- Z zewnątrz była wielka presja, od rana do wieczora słyszałem tylko pretensje i uwagi. Naciski sprawiły, że powiedziałem, że jeżeli będzie musiał odejść trener, to ja też odejdę. Zachowałem się w tej sytuacji honorowo i odszedłem razem z trenerem Dźwigałą. Niemniej gdyby w klubie powiedzieli, że mam zostać, to bym został - ujawnia w rozmowie z "Kurierem Gdyńskim" Czesław Boguszewicz.
Co więcej, były dyrektor sportowy Arki przyznał też, że czuje się obecnie kozłem ofiarnym. Z Gdynią jest bowiem od dawna emocjonalnie związany.
- Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że tak. Jestem dorosłym człowiekiem, jestem stąd. Pracowałem w Arce w różnych rolach i generalnie za każdym razem z jakimiś sukcesami. Tym razem stało się jednak inaczej. Czułem wielką presję, może też niemoc w tamtym momencie, bo nie mogłem już zrobić żadnych ruchów. To doprowadziło do tego, że mnie już w klubie nie ma, i tego żałuję - oznajmił Boguszewicz.
Jak dodaje jednak, ekipie żółto-niebieskich życzy jak najlepiej i wierzy, że runda wiosenna będzie dla Arki bardzo udana.
- Należy wierzyć w obecny sztab szkoleniowy i zawodników. Na wiosnę, po małych retuszach i dobrym przygotowaniu, powinniśmy się cieszyć z wielu zwycięstw - dodał Boguszewicz.
Źródło: Kurier Gdyński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?