- Około godziny 11 przed południem pomogliśmy w przestawieniu mebli koleżance, która wróciła do sekretariatu po dłuższym zwolnieniu lekarskim. W podzięce kobieta poczęstowała nas cukierkami, głośno zachwalając, że są smaczne, a „niektóre z alkoholem” - relacjonuje Jarosław Baciński, inspektor PWUOZ i szef NSZZ Solidarność w tej instytucji, który trzy lata temu starał się o stanowisko konserwatora (przegrał wówczas z obecnym konserwatorem Dariuszem Chmielewskim).
I dodaje: - Po upływie około 30 minut w drzwiach mojego pokoju stanęły dwie funkcjonariuszki policji z drogówki, informując o zgłoszeniu dotyczącym spożywania alkoholu w godzinach pracy. Zjadłem kawowego cukierka, więc efektem dmuchania w alkomat był wynik 0,00, ale do dziś nie dowiedziałem się, kto usłyszał naszą rozmowę o słodyczach i złożył donos. Uważam, że było to zniesławienie, próba dyskredytacji mnie jako działacza Solidarności, a być może wręcz znalezienia pretekstu do dyscyplinarnego zwolnienia z pracy - podkreśla inspektor.
Komendant miejski policji w Gdańsku odmówił Bacińskiemu udzielenia informacji o autorze zawiadomienia. Zastrzegł jednak, że dysponuje nagraniem rozmowy ze zgłoszenia oraz pozostałą dokumentacją interwencji. Jak wyjaśnił komendant - przestępstwo zniesławienia, na które wskazuje Baciński, ścigane jest z oskarżenia prywatnego, a mundurowi przekażą nagranie i wszystkie dokumenty sądowi, o ile wyda on im takie polecenie.
Opowieść Jarosława Bacińskiego potwierdza Jan Tusk, również inspektor PWUOZ, członek Solidarności i społeczny inspektor pracy, który pomagał mu w przemeblowaniu, ale na słodycze się nie skusił.
- Cała ta sytuacja wpłynęła bardzo źle na poziom stresu, atmosferę pracy i sposób działania urzędu: zamiast podejmować dobre decyzje, pracownicy mogą się teraz koncentrować wyłącznie na tym, by nie popełnić jakiegoś uchybienia, które mogłoby być wykorzystane przeciwko nim. Poza tym nie jesteśmy kierowcami komunikacji miejskiej, gdzie trzeźwość powinna być badana na każdym kroku. Jeśli natomiast było podejrzenie, pracodawca powinien sprawdzić pracownika rano, jeszcze przed dopuszczeniem do pracy, a nie po kilku godzinach - około 11.30 - mówi.
Nieoficjalnie w urzędzie słyszymy, że to nie pierwszy akt konfliktu, a w relacjach Bacińskiego z kierownictwem od dawna iskrzy. Jednak gdy formalnie występujemy z pytaniem o to, kto i na jakiej podstawie zawiadomił policję, oraz z prośbą o komentarz, konserwator do opisywanego zdarzenia nie odnosi się wprost.
- Praca w instytucjach związanych z kulturą, nauką czy sztuką przyciąga także ludzi, których cechuje wysoki próg wrażliwości. Nie inaczej bywa, na szczęście incydentalnie, w Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. W zderzeniu z nominalnie surową materią urzędu generuje to czasami zaskakujące sytuacje. W trakcie kadencji jednego z poprzednich konserwatorów pracował w urzędzie inspektor, który zabarykadował się w piwnicy, nie chcąc wydać archiwaliów petentowi. Inny przegrodził się w pokoju regałami i kontakt z nim był utrudniony - mówi Marcin Tymiński, rzecznik prasowy PWKZ/WUOZ w Gdańsku.
Więcej o sprawie przeczytasz kupując e-wydanie gazety.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?