Wielu filmoznawców zapowiada, że to będzie rok Więckiewicza. Teraz oglądamy go "W ciemności", za chwilę zobaczymy w "Wałęsie". Czy może być lepiej?
Ta więckiewiczowska passa, moim zdaniem, zaczęła się już wcześniej, od filmów, które widzieliśmy niedawno na ekranie. Myślę, na przykład, o "Wymyku". Ale ten rok tylko wzmocni jego pozycję. Bo przecież nie da się nie dostrzec jego kreacji w filmie Agnieszki Holland. Jeszcze filmu nie widziałem, ale z relacji krytyków wnoszę, że to wielka rola. Z kolei film Wajdy o Lechu Wałęsie będzie ważny.
Robert Więckiewicz długo czekał na swoją dużą rolę, kilkanaście lat od dyplomu w szkole aktorskiej.
Można powiedzieć, że to późny debiutant, bo nie licząc filmowych i serialowych "ogonów", zadebiutował jako trzydziestoparolatek. Co mu zresztą dobrze zrobiło. Ale najpierw dał się poznać w aktorskiej drobnicy i to w tych niewielkich rólkach twórcy dostrzegli jego potencjał. Gdybym to ja miał wybierać przełomowy film w jego karierze, postawiłbym na "Ciało", w którym świetnie zagrał takiego cwaniaczka.
Czytaj także:**"W ciemności" Holland. Kandydat do Oscara**
A nie "Vinci"?
"Vinci" Juliusza Machulskiego też był dla niego filmem ważnym, dzięki niemu wypłynął na szerokie wody. Konsekwencją zagrania "Cumy" była rola w serialu "Odwróceni" i w filmie "Świadek koronny".
"Blacha" z "Odwróconych" i "Świadka koronnego" dał mu prawdziwie popularną twarz. Zagrał tak dobrze, że mogła do niego przylgnąć łatka gangstera.
Na chwilę nawet przylgnęła. Przypominam sobie wywiady z Robertem Więckiewiczem z tamtego okresu. Niemal w każdym pojawiało się pytanie - czy nie boi się aktorskiej szuflady z napisem gangster. Nie bał się, i słusznie.
Spotkałam się z określeniem, że jego aktorstwo jest powściągliwe, dalekie od szarży. Pan się z tym zgadza?
Myślę, że to nie jest dobre określenie. Powściągliwy w grze mógł być Gustaw Holoubek. Więckiewicz broni się tym, że jest ekstrawertyczny, gwałtowny w swoich reakcjach. Działa na zasadzie silnika - jest cichy, ale jednocześnie potrafi wybuchnąć. Taki brutalny ekstrawertyk, który zagarnia cały ekran. Jeśli się przyjrzeć jego rolom, np. w "Świadku koronnym" czy we "Wszystko będzie dobrze", gdzie gra trenera pijaczka, to na ekranie widzimy takiego chłopa z gębą, żeby nie powiedzieć z niewyparzonym ryjem - przepraszam, że tak mówię. W filmie Marka Koterskiego "Baby są jakieś inne" wyraźnie widać tę różnicę. Mamy tu dwóch aktorów. Adam Woronowicz gra kogoś bardzo wycofanego w życiu, a Więckiewicz przy nim to gejzer energii, który co chwilę wybucha ekspresją. I to on dominuje w tym filmie i na ekranie.
To może zgodzi się Pan z porównaniem, że Robert Więckiewicz to polski Sean Penn?
Sean Penn jest bardziej refleksyjny w filmach. Chociaż przyznam, że byłem zaskoczony, i to miło, rolą Więckiewicza w "Wymyku". Na początku wydawał się iść zgodnie ze swoim stereotypem, grając takiego swojskiego, brutalnego chłopaka. I widz miał prawo myśleć, że to on będzie motorem akcji. Ale zaraz zamienił się w kogoś wycofanego. I na tym kontraście pięknie zbudował rolę. W tym filmie widać, jak dobry jest to aktor.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?