nam nie wychodziło. Jestem strasznie zdenerwowany, bo nie można tak grać. Poza tym nie wiem, o co w tym chodzi, ale w domu gramy dużo słabiej niż na wyjazdach.

Po raz kolejny defensywa Trefla nie mogła sobie poradzić z indywidualnymi popisami najlepszego zawodnika przeciwnej drużyny. We wcześniejszych kolejkach naszych karcili chociażby Trevor Releford z Wilków Morskich Szczecin czy A. J. Walton z Asseco Gdynia. A tym razem gnębicielem był Johnson (30 punktów).

- Nie mamy typowego obrońcy, który mógłby przypilnować najlepszego zawodnika z przeciwnej drużyny. Chłopaki starają się, ale muszą nad tym pracować - rozkłada ręce Maskoliunas.

Litwin nie szczędził gorzkich słów w ocenianiu koszykarzy, jednak w pomeczowych rozmowach z mediami nie chciał podejmować tematu ewentualnych zmian kadrowych.

- Na temat składu wypowiedziałem się już przed sezonem, a teraz mogę tylko to powtórzyć. Wiecie, z czego buduje się skład. Najpierw muszą być pieniądze, z którymi przychodzą dobrzy gracze. My mamy to, co mamy i tym gramy.

W następnej kolejce Trefl zagra na wyjeździe z Polfarmeksem Kutno, który gra koszykówkę podobną do tej w wykonaniu Jeziora. Co musi się zmienić w grze sopocian?

- Głowa - odpowiada Maskoliunas. - Pierwsza i najważniejsza rzecz, jaką musimy poprawić, to podejście do meczu i przeciwnika.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki