Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czyżby zaczynała się w Gdańsku Polska dzielnicowa?

Jarosław Zalesiński, szef działu publicystyka
Przychodzą mi do głowy trzy hipotezy tłumaczące nieoczekiwany wist prezydenta Adamowicza, składającego w prokuraturze swój wniosek.

Czytaj więcej na ten temat: Spór o wieżowce w Brzeźnie. Prokuratura - na wniosek prezydenta Adamowicza - sprawdzi, czy były nieprawidłowości w Biurze Rozwoju Gdańska

Najmniej prawdopodobne wydaje mi się to, że Adamowicz pod wrażeniem afery z urzędniczkami w innym wydziale wolał dmuchać na zimne i nasłał prokuratorów na własnych pracowników.

Trochę bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że to mecz prezydenta z mediami, potrzebny do tego, by pokazać redaktorkom, iż nie wolno brzydko sugerować brzydkich powiązań tam, gdzie ich nie ma.

Najbardziej prawdopodobne zaś wydaje mi się, że posunięcie prezydenta to jego mecz z Radą Miasta. Adamowicz, nie mając pewności, jak ostatecznie zagłosuje w sprawie Brzeźna coraz bardziej niesforny klub Platformy, wolał, dzięki wnioskowi do prokuratury, odwlec procedowanie w tej sprawie.

Gdyby rzeczywiście hipoteza trzecia była najbliższa prawdy, oznaczałoby to nie tylko nowy układ sił w Radzie Miasta, ale także nowy układ sił między radą i mieszkańcami. Układ ten zmieniał się w ostatnich latach, a sprawa Brzeźna jest tego najdobitniejszym wyrazem.
Mieszkańcy Gdańska stopniowo uobywatelniają się. Wyodrębniają się wśród nich coraz aktywniejsze grupy, które mają swoje instytucjonalne reprezentacje, mają liderów, mają - co ważne - przełożenie na media, bo albo prowadzą własne portale, albo dopieszczają je media tradycyjne, gdyż grupy te są w ostrej opozycji wobec polityki władz miasta.

Proces uobywatelnienia to, rzecz jasna, świetna sprawa, gdyby nie kilka "ale". Po pierwsze - grupy te zawsze myślą i działają w kategoriach części (dzielnicy albo jakiejś sprawy), a nie całości. Po drugie - obce jest im myślenie w kategoriach ekonomicznych. Po trzecie wreszcie - jedynie kontestują, a nie budują, bo do budowania, np. miejskich planów, nie mają dostatecznych kompetencji.

Nie jestem entuzjastą takiej formy uobywatelnienia. Myślę, że gdyby grupy te miały niegdyś obecną siłę, we Wrzeszczu nie stanąłby kompleks Quattro Towers, który - jak widać dzisiaj - nie jest dla Wrzeszcza żadną katastrofą. Trzymam się zdania tych urbanistów, którzy twierdzą, że trzy wysokościowce nie byłyby żadną katastrofą dla Brzeźna. Ale możemy się już o tym nie przekonać, bo radni Rady Miasta również zaczęli myśleć w kategoriach części, a nie całości.

Czyżby zaczynała się nam w Gdańsku Polska dzielnicowa?

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki