Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy zaproponowany tryb wyboru prezydenta Polski to jeszcze demokracja - pytają polityczni komentatorzy

Karol Uliczny
Karol Uliczny
13.10.2019 sopotwybory do sejmu i senatu 2019 - obwodowa komisja wyborcza nr 8w komisji swoj glos oddal byly premier rp , przewodniczacy rady europejskiej donald tusk z zona malgorzatai corka katarzynauwaga!!!!! zdjecia tylko dla polska press grupafot. przemek swiderski / polska press / dziennik baltycki
13.10.2019 sopotwybory do sejmu i senatu 2019 - obwodowa komisja wyborcza nr 8w komisji swoj glos oddal byly premier rp , przewodniczacy rady europejskiej donald tusk z zona malgorzatai corka katarzynauwaga!!!!! zdjecia tylko dla polska press grupafot. przemek swiderski / polska press / dziennik baltycki Przemyslaw Swiderski
Otaczająca nas rzeczywistość musi podporządkować się woli władzy doprowadzenia do reelekcji Andrzeja Dudy - gwaranta kontynuacji reform zaplanowanych przez PiS. Kampania, której nie ma - trwa, pandemia, która szaleje - zostanie „zawieszona”, a głosowanie, które będzie ułomne - musi być doprowadzone do końca. Czy to jeszcze demokracja oraz jakie mogą być tego konsekwencje? - pytają polityczni komentatorzy.

Prof. Antoni Dudek nie uznaje zbliżających się wyborów korespondencyjnych za demokratyczne oraz wolne, dlatego wybrany prezydent nie będzie dla niego głową państwa, w pełni tego słowa znaczeniu.

- Jeżeli w maju dojdzie do tego pseudoplebiscytu zwanego wyborami, to nie mam wątpliwości, że Andrzej Duda wygra w pierwszej turze, ale po ogłoszeniu wyniku, zacznie się podważanie jego mandatu do pełnienia funkcji - uważa prof. Dudek i dodaje. - Głosowanie jest finałem długiego procesu wyborczego, który w tym wypadku został przez rządzące władze całkowicie rozmontowany.

W zbliżających się, kluczowych dla wyborów dniach niektórzy komentatorzy upatrują najważniejszego testu z demokracji dla Prawa i Sprawiedliwości. Przy całkowitym braku perspektyw osiągnięcia ponadpartyjnego porozumienia, którego notariuszem mógłby zostać obecny prezydent, kreślą następujące scenariusze. Jeżeli pozostający „języczkiem u wagi” posłowie Porozumienia odrzucą propozycję PiS organizacji korespondencyjnego głosowania, rządzącym pozostanie wprowadzenie stanu klęski żywiołowej, a w związku z tym przełożenie wyborów, lub wprowadzenie stanu wyjątkowego i niekontrolowane przejmowanie władzy w kolejnych sferach życia publicznego. Druga opcja zakłada poparcie Porozumienia dla organizacji głosowania 10, 17 lub 23 maja (już słyszymy o próbach przekupywania posłów), a więc przeprowadzenia wyborów ze wszystkimi jego wadami: brakiem kampanii, nierównej rywalizacji, wykluczeniu z głosowania setek tysięcy osób, wątpliwości w zakresie zabezpieczenia tajności itd.

- Wynika to z głębokiego przekonania Jarosława Kaczyńskiego, że rozpoczyna się najcięższy kryzys od czasu upadku rządów komunistycznych oraz że nastroje społeczne mogą bardzo szybko się zmieniać. Dlaczego za wszelką cenę chce dowieźć Andrzeja Dudę do drugiej kadencji - mówi prof. Antoni Dudek. - Taka polityka sprawi, że Polska pogrąży się w gigantycznym konflikcie politycznym, na skalę nieporównywalną z tym co mieliśmy dotąd. Władze chcąc wymusić uznanie dla prezydenta, będą musiały stosować różnego rodzaju sankcje, dlatego, że spodziewam się daleko idących aktów społecznego nieposłuszeństwa. I albo z jakiś tajemniczych powodów PiS odda władzę, albo wstąpi na drogę z jakiej do tej pory nie korzystał.

Taka polityka sprawi, że Polska pogrąży się w gigantycznym konflikcie politycznym, na skalę nieporównywalną z tym co mieliśmy dotąd.

Jeszcze dalej w swoich rozważaniach idzie prof. Cezary Obracht-Prondzyński, według którego organizacja wyborów rozochoci władzę i może być jedynie przygrywką do kolejnych prób rozmontowywania demokratycznych mechanizmów w przyszłości.

- Wydaje się, że obecnie rządzący uznali, iż demokracja w jej dotychczasowym kształcie ma swój kres. Odeszliśmy od modelu, w którym istotą mechanizmu politycznego było negocjacyjne rozwiązywanie społecznych konfliktów - mówi prof. Obracht-Prondzyński. - W moim przekonaniu rządzący w Polsce już przekroczyli mentalną granicę, poza którą kluczowe jest przekonanie, że władzy należy bronić wszelkimi środkami. Ono stanie się źródłem wszystkich aktów przemocy, do których ta władza jest już gotowa. Świadczy też o tym, że właśnie następuje definitywne rozstanie z modelem demokratycznego państwa prawa, którego istotą jest możliwość zmiany władzy.

W moim przekonaniu rządzący w Polsce już przekroczyli mentalną granicę, poza którą kluczowe jest przekonanie, że władzy należy bronić wszelkimi środkami.

Prognozuje on, podobnie jak prof. Dudek, że obecna determinacja w utrzymaniu władzy może skutkować stosowaniem siły oraz przemocy wobec społeczeństwa ogarniętego frustracją, niezadowoleniem, które w obliczu nadciągającego kryzysu gospodarczego będą nieuniknione. Łącząc wszystkie przesłanki w jedną całość, obawia się, że Polsce grożą rządy autorytarne.

Odmiennego zdania jest z kolei prof. Kazimierz Kik. Uważa, że polska droga do dyktatury jest niemożliwa, z uwagi bezpieczniki, gwarantujące zachowanie państwa prawa. Wybór głowy państwa na proponowanych przez Jarosława Kaczyńskiego zasadach, nie martwią politologa, który w prezydencie Polski nie widzi kluczowego dla funkcjonowania kraju organu administracji państwowej.

Największym zagrożeniem dla polskiej demokracji jest cała klasa polityczna, która wywodzi się z tzw. negatywnych mechanizmów wyboru, występujących, gdy mamy do czynienia z partiami wodzowskimi.

- Jesteśmy członkiem Unii Europejskiej, a jak wiemy większa część Polaków nie chciałaby wyjścia z jej struktur i nie pozwoliłaby PiS na taką decyzję. Nie porównujmy sytuacji Polski do Węgier, gdzie Orban jednak ma legitymację demokratyczną do podejmowania określonych działań. PiS takiej legitymacji nie ma - zauważa politolog. - Największym zagrożeniem dla polskiej demokracji jest cała klasa polityczna, która wywodzi się z tzw. negatywnych mechanizmów wyboru, występujących, gdy mamy do czynienia z partiami wodzowskimi. W ramach tego typu klasy o wiele łatwiej doprowadzić do zamkniętych grup politycznych, zwalczających siebie nawzajem. Dziś nie mamy demokratów u władzy, po żadnej stronie politycznego sporu.

- W ostatnich latach narracja sugerująca dążenie do autorytaryzmu zderzyła się ze ścianą społecznego niezrozumienia, co przełożyło się na wyniki wyborcze - dodaje prof. Rafał Chwedoruk. - Możemy, a nawet powinniśmy narzekać na wiele aspektów bipolarnego konfliktu politycznego w Polsce, jednak przy wszystkich swoich wadach ma on jedną zaletę: wszyscy wszystkim patrzą na ręce. Co nie oznacza, że nie widzę technicznych problemów z przeprowadzeniem wyborów 10 maja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki