Ile dzieci choruje na COVID-19 na Pomorzu? Niestety, ustalenie konkretnej liczby jest bardzo trudne. Wojewódzka Stacja sanitarno-Epidemiologiczna podaje tylko liczbę zakażonych uczniów. Jednak tylko na podstawie tych danych wyraźnie widać, że z dnia na dzień chorych dzieci jest coraz więcej. W piątek, 16 października raportowano o 147 uczniach z potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2, a we wtorek, 20 bm. już o 249 potwierdzonych przypadkach.
Jak dzieci znoszą koronawirusa?
Do tej pory dzieci wymagające hospitalizacji trafiały jedynie do szpitala zakaźnego przy ul. Smoluchowskiego w Gdańsku. Przygotowano tam 39 miejsc dla zakażonych pacjentów na 49-łóżkowym oddziale. Od tego tygodnia zwiększy się baza łóżkowa dla najmłodszych pacjentów. Po przekształceniu szpitala w Tczewie w placówkę dedykowaną chorym na COVID-19, utworzono tam 25-łóżkowy oddział dla dzieci. Na szczęście dzieci chorują głównie w warunkach domowych.
- W tej chwili są problemy w województwie małopolskim, na Pomorzu nie, i oby tak zostało - mówi dr Sławomira Niedźwiecka, ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego dla dzieci w Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. - Większość pacjentów przebywa w izolacji domowej lub kwarantannie. Sanepid udostępnia nasz telefon oddziałowy i rodzice mogą być z nami w kontakcie. Wiele spraw można załatwić przez telefon.
Pediatrzy twierdzą, że przebieg choroby u dzieci przeważnie jest łagodny. Na ogół ogranicza się do infekcji górnych dróg oddechowych, z kaszlem, który się długo utrzymuje. - Były pojedyncze przypadki, gdy po takim telefonie od rodziców zadecydowaliśmy o wezwaniu karetki covidowej i przewiezieniu dziecka do szpitala zakaźnego - słyszę na oddziale. - Czasem okazywało się, że wystarczy obejrzeć dziecko, osłuchać i można je odesłać do domu.
Nastolatki przechodzą zakażenie jak młodzi dorośli. Czyli łagodniej. Większym problemem są noworodki i młodsze niemowlęta, które mogą mieć problemy z jedzeniem. Są one jednak przejściowe i najczęściej dzieci w dobrym stanie wracają do domu.
W szpitalu zakaźnym jedno z rodziców może przebywać z dzieckiem na oddziale. Nie ma jednak zgody, by rodzice się wymieniali.
- Zdarzały się też sytuacje, gdy na jednej sali leżał chory rodzic i chore dziecko - mówi dr Niedźwiecka. - Zakaźnicy z oddziałów dla dorosłych leczyli rodzica, pediatrzy zajmowali się dzieckiem. Jeśli stan rodzica lub dziecka pogarsza się, ze względów psychologicznych musimy rozdzielać pacjentów. Gdy się poprawiają, łączymy znów rodziny.
Czy w razie potrzeby znajdą się respiratory dla dzieci?
Na oddziale leczone są także zakażone kobiety w ciąży, w tym również ciężarne nieletnie pacjentki z wirusem SARS-CoV-2.
Do lekarzy nie docierają na razie informacje o "pocovidowych" powikłaniach u dzieci. Takie doniesienia, dotyczące długofalowych konsekwencji zakażenia, zbiera prof. dr hab. Magdalena Marczyńska z Kliniki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego WUM.
Pomorscy pediatrzy podkreślają, że nie spotkali się do tej pory z ciężkimi przypadkami, wymagającymi tlenoterapii czy respiratoterapii.
- Jednak trochę się obawiamy o OIOM - mówi dr Niedźwiecka. - To nie jest tylko problem pandemiczny, ogólnie w naszym województwie brakuje dziecięcych oddziałów intensywnej terapii. Szpital dziecięcy na Polankach ma obłożone respiratory. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, ale jeśli już - może to być to duże wyzwanie.
Dr Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki, uspokaja, że w razie pogorszenia sytuacji będzie można wykorzystać oddziały chirurgii dziecięcej. - Mamy trzy takie miejsca na Pomorzu, które są zaopatrzone w oddziały intensywnej terapii - twierdzi dr Jerzy Karpiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?