Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co naprawdę sprzedał Julke

Piotr Weltrowski
Agencja Rozwoju Pomorza zarzuca Sławomirowi Julkemu, iż złamał zapisy umowy, sprzedając kawiarenki Ruchowi
Agencja Rozwoju Pomorza zarzuca Sławomirowi Julkemu, iż złamał zapisy umowy, sprzedając kawiarenki Ruchowi Przemek Świderski
Trzy kawiarenki należące do Sławomira Julkego, jednego z głównych bohaterów tzw. afery sopockiej, przejmie 1 października spółka Ruch SA. Transakcja ta często była przywoływana w kontekście afery, postanowiliśmy więc sprawdzić dokładniej, czego dotyczyła i jaki miała przebieg. Okazało się, iż cały czas towarzyszą jej spore niejasności.

Pozbyć się kawiarenek, mieszczących się w Sopocie przy ul. Bohaterów Monte Cassino, w Gdyni przy ul. Świętojańskiej oraz w Gdańsku przy Długim Targu, Julke chciał już dwa lata temu. Dał nawet ogłoszenie do prasy. Interesowała go kwota 1,2 mln zł. Kupca jednak nie znalazł.

Do pomysłu wrócił w połowie zeszłego roku, kiedy dowiedział się, iż do kupienia jest dom towarowy w centrum Sopotu. Wtedy też rozpoczął negocjacje z Ruchem. Sprzedaż kawiarenek miała mu zapewnić wkład własny potrzebny do uzyskania kredytu na zakup nieruchomości. Miała, ale nie zapewniła. Okazuje się bowiem, iż biznesmen ostateczną umowę z Ruchem podpisał dopiero 19 czerwca, czyli w momencie gdy był już właścicielem Laury. Wcześniej, bo 8 lutego, podpisano jedynie umowę przedwstępną, a Julke otrzymał tylko niewielką zaliczkę.

Skąd więc miał pieniądze na dom handlowy?
- Środki na pierwszą ratę pochodziły między innymi z planowanej przeze mnie sprzedaży jednej z moich nieruchomości, co musiałem zrobić właśnie ze względu na przeciągające się negocjacje z Ruchem - tłumaczy Julke.

Co ciekawe, nieruchomość, o której mowa - inny z lokali Julkego - sprzedana jednak nie została. Owszem, podpisano akt notarialny, lecz jakiś czas później umowę rozwiązano za porozumieniem stron.
- Wcześniej zastrzegłem sobie, że jeśli uda mi się zdobyć środki, to będę mógł się wycofać. Tak też się stało, bo dostałem kredyt bankowy pod zastaw innych moich nieruchomości - mówi biznesmen, demonstrując stosowne dokumenty i zaznaczając, iż nie ma nic do ukrycia.

Treści umowy podpisanej z Ruchem pokazać nam jednak nie może. Transakcja została objęta klauzulą tajności. Biznesmen nie zdradza więc kwoty, za jaką sprzedał kawiarenki. Jednak według naszych ustaleń, Ruch zobowiązał się zapłacić mu niewiele ponad 2,2 mln zł.
Pytanie tylko, za co? W tej kwestii żadna z zainteresowanych stron odpowiedzi, przynajmniej wprost, udzielić nie chce. Wiadomo jednak, iż Julke lokale w Gdańsku i Gdyni jedynie dzierżawił. W przypadku sopockiej kawiarenki stał się właścicielem lokalu, ale dopiero gdy kupił Laurę. Tu sprawa jest jasna - wydzierżawi go Ruchowi. Co z kawiarenkami w Gdyni i Gdańsku?

- Mogę powiedzieć, iż była to standardowa umowa podpisywana przy tego typu inwestycjach, więcej informacji udzielić nie mogę - stwierdza Dariusz Kołacz, wiceprezes spółki Ruch SA.
Julke wypowiada się w podobnym tonie, zdradzając jednak więcej szczegółów. - Know -how, wyposażenie, zapasy, odstępne i prawo wejścia w stosunek najmu są z reguły przedmiotem takich umów. W skrócie nazwałbym to przejęciem takim, jakich tysiące następuje każdego roku na rynku - mówi.

Tu jednak pojawiają się wątpliwości, a formułują je przedstawiciele Agencji Rozwoju Pomorza, do której należy budynek, gdzie mieści się gdańska kawiarenka. - Jesteśmy zdziwieni medialnymi doniesieniami na temat tej transakcji. Innych informacji nie mamy. Wysłaliśmy do Ruchu pismo z prośbą o wyjaśnienie całej sprawy. Według mojej oceny, pan Julke nie miał prawa sprzedać lokalu, nie miał też prawa podnająć go, gdyż tego zabrania umowa - powiedział kilka dni temu w rozmowie z nami Łukasz Żelewski, prezes ARP.

Co na to Julke? - Prosiłbym, aby pan Żelewski, który był przeze mnie informowany o tym, że zamierzam zbyć kawiarnie, nie udawał, że nic nie wiedział o całej sprawie. Mam e-maile, z których wynika, że był o tym przeze mnie informowany, bo właśnie z tego względu, że chciałem zbyć kawiarnie Ruchowi, ARP zgodziła się na przedłużenie mojej umowy, na potwierdzenie czego zawarty został stosowny aneks - mówi biznesmen, pokazując ów aneks.
Korespondencji z Żelewskim nam jednak nie ujawnia - stwierdza, iż znajduje się ona w prokuraturze. Biznesmen twierdzi też, iż według analizy jego prawnika, cała transakcja nie narusza umowy z agencją.
Zwracamy się więc z kolejnym pytaniem do prezesa ARP. Potwierdza nam on, iż aneks do umowy podpisany został, uważa jednak, iż nie miało to żadnego związku ze sprawą Ruchu.

Podtrzymuje też swoje zdanie. - Owszem, pan Julke informował mnie, ale tylko o zamiarach, natomiast nie miałem i nie mam pojęcia, co nabył od niego Ruch - rzuca Żelewski.
Pytamy więc o to, co się stanie, gdy 1 października Ruch, zgodnie z umową podpisaną z Julkem, przejmie kawiarnię.

- Jeżeli NIP na rachunku za kawę będzie należał do Ruchu, a nie do firmy pana Julkego, to wtedy zapytam prawników, co robić - stwierdza Żelewski.
Najspokojniej reaguje Ruch. - Odpowiedź na pismo administratora budynku została już wysłana. Jestem pewien, że sprawa zostanie wyjaśniona, gdyż według naszej oceny, żadne kontrowersje nie istnieją - stwierdza wiceprezes Kołacz.

Jak udało nam się dowiedzieć, w piątek pismo Ruchu trafiło do ARP. Prezes Żelewski stwierdził jednak, iż zanim skomentuje jego treść, będzie musiał dokładnie je przeanalizować. Podtrzymał też swoje wcześniejsze słowa dotyczące całej sprawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki