Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Leszek Miller przed wyborami schował się za paprotką?

Ryszarda Wojciechowska
Piotr Mizerski / TVN
Piękno przemija i... Sojusz też - mówi gorzko jeden z pomorskich działaczy SLD, słysząc pytanie o Magdalenę Ogórek. Inny żartuje, że jeśli ta kandydatura będzie katastrofą, to na pewno piękną.

Sojusz Lewicy Demokratycznej stał się w ostatnich dniach języczkiem u wagi. Partia wyszła z cienia i nastroje w niej też. Jedni są w strachu, inni w szoku, niektórzy tylko zdziwieni, a jeszcze inni... wnerwieni, jak szef struktur poznańskich Tomasz Lewandowski, który na Facebooku przed kilkoma dniami napisał: "Czytam wiadomości i nie wierzę... SLD ma kandydatkę na prezydenta RP Panią Magdalenę Ogórek, Grzegorz Napieralski zawieszony w prawach członka SLD za działanie na szkodę partii... a wszystko dokonuje się i ogłasza w dniu śmierci Józefa Oleksego. Czy kogoś tam już totalnie porąbało???".

Małgorzata Ostrowska, wieloletnia pomorska działaczka Sojuszu, o porąbaniu nie mówi. Woli opowiedzieć o swoim dyskomforcie.

Przyznaje, że tak się czuła nie tylko dlatego, że kandydatkę zaprezentowano w bardzo niefortunnym dniu.
- Poczułam się też jak ktoś, kogo potraktowano instrumentalnie. Jestem członkiem Rady Krajowej SLD i nikt z nami wcześniej o tej kandydaturze nie rozmawiał. Nie konsultował. Oczekiwano od nas tylko tego, że podniesiemy łapki w górę i z uśmiechem na ustach się zgodzimy.

Ona wcześniej zgłaszała Małgorzatę Szmajdzińską. Też kobietę.
- Ale Magdalena Ogórek podoba mi się. I z całego serca będę jej w tej kampanii pomagać - zapewnia.

Słysząc, że ich kandydatka stała się ostatnio bohaterką tabloidów, której wyciąga się udział w wyborach Miss, grę w serialach i kiepskich komediach oraz wielkie parcie na szkło, odpowiada krótko: - Niech się od niej odczepią. To piękna, młoda i wartościowa kobieta. Mówi ładnie po polsku, zna języki obce i szybko się uczy.

Nie podoba jej się za to zawieszenie Grzegorza Napieralskiego. Nie rozumie tego ruchu.
- Grzegorz wypowiadał się krytycznie, ale po to, żeby poruszyć coś w innych głowach. Ja też mówiłam, na przykład, że się nie zgadzam z wyborem Ryszarda Kalisza na naszego kandydata. Nie dlatego, że go nie lubię. Bo Ryszard da się lubić. Tylko, że uważam, iż nie można nagradzać kogoś, kogo się wcześniej wykluczyło. Bo to byłaby jakaś partyjna paranoja - stwierdza.
Inny polityk tej partii dopowiada, że wybór Magdaleny Ogórek był ogromnym zaskoczeniem także dla członków Zarządu Krajowego SLD. O tym, że to właśnie doktor nauk humanistycznych będzie kandydatką, dowiedzieli się na piątkowym posiedzeniu, tuż przed konferencją prasową.

- Wygląda na to, że to tylko i wyłącznie decyzja Leszka Millera - mówi polityk. I zdradza, że jeszcze większym zaskoczeniem było to, że po ogłoszeniu nazwiska kandydatki nikt nie oponował, nie padło nawet słowo krytyki. No, może poza Markiem Baltem, który stwierdził, że to Leszek Miller powinien kandydować na prezydenta, bo jest twarzą partii i ma spore poparcie. - Wtedy przewodniczący przypomniał Baltowi jego niedawny wywiad, w którym przekonywał, że Miller to obciążenie dla Sojuszu. Była to nawet zabawna riposta - komentuje polityk.

Franciszek Potulski najpierw uważał, że kandydatem lewicy może być Ryszard Kalisz. I że taka kandydatura byłaby chytrym posunięciem ze strony jego partii. Ale kiedy tylko Kalisz zaczął sam o tym mówić, Potulski po raz kolejny przekonał się, że największym wrogiem Kalisza jest sam Kalisz. - I dobrze się stało, że ten pomysł upadł w zarodku - tłumaczy. Ma też osobisty żal do Wojciecha Olejniczaka, który swoją polityczną karierę zawdzięcza Sojuszowi. A jak przyszło do spłacenia długu, czyli kandydowania na urząd prezydenta, to Olejniczak powiedział - nie.

Czy ma wątpliwości co do kandydatury pani Ogórek? Odpowiada, że ma. Ale włączy się wszystkimi siłami w kampanię. Jego zdaniem, jeśli ona będzie chciała słuchać i uczyć się, to może znaleźć się na dobrej drodze do wzmocnienia partii i swojej kandydatury. Drażnią go zarzuty związane z jej wiekiem. Bo kiedy Aleksander Kwaśniewski kandydował po raz pierwszy na prezydenta, był tuż po czterdziestce. Fakt, że miał większy dorobek polityczny, ale bez tytułu magistra. A tu mamy doktora nauk.
- Poza tym niedawno w "Szkle kontaktowym" zwrócono uwagę na pewną rzecz - dodaje. - Zaprezentowano najświeższy sondaż "prezydencki", z którego wynikało, że kandydatka SLD znalazła się na trzecim miejscu, tuż za Bronisławem Komorowskim i Andrzejem Dudą. Za nią za to byli politycy z tak wielkim politycznym dorobkiem jak Janusz Palikot czy Janusz Korwin-Mikke. Więc tego dorobku nie należy tak przeceniać.

Potulski bagatelizuje zawieszenie Napieralskiego. - Nie starczyłoby palców obu rąk, żeby wyliczyć wszystkich tych, których, na przykład, z PiS wyrzucono. A Jarosław Gowin z PO? - przypomina. - Nie jestem za wyrzucaniem, ale gdyby pani chciała napisać coś krytycznego o swojej gazecie, to też powiedzieliby w redakcji: - Idź do innej, jak ci się tutaj nie podoba - kończy.
- Ten ruch z Napieralskim nie był dobrym i korzystnym dla partii posunięciem - przyznaje Joanna Senyszyn. I zaraz tłumaczy, że zawieszenie to jednak jeszcze nie wyrzucenie.

Kobieta na prezydenta z Sojuszu to była jej koncepcja. Sama nawet wyrażała gotowość do kandydowania w tych prezydenckich wyborach. Teraz mówi tylko tak: - Wszystkie partie, łącznie z naszą, są ewidentnie seksistowskie. Więc taka kandydatura byłaby szansą na przełamanie tych wszystkich stereotypów. Dyskusja toczyła się wokół tego, czy to powinna być znana, kobieca twarz Sojuszu czy kandydatka z zewnątrz, która miałaby szansę poszerzyć elektorat dzięki temu właśnie, że jest spoza partii. I ta druga koncepcja wygrała.

Ważniejsi działacze próbują w obu tych sprawach szukać światełka w tunelu. Ale partyjne doły "pękają" i w kuluarach mówią wprost, że jeśli kandydatka będzie miała słaby wynik wyborczy, to nie tylko pociągnie Millera w dół, ale też partię. Niektórym nie podoba się, że doktor Ogórek ma poglądy nie do końca tożsame z lewicowymi. Że głośno deklaruje fakt, iż jest wierząca. - Możemy stracić wyborców na rzecz Palikota - sugerują i cytują Dorotę Majewską, założycielkę strony "Polska Nie Jest Państwem Wyznaniowym", która pisze, że nie będzie spokojnie patrzeć, jak "Miller z panią Ogórek próbują SLD przekształcić w Sojusz Lewicy Duszpasterskiej".

Inni komentują nie tylko to, co pani doktor mówiła na konferencji prasowej, ale też to, jak była ubrana. Czy poważna kandydatka na tak wysoki urząd przychodzi po rekomendację na Zarząd Krajowy w sukience plażowej z krótkim rękawem, w kolorze wielkanocnego kurczaka? - słyszę pytanie.

Andrzej Różański na ten komentarz o rozbieżności w poglądach odpowiada, że statut SLD nie zakłada, iż każdy członek musi być ateistą. - Nie jesteśmy partią antywyznaniową. Świętej pamięci Józef Oleksy nie krył, że jest wierzący. To była jego osobista sprawa, podobnie jak wiara jest osobistą sprawą pani Magdaleny Ogórek. Opowiada, że kiedy działacze w jego gdyńskim kole usłyszeli nazwisko kandydatki, nie wykazywali zachwytu ani potępienia, tylko zdziwienie. To była reakcja na gorąco. Teraz Różański chwali Leszka Millera za to, że nareszcie zrobił ruch, który jest spełnieniem wcześniejszych obietnic, czyli postawił w partii na młodych.

- To w pewnym sensie powielenie sytuacji z kampanii w 2010 roku, kiedy Sojusz też postawił na młodego - Napieralskiego. I to z niezłym efektem - przypomina.
- A teraz Napieralski został zawieszony i pewnie dla wielu młodych w SLD to będzie taki swoisty policzek - mówi. Jednak, przekonuje, to nie była kara za to, że Grzegorz był pyskaty, czy że - jak niektórzy tłumaczą - szybciej mówił, niż myślał. Tylko za to, że jako przewodniczący zachodniopomorskich struktur nie reagował na nieprawidłowości, jakie tam miały miejsce. Napieralski powinien z tej gorzkiej lekcji wyciągnąć naukę - tłumaczy Różański.

Jolanta Banach, kiedyś w SLD, od pewnego czasu w SdPL, mówi, że Sojusz przybrał kurs ku niebytowi, bo nie wyciąga wniosków z kolejnych porażek wyborczych. Jej zdaniem, wyrzucanie ludzi z partii za to, że głośno prezentują swoje poglądy, różniące się od poglądów politycznego mainstreamu, to - najoględniej mówiąc - nieporozumienie. - Partie utrzymywane są z publicznych pieniędzy i nie powinny skrywać swoich dyskusji przed opinią publiczną, poza pewnymi sprawami, którym należy się jednak dyskrecja. Teraz, jak widać, wierność przywódcom partyjnym jest ważniejsza niż wierność wyborcom - mówi. I dodaje, że to jest przypadłość wszystkich partii w Polsce, nie tylko Sojuszu.
Jej zdaniem, SLD choruje przede wszystkim na utratę wiarygodności. I tylko prawdziwe rozliczenie się z wyborcami może tę wiarygodność partii przywrócić.

- Co do doktor Magdaleny Ogórek, zawsze będę faworyzowała kobiety w polityce, bo jest ich wciąż za mało i w dalszym ciągu mają dużo gorzej niż mężczyźni. Tylko że partia, która już dwa razy rządziła i ma ambicję wrócić do wyników sondażowych w okolicach 20 procent, powinna wystawić kandydata lub kandydatkę, który musi dorównać doświadczeniem i dorobkiem politycznym urzędowi, do którego aspiruje. Może kiedyś pani Magdalena Ogórek będzie znakomitą kandydatką, czego jej życzę. Ale jeszcze nie teraz - kończy rozważania Jolanta Banach.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki