Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czeka nas wodna katastrofa. Może sparaliżować biznes i skomplikować życie każdego z nas

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Sinice w Sopocie. 8.08.2020 r. Eksperci szacują, że rolnictwo odpowiada za co najmniej połowę zanieczyszczeń spływających z terenu całego kraju do Bałtyku. Tymczasem pogłębiający się deficyt wody i spadek jej jakości może wpłynąć negatywnie na rozwój tej branży.
Sinice w Sopocie. 8.08.2020 r. Eksperci szacują, że rolnictwo odpowiada za co najmniej połowę zanieczyszczeń spływających z terenu całego kraju do Bałtyku. Tymczasem pogłębiający się deficyt wody i spadek jej jakości może wpłynąć negatywnie na rozwój tej branży. Przemysław Świderski
Przemysł i rolnictwo mogą natrafić w Polsce na poważną barierę rozwojową. Jest nią brak wody.

Czy w Polsce zabraknie wody?

Niedobory wody w Polsce, choć wstępują, to jednak mają charakter okresowy i lokalny. Dziś to nie deficyt wody jest problemem, ale jej pogarszająca się jakość. To dotyczy rzek, jezior, Morza Bałtyckiego, ale też wód podziemnych. Według Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, tylko w 10 proc. rzek w Polsce stan wody jest bardzo dobry lub dobry. W pozostałych - nie spełnia ona normy czystości.

Można już mówić o katastrofalnej sytuacji Morza Bałtyckiego. Martwe strefy zajmują w nim około 18 proc. powierzchni dna, a 28 proc. to strefy o obniżonej zawartości tlenu. Do jezior, rzek i morza dostaje się zbyt duża ilość związków biogenicznych, głównie azotu i fosforu, które są składnikami m.in. nawozów stosowanych przez rolników. Ich nadmiar w Bałtyku sprzyja rozwojowi i kwitnieniu sinic. Z ich powodu co roku sanepid tymczasowo zamyka kilkadziesiąt kąpielisk.

- Rolnikom zależy na tym, żeby mieć jak największe plony. Niestety, z powodu stosowania przez nich zbyt dużych dawek nawozu lub korzystania z niego w niewłaściwych okresach, z pól do wód spływa zbyt dużo zanieczyszczeń. Nie są one naturalnie rozkładane w przyrodzie. Stąd co roku plany turystom krzyżują sinice. W Polsce największym problemem są rozproszone źródła emisji zanieczyszczeń i to, że trudno je kontrolować – mówi dr Jarosław Suchożebrski z zakładu hydrologii Uniwersytetu Warszawskiego.

Zanieczyszczenia Bałtyku - czym są spowodowane?

Eksperci szacują, że rolnictwo odpowiada za co najmniej połowę zanieczyszczeń spływających z terenu całego kraju do Bałtyku. Okazuje się, że problemem jest nie tylko nawóz sztuczny. Zwierzęta hodowlane produkują rocznie 140 mln ton odchodów. Żeby stały się one cenne dla upraw, muszą być odpowiednio przechowywane, a potem stosowane.

- Część rolników posiada za małe pojemniki na nawóz. Żeby je opróżnić, aplikują go również wtedy, gdy gleba nie jest w stanie wchłonąć i związać substancji nawozowych. W efekcie deszcz niesie azotany i fosforany do jezior, rzek i morza. Prawo pozwala stosować pojemniki o niewłaściwej pojemności, dlatego konieczne są pilne zmiany w tym obszarze. Daliśmy rolnictwu zbyt duże przyzwolenie, również prawne, do nadmiernego oddziaływania na środowisko wodne - mówi Krzysztof Skąpski, specjalista ds. ochrony środowiska, wiceprezes firmy analitycznej Alternator, która przygotowała raport „Zasoby wodne w Polsce - ochrona i wykorzystanie”.

Rolnicy: "nie jesteśmy chłopcami do bicia"

Przedstawiciele rolniczych organizacji nie zgadzają się z tą oceną. Tłumaczą, że rolnicy nie mogą sobie pozwolić na niewłaściwe wykorzystanie środków do uprawy roślin, bo w tym roku są zbyt drogie.

- Rolnik musi dbać o naturę, bo z niej żyje. Poza tym, dziś nawozy sztuczne, ale i naturalny obornik, są tak drogie, że żaden rolnik nie wykorzysta ich byle jak albo w nadmiarze - mówi Wiesław Burzyński, prezes Pomorskiej Izby Rolniczej. - Rolnicy działają zgodnie z przepisami, korzystają znawozów, które przecież ktoś dopuścił do sprzedaży. Z rolników robi się dziś chłopców do bicia. A przecież nie tylko rolnicy przyczyniają się do zanieczyszczeń wód - dodaje Burzyński.

To prawda, trucicielami są też sektor komunalny i przemysł. Tu sytuacja uległa delikatnej poprawie dzięki inwestycjom w ochronę środowiska (np. budowie oczyszczalni ścieków), wprowadzeniu ostrzejszych norm prawnych i lepszemu ich egzekwowaniu. Ale też, co nie jest bez znaczenia, zmianie mentalności i zachowań rynkowych. Eksperci oceniają nawet, że większym zagrożeniem dla jakości wód ze strony przedsiębiorstw są awarie niż ich regularna działalność.

- Bycie nieekologicznym dziś się nie opłaca. Działania proekologiczne są koniecznością, bo wszyscy korzystamy z naturalnych zasobów, które nie są nieograniczone. Takie działania są postrzegane jako inwestycja. Do tego, wielu klientów wybiera produkty czy usługi firm, które dbają o środowisko - twierdzi Łukasz Bernatowicz, wiceprezes BCC, ekspert ds. infrastruktury.

Problem przydomowych szamb

Nadal problemem są przydomowe szamba. Wielu mieszkańców korzysta z nich, bo są rozwiązaniem tańszym. Po podłączeniu domu do kanalizacji, cena za metr sześcienny wody rośnie dwukrotnie, bo zawiera opłatę za odbiór i oczyszczanie ścieków. Według GUS, w Polsce w dalszym ciągu funkcjonuje 2,1 mln takich zbiorników. Trudno stwierdzić, czy są szczelne.

Szacuje się, że z oczyszczalni ścieków korzysta obecnie 95 proc. mieszkańców miast i 44 proc. mieszkańców wsi. Trzeba też mieć na uwadze, że zanieczyszczenia powstałe wiele lat temu ciągle jeszcze mogą zagrażać jakości wody podziemnej i to przez szereg kolejnych dziesięcioleci. Do zanieczyszczeń przyczyniły się też kopalnie.

- Wydobycie surowców prowadzi do powstawania leja depresji, co powoduje obniżenie poziomu wód na danym obszarze. Kopalnie odkrywkowe, oprócz intensyfikacji rolnictwa, zrzutów komunalnych i przemysłowych, odpowiadają za złą jakość wód – twierdzi Piotr Cierpucha z Państwowego Gospodarstwa Wodnego „Wody Polskie”.

Ekspert: "trzeba powrócić do bagien"

A co ze zużyciem? Odnawialne zasoby wody w przeliczeniu na mieszkańca wynoszą 1400 m3 na rok, w roku suchym mogą spaść do 1000 m3. Wody na razie nie powinno zabraknąć, choć zmiany klimatyczne są niepokojące.

Według GUS, największy udział w zużyciu wody (ok. 70 proc.) ma przemysł. Natomiast autorzy raportu „Zasoby wodne w Polsce” zaprzeczają opinii, że najwięcej wody konsumują konwencjonalne elektrownie. Do chłodzenia bloków energetycznych wykorzystują one wodę, którą następnie oddają do środowiska niemal w tej samej ilości.
W 2019 r. energetyka odprowadziła do Bałtyku o 0,15 km3 wody mniej w stosunku do tego, ile jej pobrała. Co można zrobić, żeby jakość wody się jeszcze bardziej nie pogorszyła? Eksperci twierdzą, że oprócz racjonalnego wykorzystywania nawozów w rolnictwie i ograniczenia zrzutów ścieków przemysłowych, trzeba postawić na lepsze egzekwowania przepisów, a przede wszystkim na renaturyzację. A więc na przywrócenie rzekom ich naturalnego stanu.

- Trzeba chronić łąki, mokradła, tereny podmokłe i ograniczyć inwestycje w infrastrukturę hydrotechniczną. Renaturyzacja poprawia jakość wód powierzchniowych, spowalnia jej odpływ i zwiększa retencję. Do tego jest to rozwiązanie proste i tanie, bo polega na zaniechaniu ingerencji w naturę – twierdzi Krzysztof Skąpski z firmy Alternator. - Dziś widzimy, że wielkoskalowe obiekty hydrotechniczne więcej problemów powodują niż rozwiązują. Nawet inwestycje w transport rzeczny, według mnie, nie miałyby sensu. To transport mało efektywny i wolny, na dłuższą metę szkodzący gospodarce wodnej. Więcej można na tym stracić niż zyskać – dodaje Skąpski.

Przemysł zagrożony w rozwoju

Według szacunków World Economic Outlook, już w 2025 r. aż 1/3 światowej populacji będzie żyła na obszarach zmagających się z niedoborem wody. Polska należy do najbardziej ubogich w wodę krajów Unii Europejskiej. Całkowite zasoby wody pitnej w kraju wynoszą4 mld m3 – to aż trzy razy mniej niż średnia europejska. Niektórzy eksperci twierdzą, że to ilość porównywalna do zasobów posiadanych przez Egipt.

– Brak wody będzie nas dotykał niestety coraz częściej. Nasze zasoby wodne będą z każdym rokiem się zmniejszać. Ma na to wpływ oczywiście globalne ocieplenie, ale też nierozsądne użytkowanie. Biorąc pod uwagę wykorzystywanie wody do mycia się, spłukiwania toalety, prania, gotowania czy picia wody z kranu, dzienne zużycie na osobę w Polsce wynosi ok 100 l. Do tego trzeba doliczyć mycie samochodów, podlewanie trawników itp. Wodę marnujemy też w inny sposób. Przykładowo, wyprodukowanie 1 kg mięsa drobiowego pochłania ok 4 300 l wody, a jednej bawełnianej koszulki 1000l wody – komentuje Robert Wagner z firmy SPIE Building Solutions.

Jak podkreśla Wagner, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, przemysł odpowiada za 72 proc. zużycia wody w Polsce.
To ok. 7 miliardów metrów sześciennych. Blisko 90 proc. zużycia wody z przemysłowego wskaźnika przypada na wytwarzanie i zaopatrywanie w gorącą wodę, parę wodną, gaz i energię elektryczną. Najwięcej wody zużywają branże spożywcza (nawet 70 proc. zużycia), a w dalszej kolejności przemysł ciężki i odzieżowy. Przy dalszym zmniejszeniu zasobów wody właśnie te branże będą miały największy kłopot.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki