Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy warto czytać książki polskich polityków, ich żon oraz dzieci?

Ryszarda Wojciechowska
Swoją książkę wydał między innymi Ryszard Kalisz
Swoją książkę wydał między innymi Ryszard Kalisz Tomasz Bolt/archiwum
Dla jednych takie książki to polityczna kuchnia. Dla innych tylko polityczna pasza. Można na nich zarobić i jeszcze podreperować wizerunek. Nic dziwnego, że od kilku lat obserwujemy wysyp politycznych "literatów".

Książki wydawali Ryszard Kalisz i Janusz Palikot, Leszek Miller i Andrzej Lepper. Radosław Sikorski też ma za sobą książkowe publikacje, a zapowiada, że znowu pisze, tym razem thriller polityczny. Po pióra sięgają także polityczne żony i córki. A kiedy one wchodzą do gry, to bomba wydawnicza idzie ostro w górę. Tak było po pojawieniu się w księgarniach "Marzeń i tajemnic" Danuty Wałęsy. Co prawda ochłodziło się mocno po tej książce w jej małżeństwie, ale w mediach zawrzało. Z równie wielką ciekawością czekano na "Towarzyszkę panienkę" Moniki Jaruzelskiej. Panienka była jednak dużo grzeczniejsza niż się spodziewano. Więc sprzedawała się gorzej niż wspomnienia byłej pierwszej damy.

Teraz rynek wydawniczy znowu wstrzymał oddech. Za chwilę w księgarniach pojawi się książka Małgorzaty Tusk, zatytułowana "Między nami". Obiecuje nam, że dowiemy się, jak to między nimi naprawdę było i jest. "Kim byłabym bez Donka? Kim on byłby beze mnie?" - zachęcają słowa z okładki. Tabloidy już spekulują - czy żona premiera będzie prać jakieś domowe brudy. Na razie wydawnictwo Znak wypuszcza po kilka zdań, niczym próbne balony. Sądząc jednak po tym, co w sposób kontrolowany wyciekło - skandalu raczej nie będzie.

O tym jest przekonany również profesor Longin Pastusiak, autor książki "Panie Białego Domu".

- Trochę się dziwię temu pomysłowi Małgorzaty Tusk. Bo wydana w tej chwili książka może być tylko panegirykiem, chwalącym męża, ojca i premiera. Takie wspomnienia będą miały wątpliwą wartość dokumentalną czy historyczną - tłumaczy.
Przyznaje, że w Polsce rodzi się nowy, świecki zwyczaj, polegający na tym, że żony polityków byłych i obecnych mówią: teraz ja mam głos. Wiąże się to z rosnącym awansem kobiet i z tym, że czują potrzebę dowartościowania. Chcą wyjść z drugorzędnej roli przed szereg, przynajmniej na chwilę. W wielu krajach, także w Stanach Zjednoczonych, takie spisywanie wspomnień przez żony prezydentów praktykowane jest od lat. I te pamiętniki są równie poważnie traktowane jak pamiętniki ich mężów. Ale tam pierwsze damy w swoich książkach bardziej niż na kuchni domowej koncentrują się na kuchni politycznej. Dobrym przykładem jest książka Hillary Clinton, którą napisała, będąc jeszcze pierwszą damą. Prezentuje w niej własny punkt widzenia na świat i politykę. Chociaż czytelnik amerykański i tak najbardziej zainteresowany był tym, co napisała we wspomnieniach o mężu, prezydencie Billu Clintonie, i aferze rozporkowej, ponieważ książka ukazała się niedługo po tym skandalu. Być może pierwsza dama nie byłaby skora do zwierzeń na temat romansu jej męża z Monicą Lewinsky, ale wydawnictwo miało atut w postaci zaliczki w wysokości 8 mln dolarów. Hillary "za taką cenę", jak złośliwie pisano, nie unikała wspomnień dla niej trudnych.

Na pytanie, czy jest szansa, że w Polsce doczekamy się książki prezydentowej Anny Komorowskiej, Longin Pastusiak odpowiada, że byłby jej bardzo ciekawy.

- W ubiegłym tygodniu przyszła do mnie studentka, która chce pisać pracę magisterską o ewolucji pań Białego Domu, na tle ewolucji żon prezydentów w Polsce. Zapytałem, czy ma dostatecznie dużo materiału, ponieważ tych prezydenckich żon po transformacji ustrojowej było u nas stosunkowo niewiele. Na co ona mówi, że postara się porozmawiać z panią Anną Komorowską i uzyskać informacje na ten temat. Jak widać, rola pierwszych dam w Polsce staje się już nawet tematem prac magisterskich.

Na razie media doniosły, że prezydentowa Anna Komorowska zadebiutowała na rynku literatury... kulinarnej, za sprawą książki kucharskiej, której jest współautorką.

Piotr Tymochowicz, specjalista od politycznego wizerunku, twierdzi, że nasi politycy garną się ostatnio do pisania książek jak nigdy wcześniej. To taki odruch stadny. Jak jeden coś napisze, to inny idzie jego śladem. Wylicza, że publikacje książkowe mają na swoim koncie Leszek Miller czy Janusz Palikot, który nie tylko pisał alfabety polityczne, ale również wydał książkę z przepisami potraw pojawiających się na jego stole.

- Ale te ich pisarskie opisy nie budzą takiej ekscytacji i zdziwienia jak książki żon polityków. My w naszej słowiańskiej tradycji mamy utrwalony wizerunek kobiet jako podwładnych, niewolnic kuchenno-sypialnianych. Dlatego kobieta, która podnosi głowę i ma odwagę powiedzieć: ja też przyczyniłam się do sukcesu męża, wywołuje szok - tłumaczy Tymochowicz. I dodaje: - Obserwuję to na co dzień, w kampaniach wyborczych. Doradzam politykom, żeby pokazywali swoje żony. I zazwyczaj od nich słyszę: jak to, własną kobietę mam pokazać? Przecież ona nic nie znaczy. Może mnie nawet skompromitować.
Dlatego zdaniem specjalisty od wizerunku, takie wspomnienia żon polityków skazane są u nas na sukces. Tylko trzeba je napisać tak, żeby tego nie zepsuć.

Piotr Gadzinowski, były poseł lewicy, twierdzi, że polityczne żony mogą sobie pozwolić na pisanie o życiu prywatnym. Gdyby polityk tak zrobił, koncentrując się na tym, kim jest dla swojej żony i kim ona byłaby bez niego, stałby się spalony. Bo od razu usłyszałby zarzut, że to czysty PR. Jednak po książce Małgorzaty Tusk spodziewa się głównie... poprawności politycznej.
- Poprawność zwycięży. Bo dzieci, bo wnuki, bo córka robi karierę. A poprawność nigdy nie jest ciekawa - tłumaczy.
Na pytanie, czy swoje wspomnienia wyda kiedyś była prezydentowa Jolanta Kwaśniewska, Gadzinowski odpowiada: - Pewnie tak. Ale boję się, że Jola, którą znam od lat, napisze je na okrągło, bez kantów. Przyznaje, że sam pisze książkę. Ale to fabuła o roboczym tytule "Sejm jak miłość". Bohaterem jest młody poseł z prowincji, który przechodzi przez różne kręgi sejmowego piekła. Najpierw powstał scenariusz serialu telewizyjnego, ale stacje telewizyjne, jego zdaniem, wystraszyły się. Postanowił więc napisać książkę. On sam najchętniej przeczytałby krwiste zwierzenia generała Jaruzelskiego albo wspomnienia Jarosława Kaczyńskiego.

- Przeczytałbym je z chęcią, żeby się dowiedzieć, jaki jest naprawdę szef PiS. Znam go i przyglądam mu się od lat. I wiem, że Jarosław potrafi być dowcipny, szarmancki wobec kobiet, taki nawet jajcarz. Więc dlaczego na zewnątrz jest inny? Dlaczego człowiek tak inteligentny godzi się na taką polityczną chamówę? Dowiedzieć się tego, byłoby ciekawe.
Ale, jak dodaje, wielcy ze świecznika mogą pisać prawdę wtedy, kiedy już stoją nad grobem. I wtedy nie zawsze ich na to stać.

Ostatnio w mediach wiele hałasu wywołała książka pt. "Zabijajcie polityków", autorstwa Jarosława Kaczyńskiego, ale nie szefa Prawa i Sprawiedliwości, tylko handlowca i kabareciarza spod Wrocławia o takim samym imieniu i nazwisku. Adam Hofman nazwał tę publikację jawną prowokacją. Sam Jarosław Kaczyński polityk wydał wcześniej książkę "Polska naszych marzeń". I jak tytuł sugeruje, były to głównie zwierzenia o Polsce, nie o sobie.

Najbardziej płodnym literacko jest Janusz Palikot, który prezentuje w swoich publikacjach kulisy kuchni politycznej i tej domowej. Ale na brak weny literackiej nie może narzekać też Ryszard Kalisz. Na swoim koncie ma wywiad rzekę pt. "Z prawa do lewa". Polityk podsumował w niej swoje dokonania, reklamując publikację jako "cenną lekcję historii z pierwszej ręki". Niedawno wydał kolejną rzecz, "Ryszard i kobiety", zaostrzając apetyt głównie czytelniczkom. Tytuł wiele obiecywał, zwłaszcza że poseł Kalisz miał bogate życie tabloidowe. Tymczasem okazało się, że polityk, owszem, pisze o pozycji kobiety, ale w państwie i społeczeństwie. Jeden z recenzentów skwitował tę książkę złośliwie: panie pośle, proszę nie iść tą drogą.
Niedawno minister Radosław Sikorski zapowiedział, że ma ambicję napisania thrillera politycznego. - Nawet wziąłem na to zaliczkę - mówił. Zapowiedział, że będzie to dzieło z kluczem, w polskich realiach osadzone. I dodał: Niech moi wrogowie mają się na baczności, bo tam zostaną wyrównane wszystkie rachunki. Jak na literata przystało, poucza też, jak pisać: Pisanie książki to jak gotowanie warzyw. Nie wolno wypuszczać ciśnienia z szybkowaru.

Rafał Grupiński również przyznał się w mediach, że coś sobie wieczorami skrobie na papierze. Ale o zaliczce nie wspomniał. Więc może skrobie tylko do szuflady?

Pisarka Krystyna Kofta na pytanie o politycznych "literatów" odpowiada, że pisać każdy może. Na szczęście, nie każdy musi to czytać. Jej zdaniem, polityczna kuchnia w książkowym wydaniu najczęściej jest tylko polityczną paszą. I niczym więcej. Ona sama takich publikacji nie czyta. Bo one niczego nie wnoszą. I nie przeczyta również "Między nami" Małgorzaty Tusk. Takie książki, jej zdaniem, trącą nieco PRL, kiedy się pisało na zamówienie. I rzadko wyziera z nich prawda. Ale próbuje się wykorzystać nazwisko znanej osoby, bo to się lepiej sprzedaje. Najbardziej ją jednak razi fakt, że te książki nie są pisane osobiście, tylko robią to wynajęci ludzie, których od czasu filmu Romana Polańskiego nazywa się "ghostwriterami".
- Mnie najbardziej interesują dzienniki polityków. Jednym tchem czyta się dzienniki Rakowskiego czy Churchilla. Obaj byli literacko uzdolnieni i umieli to przelać na papier. Ciekawy był dla mnie również "Alfabet Urbana". Zjadliwy, złośliwy, ale pisany w świetnym stylu. Z przyjemnością przeczytałabym kiedyś jego dzienniki, o ile je pisze - kończy.

[email protected]

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND[/b]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki