"Czas przestać się ukrywać" - kobieta, którą zgwałcono w Gdyni, pisze o tym na swoim profilu

Wpis dziewczyny, udostępniony dalej przez kilka tysięcy osób, wywołał wielkie poruszenie. Oto po raz pierwszy ofiara gwałtu - nie celebrytka chroniona swoją sławą, a zwykła dziewczyna - powiedziała o tym publicznie. W kraju, w którym niespełna dziesięć procent ofiar gwałtów w ogóle je ujawnia, to wielki krok.

Kilka lat temu fundacja Ster ogłosiła, że - według badań - ofiarą tego przestępstwa może padać nawet co piąta Polka. Prosta statystyka wskazywałaby, że każdy z nas zna kogoś, kto gwałtu doświadczył, gdy tymczasem źródłem takiej wiedzy były programy typu 997, a nie prywatne rozmowy. Badania przeprowadzono już po tym, gdy w świat poszło słynne pytanie „czy można zgwałcić prostytutkę” i prześmiewcze dyskusje o tym, że „w małżeństwie to nie gwałt”. Pewnie takie myślenie wpłynęło na liczby, bo z danych fundacji wynikało, że sprawcy gwałtów to najczęściej byli (63 proc.) lub obecni (22 proc.) partnerzy. W 53,1 proc. ofiara nie mówi o gwałcie nawet najbliższym, „czuje wstyd i zażenowanie” (62 proc.). Pojawiają się natomiast opinie o niekompetencji śledczych, lekarzy i sądów, którzy mają do czynienia z gwałtami. Dlatego, mimo że rocznie ofiarami gwałtów pada nawet ok. 30 tys. kobiet, to zarejestrowanych przez policję zgłoszeń jest ok. 2 tys. rocznie.

Więc wpis Wiki - używając reklamowego sloganu - robi wielką różnicę. Nie wiem, co miało wpływ na jej decyzję - czy akcja #metoo, w której coraz więcej kobiet ujawnia, że w pewnym momencie swojego życia były ofiarami przemocy seksualnej, jak chcieliby niektórzy. Po przeczytaniu jej wpisu wolę myśleć, że Wiki jest tak silną osobą, że nie pozwoli traktować siebie jako winnej tego, co się stało: ani policji, ani ludziom na ulicy. To nie ona ma się wstydzić i ukrywać. Gwałt jest zawsze winą gwałciciela.