Podczas kolejnych spotkań absolwentek donosiła nam: - Józio jest w Kazachstanie, w RPA, w Indiach. Teraz jej byłe uczennice telefonują do siebie: - Słyszałaś? Jak mógł tak długo ukrywać swoje skłonności? Ma przecież 65 lat, więc predylekcje pedofilskie musiały się ujawnić wcześniej. Czy w seminarium nikt nic nie zauważył? Wychowawcy? Koledzy? A potem, gdy jako ksiądz piął się po szczeblach kościelnej kariery? - Może to nieprawda? - sugerują koleżanki. - Może to tylko złe języki? Czy mógłby, robiąc to, co robił, odprawiać mszę świętą, rozdawać komunię? A ci chłopcy, których zdeprawował i którym zmarnował życie? Co z nimi?
Na zdjęciach oglądam okazały gmach nuncjatury w ekskluzywnej dzielnicy Santo Domingo. "Ambasada USA położona po drugiej stronie ulicy wygląda przy nim jak domek dla służby" piszą dziennikarze, którzy byli na Dominikanie. Tam rezydował nuncjusz apostolski, za którym stoi cała potęga Kościoła, człowiek, który miał reagować na nieprawidłowości w lokalnym Kościele. Miał być uchem i okiem Watykanu. Tymczasem w cywilnym ubraniu wymykał się z tej fortecy i zaczepiał na plaży nastoletnich chłopców.
Papież Franciszek, zawiadomiony przez dominikański episkopat o tym, co się dzieje, błyskawicznie odwołał go i wezwał do Rzymu. Cała sprawa jest ogromnym ciosem dla dyplomacji watykańskiej i dla całego Kościoła, także polskiego. Nawet jeśli tylko część doniesień prasowych na temat arcybiskupa okaże się prawdziwa.
A wieści, które dochodzą z Dominikany, brzmią wyjątkowo obrzydliwie i sporo wskazuje na to, że niewiele w nich przesady. Jakby tego było mało, wyszło na jaw, że inny polski ksiądz pracujący na Dominikanie został także oskarżony o pedofilię. Sympatyczny ksiądz Wojtek, zwany padre Alberto, z zakonu michalitów, który biednych chłopców z Dominikany przywoził do Polski na wakacje.
Proszeni przez media o komentarze polscy księża są skonsternowani. Gdy słyszę, że jeden z nich mówi: "człowiek jest tylko człowiekiem, może się zmienić, szczególnie w takim klimacie, gdzie popęd seksualny wzrasta" i nie dodaje ani słowa na temat ofiar, to przyznam - nie rozumiem. Nie rozumiem też słów prymasa Polski arcybiskupa Kowalczyka, który mówi, że jeśli ktoś kogoś skrzywdził, musi sam krzywdy wynagrodzić, bo w Kościele nie ma odpowiedzialności zbiorowej. A myślałam, że jesteśmy wspólnotą! Dla mnie - a czuję się członkinią Kościoła - taka postawa jest nie do zaakceptowania. Księża łatwo potępiają wiernych, ale dla błądzących duchownych jest taryfa ulgowa albo desinteressement.
Ratunek w papieżu Franciszku, który "wypali pedofilię żelazem".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?