Kontuzje z pewnością utrudniły selekcję Fernando Santosowi. Jedni piłkarze nie mogli przyjechać na zgrupowanie, a inni wypadali z gry w trakcie przygotowań do meczu z Czechami. To jednak nie może tłumaczyć tak złej postawy zespołu na stadionie w Pradze.
Początek meczu był prawdziwym dramatem w wykonaniu biało-czerwonych. Już po 30 sekundach Polacy przegrywali w Pradze, a dali się ośmieszyć i zaskoczyć po dalekim wyrzucie piłki z autu w pole karne, a akcję strzałem głową wykończył Ladislav Krejci. Piłkarze naszego zespołu nie zdołali się otrząsnąć, a już w trzeciej minucie stracili drugiego gola i zanosiło się na pogrom. Tym razem wszystko zaczęło się od straty piłki na własnej połowie, a Czesi pewnie wykorzystali szybko przeprowadzoną akcję. Gospodarze może mniej czasu utrzymywali się przy futbolówce, ale kiedy ją przejmowali to prezentowali się w sposób zdecydowanie bardziej dynamiczny.
Trener Fernando Santos mógł tylko bezradnie rozkładać ręce patrząc na to, co na boisku robią jego wybrańcy. A to wszystko wyglądało bardzo źle. Znowu były długie piłki w kierunki Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik oczywiście był bardzo dobrze pilnowany, więc tego typu zagrania nie mogły przynieść żadnego powodzenia. Strasznie patrzyło się na bezradność polskich piłkarzy. A ci, którzy liczyli, że Fernando Santos odmieni grę naszego zespołu narodowego jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki mogli czuć się bardzo rozczarowani. Najgroźniej było kiedy z dystansu huknął Karol Linetty, ale skutecznie interweniował bramkarz zespołu gospodarzy. Polacy za to zapłacili wysoką karę za fatalne błędy w defensywie. W końcówce tej części gry Czesi mogli strzelić jeszcze jednego gola, ale biało-czerwonych uratował Wojciech Szczęsny, który zaliczył dwie udane interwencje.
W drugiej połowie początkowo obraz gry wyglądał podobnie jak w pierwszej połowie i to pomimo tego, że na boisku pojawili się Karol Świderski i Michał Skóraś. Zamiast gola kontaktowego dla biało-czerwonych mieliśmy za to trzeciego gola dla Czechów i to spotkanie było rozstrzygnięte. Fernando Santos chciał zmienić obraz gry zespołu i jeszcze na boisko wpuścił Nicolę Zalewskiego. Te zmiany i wprowadzenie zawodników młodych i dynamicznych przyniosły efekt. Trzeba jednak pamiętać, że Czesi mieli już korzystny wynik i też robili zmiany, bowiem boisko opuścili podstawowi piłkarze. Polacy jednak przejęli inicjatywę i coraz częściej pojawiali się w okolicach pola karnego rywali. Długo to jednak nie przynosiło żadnego efektu.
Dopiero w samej końcówce spotkania, w zamieszaniu podbramkowym, honorowego gola strzelił Damian Szymański. To oczywiście było już za późno, ale druga połowa pokazała, że drużyna potrzebuje na skrzydłach zawodników bardziej zdecydowanych i dynamicznych. I to już w poniedziałkowym meczu na PGE Narodowym w Warszawie z reprezentacją Albanii.
CZYTAJ TAKŻE: Takie kontrowersyjne i pamiętne oprawy przygotowali kibice. Budzą skrajne emocje
- Ciężko powiedzieć coś o takim początku. To jest nie do zaakceptowania. Nie możemy tak zacząć meczu. Musimy przeprosić kibiców. To był bardzo zły mecz w naszym wykonaniu i nie możemy zakłamywać rzeczywistości. Trzeba spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć sobie kilka mocnych słów. Teraz może być już tylko lepiej – powiedział Jan Bednarek, obrońca biało-czerwonych.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?