Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cudowne wyuzdanie, czyli nowy album "Perotyka" Pera Oscara Dahlberga

Redakcja
Obraz Pera Oscara Dahlberga  z albumu "Perotyka"
Obraz Pera Oscara Dahlberga z albumu "Perotyka" Obraz z albumu "Perotyka"
O nowym albumie Pera Oscara Dahlberga "Perotyka", na kilka dni przed walentynkami, rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz

H.T.: Chciałbym od razu zastrzec, że komentując obrazy z albumu "Perotyka", nie będę wypowiadać się na temat urządzeń męskich!
G.P.: Urządzeń...?! Ależ panie Henryku, mówi pan jakby to były jakieś grabie albo widły. Tymczasem Per Dahlberg przyrównał męskość do tulipanów. Tylko zerwać i do wazonu wstawić. Pod rysunkiem napis: Touch mon Tulipetto!
H.T.: Piękne wazony uwielbiam, szczególnie takie z łabędzią szyjką, ale czy znakomity sopocki artysta nie poleciał cokolwiek po bandzie? Czy jego "Perotyka" nie budzi w pani pewnego zakłopotania?
G.P.: Marek Karewicz, gdy zapytałam go, czy lubi fotografować akty, odpowiedział: po co fotografować, skoro kobieta już się rozbierze? Per Dahlberg na szczęście nie porzucił pracy...
H.T.: Ja nawet skłonny byłbym przypuszczać, że malarz nie przestanie drążyć wdzięcznego obiektu swoich wizji artystycznych i że nawet wykreuje jeszcze śmielsze formy aktów.
G.P.: Jego akty nie są tak do końca aktami. Modelka ma na sobie gorset, pończochy z klamerkami i dessous w kształcie motyla. Jest tak ubrana, jakby... była naga! Przypomina mi Kalinę Jędrusik, która na ekranie telewizora zdejmowała rękawiczkę. Cała męska Polska wstrzymywała oddech...
H.T.: Kiedy chodziłem do Teatru Współczesnego na przedstawienia z Kaliną Jędrusik, siadałem w pierwszym rzędzie. A gdy wziąłem album Dahlberga do ręki po raz pierwszy, poczułem się zszokowany. Dopiero potem zaczęły mnie ogarniać wątpliwości. Bo to sztuka chłodna, choć też niezwykle wysmakowana. Co pani zdaniem nadaje jej ten niezwykły smak?
G.P.: Te erotyki mają klasę. Są eleganckie i poetyckie. To nagość za koronkową woalką. Modelka jest tu wyuzdaną, ale szczęśliwą kobietą. Przypomina modelki z erotycznych zdjęć z lat przedwojennych. Te krągłe, alabastrowe damy oparte o kamienny filarek albo wypinające pupę do lustra. Pamięta pan?
H.T.: Luster to ja nie pamiętam, ale kiedy nadarzała się okazja do oglądania dam w stroju niedbałym, to nie odwracałem się plecami.
G.P.: Na ścianie w kuchni mojej koleżanki wisi zdjęcie pięknej kobiety w pozie dość perwersyjnej. Przychodzą koledzy i oczu oderwać nie mogą. Gdzie taką babkę można wyrwać? - pytają. Ona odpowiada: Na cmentarzu. To moja prababka...
H.T.: I wśród prababek nie brakowało babek...
G.P.: Pończochy z klamerkami na krągłych udach kobiet. Ktoś kiedyś powiedział, że to jest właśnie poezja miłości.
H.T.: Dahlberg damską bieliznę traktuje niczym sztukę dekoracyjną. Nakłada ileś tam warstw tych jego ulubionych "motylków", falbanek, podwiązek...
G.P.: Podwiązka... W filmie "Pół żartem, pół serio" Marilyn Monroe, która gra na ukulele, wypada zza podwiązki piersiówka z burbonem...
H.T.: Tak, MM upajała nie tylko uwodzicielskimi spojrzeniami. Tu wspomnę, że za młodu ogromnie lubiłem piękne, ocierające się o erotyzm rysunki Mai Berezowskiej, dla której nie istniało nic wspanialszego niż ludzkie ciało. "Póki żyję, będę rysować ciała. Bez miłości nie byłoby życia" - głosiła, ściskając pędzelek w dłoni. Później gdzieś oglądałem kilkadziesiąt szokujących erotyków Franciszka Starowieyskiego, który słynął z tego, że uwielbiał bezwstyd nagiego ciała.
G.P.: Rysunki Dahlberga kojarzą mi się z erotyką obrazów Balthusa, o których jeden z poetów pisał: "Wyobraźcie sobie młodą kobietę o czarnych oczach, w krótkiej koszulce, która czesze włosy. Jedną nogę opiera na krześle kuchennym czy ogrodowym, pokazując swoje dojrzałe łono. (...) Ale to nie jej ciężka lewa pierś czy miękkie uda wywoływały mroczne pożądanie (...); to pożądanie mogłyby także wywołać dwa niebieskie pantofelki, które dotykają skóry jej stóp".
H.T.: Kwintesencja erotyzmu. Dahlberg nadaje kulistej krągłości modelek formy wyzywającej prowokacji. Przypomina się fraza z Tuwima: "Niechaj mu się w oczach jej nagość kłębi". Można się sprzeczać, czy akty u Dahlberga to obrazy perwersyjne, lubieżne, wyuzdane?
G.P.: Znów sięgnę po Balthusa. Pamiętam, jak zapytałam kiedyś o jego obrazy pewną celebrytkę. Chciałam ją jakoś sprowokować do rozmowy o erotyce, mówiąc, że zdaniem jednego mojego przyjaciela, kobiety na tych aktach są wyuzdane. Celebrytka wpadła w szał: "Z kim pani się przyjaźni?! Z idiotą?!" - ryknęła. Trzeba uważać z tym słowem "wyuzdany", wzbudza niezdrowe emocje...
H.T.: Odstęp między pojęciami lubieżności i wyuzdania to teren niebezpiecznie zaminowany. Dahlberg zręcznie balansuje.
G.P.: Jego rysunki w albumie określiłabym słowami, na przekór celebrytce: cudownie wyuzdane, narkotycznie kobiece, płomiennie delikatne, pulsujące, jakieś, rzekłabym nawet, alkoholowe...
H.T.: W albumie Dahlberga rzucają się w oczy pewne artystyczne obsesje. Pierwszą z nich sygnalizuje fascynująca okładka. Po czym wewnątrz pojawia się kilkanaście wariacji na kanwie tej okładki, aż po kulminację w zmysłowej rozkoszy, którą artysta komentuje: Slide and Glide.
G.P.: Zapytałam koleżankę, co właściwie znaczy owo "Slide and glide". A ona: Czy może chodzi o jakiś kontekst kulinarny? Potem zainteresował się kolega: Czy to jest jakaś terminologia lotnicza? No cóż, w pewnym sensie... "Suń i fruń" - to chyba w miarę trafne tłumaczenie.
H.T.: Samo sedno. Kilka prac w "Perotyce" rozgrywa się jakby bezpośrednio na grzesznym wzgórku Wenery. Co tu jednak znamienne, artysta nigdy nie narusza granicy dobrego smaku. Dla przykładu, jeden z najbardziej prowokujących obrazów "Mont de Venus" artysta opatrzył podpisem "Zasmakuj rozkoszy".
G.P.: Mnie podoba się podpis "Pocałunku Love błagam". To krzyk pełnego desperacji ciała.
H.T.: Ciało absorbuje wyobraźnię autora "Perotyki" do szpiku kości. Zwłaszcza pewien intymny detal, rysowany w ujęciach wolnych od fałszywego wstydu, acz czasem drastycznych. Dahlberg manifestuje radość z obecności płci pięknej. A dzieje sztuki to dzieje tego piękna w rzeźbie antycznej, w rzeźbach i freskach Michała Anioła, potem w tłustych daniach miłosnych Rubensa, jak o nich mówi Szymborska.
G.P.: Paul Valery powiada, że akt jest dla artysty tym, czym miłość dla poety. Czy w "Perotyce" jest tylko miłość, czy przede wszystkim seks? Woody Allen rzekłby pewnie na to: "Miłość jest odpowiedzią, ale kiedy czekasz na tę odpowiedź, seks zadaje całkiem interesujące pytania".
H.T.: Przenikliwość Woody Allena zdumiewa. Ale skoro ocieramy się o światek filmowy, przypomnę, że jeszcze całkiem niedawno Federico Fellini, kiedy wybierał się do Ameryki po odbiór Oscara, wyznał, że nagroda, owszem, cieszy go, ale tak naprawdę ma tylko jedno marzenie, mianowicie, aby spotkać Mae West, ową słynącą z radosnej zmysłowości seksbombę o wyjątkowo bujnych kształtach. A więc tylko to jedno absorbowało wyobraźnię twórcy "Miasta kobiet"...
G.P.: A mnie przypomniała się inna seksbomba, Bardotka. Słynęła ze swojego pięknego ciała, które chętnie pokazywała. BB kiedyś wyznała: Dlaczego miałabym się wstydzić rozebrać przed lekarzem? Przecież to taki sam mężczyzna jak każdy inny.
H.T.: Bywała w swej bezpośredniości rozbrajająca. Czy to nie od jej buntu w obyczajach zaczęła się epoka zrywająca z gorsetami i z tą całą hipokryzją uczuć? Ale chcę spytać, czy może pani domyśla się, dlaczego "damskie rewersy" Dahlberg pozbawia koloru?
G.P.: Pan by wolał jakie? Różowe? Znów przywołam Apollinaire'a: "Pośladki cudownie ruchliwe i posłuszne kocham was".
H.T.: Kolory mają swoje intymne znaczenia. Obrazy Dahlberga są radosne, nie ma w nich odcieni "piekła seksu", aberracji. I nie budzą "grzesznej żądzy".
G.P.: Żądzy grzesznej nie budzą, bo one nie są dla erotomanów. Te obrazy to jest ukłon w stronę kobiety. To symfonia pięknej erotyki. Zresztą erotyzm chyba nie ma nic wspólnego z pożądaniem. On jest w wyobraźni tego, kto te rysunki ogląda. Święty Paweł pisał, że nieczyste jest oko, które patrzy. Jan Nowicki kwitował: Nie ma co demonizować seksu. Kochać się z młodymi dziewczynami? One od tego w końcu są...
H.T.: Stawia mnie pani w rozkroku. Między świętym autorytetem a uroczym królem krakowskich libertynów. Lecz na koniec spytam, jak pani sądzi, czy erotologia Pera Dahlberga spotka się z atakami jako dzieło nieobyczajne i będzie awantura? Posypią się zarzuty, że artysta ociera się o pornografię?
G.P.: A nawet gdyby, to będą to ataki jak ze słynnej fraszki Sztaudyngera: "Dwaj starcy ujrzeli Zuzannę w kąpieli, chcieli postraszyć, ale czym nie mieli"...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki