Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cierpienia krowy w kiełbasie nie widać. Jest gigantyczna afera!

Lucyna Talaśka-Klich
Afery wybuchają najczęściej w krajach, w których nie ma obowiązku ubezpieczania zwierząt.
Afery wybuchają najczęściej w krajach, w których nie ma obowiązku ubezpieczania zwierząt. KPP Rawa Mazowiecka
Nieprzebadane mięso z ubojni na Mazowszu rozjechało się po Europie. Jest gigantyczna afera. Za skandaliczne zachowanie grupki chciwych ludzi obrywa cała branża. Nie po raz pierwszy!

Kupię bydło pourazowe, maciory, knury, wyrejestrowanie, płatność gotówką, odbiór o każdej porze (...) Dalej jest numer telefonu i imię kupującego. Takich ogłoszeń jest wiele. Czy ubojnia na Mazowszu, którą pokazano pod koniec stycznia w reportażu dziennikarzy TVN pt. „Nielegalny proceder w mazowieckiej ubojni. Handel chorymi i martwymi krowami” jest jedynym niechlubnym wyjątkiem?

- Oczywiście, że nie! - twierdzi rolnik z woj. kujawsko-pomorskiego. Zaznacza, że będzie mówił tylko o faktach, a nie o domysłach. I to na przykładzie własnego gospodarstwa, w którym ma krowy. - Przez dziesięć ostatnich lat sprzedałem takim pośrednikom około dwudziestu zwierząt po urazach - przyznaje.

Problem zaczyna się u rolnika

Internauta przedstawiający się jako „tomrolnik” napisał: „ (...) Takie coś zaczyna się u rolnika. Rolnikowi choruje krowa lub świnia. Rolnik nie chce mieć straty i od rolnika kupuje to handlarz co ma układ z ubojnią, ubojnia ma układ z weterynarzem, który zezwala na dalszy handel, przerób. A potem rolnicy narzekają, że nie mogą nic sprzedać, że niskie ceny za płody! I wychodzą na ulice.”

Przeczytaj też: Po skandalu w ubojni w Polsce trwa audyt unijnych inspektorów. Minister: zero tolerancji

- Nie mam sobie nic do zarzucenia - twierdzi rolnik (ten, który sprzedał pośrednikom krowy po urazach). - Sumienie mam czyste! To nie były zwierzaki, które leżały na plecach. Uszy miały uniesione do góry, pełne oko (nie wpadało do oczodołów). Przeszły np. porażenie poporodowe, miały połamane nogi, albo chudły po skręcie trawieńca (nie mogły jeść tyle, co zwykle). Czasami krowa była leczona tylko kroplówkami witaminowymi. Mięso z nich było pełnowartościowe.

Dlaczego to zrobił? - Żeby nie stracić jeszcze więcej - wyjaśnia. Bo za krowę pourazową można dostać 700-800 zł, za taką „podejrzaną” ok. 400 zł. I dodaje: - Niech nikt nie próbuje zwalić winy na rolników! Rząd ma kupę kasy np. dla kół gospodyń wiejskich, chce się chwalić eksportem polskiej żywności, a sprawa uboju sanitarnego nie jest załatwiona od wielu lat.

Inspekcja Weterynaryjna wyjaśnia, że zwierzęta niezdolne do transportu do rzeźni (chodzi o dobrostan), powinny zostać uśmiercane w gospodarstwie, jest to tzw. ubój z konieczności. W każdym z powiatów jest od kilku do kilkunastu osób posiadających kwalifikacje ubojowca. Wykazy znajdują się w Powiatowych Inspektoratach Weterynarii.

Warto wiedzieć: Czy emeryturę można pobierać z KRUS i ZUS jednocześnie? Od czego zależy jej wysokość?

W zestawieniu rzeźni z woj. kujawsko-pomorskiego, które wyrażają zgodę na przyjęcie tusz zwierząt rzeźnych pochodzących z ubojów z konieczności jest 7 zakładów. Prywatnych firm do niczego zmusić nie można.

- Tych zakładów jest o wiele za mało! - uważa rolnik. - I dlatego pośrednicy mają co kupować po cichu. Ci co do mnie przyjeżdżają, są ekspertami w swojej branży. Wiedzą jak wciągnąć krowę do samochodu, jak ją położyć, żeby w razie kontroli nie wzbudzała podejrzeń. No i przecież pośrednikowi też zależy, żeby jeszcze żywa do rzeźni dojechała.

- Niektórzy rolnicy myślą głównie o pieniądzach, zwierzęta traktują jak przedmioty - uważa lekarz weterynarii, który wie na czym polega proceder. - Cierpienia krowy w kiełbasie nie widać.

Inny lekarz weterynarii mówi: - Wiem, że w każdej grupie zawodowej znajdą się czarne owce, także w naszej, ale jak można narażać zdrowie innych? Jedzenie nieprzebadanego mięsa stwarza zagrożenie poważnych zatruć. Toksyny bakteryjne, albo same bakterie, nie dają tak szybkich objawów jak zatrucie cyjankiem, ale mogą być przyczyną poważnych chorób, a w przypadku osłabienia organizmu nawet sepsy!

Chore i padłe krowy jechały na ubój do Białej Rawskiej spod Brodnicy. Małżeństwo biznesmenów z Obórek zostało przez sąd uznane winnym w aferze mięsnej. Sławomir G. dostał 1,5 roku bezwzględnego więzienia. Beata G. - 8 miesięcy w zawieszeniu. Czytaj też:Praca w regionie - oferty od 5 tys. złZginęli nim dosięgnęła ich sprawiedliwośćZarobki w toruńskiej straży miejskiejO wsi Obórki pod Brodnicą dowiedział się cały kraj w marcu 2013 r. Wtedy, gdy w ubojni pod Białą Rawską (woj. łódzkie) zatrzymano transport zwierząt. Z 24 transportowanych krów dziewięć było martwych. Inne były ciężko chore - stwierdzono m. in. zapalenie płuc, oskrzeli i jelit. Od tego dramatycznego znaleziska rozpoczęło się prześwietlanie zakładów, gdzie miały być przerobione oraz dostawców. "Nowości" pisały o sprawie w reportażu "Biznes podszyty cierpieniem" (15.04.2013 r.).Ciężarówka z padłymi i chorymi krowami jechała właśnie z Obórek pod Brodnicą. To tutaj małżonkowie Beata i Sławomir G. prowadzili skup zwierząt. Jak ustaliła Prokuratura Rejonowa w Rawie Mazowieckiej,  przedsiębiorcy brali udział wraz z Piotrem M., właścicielem ubojni pod Białą Rawską, w okrutnym i nielegalnym biznesie. Chodziło o skup bydła pourazowego i chorego, jego ubój, rozbiórkę i wprowadzanie do obrotu.Źródło: Uwaga! TVN: Nocą przerabiają chore i padłe krowy. „To stanowi zagrożenie dla życia”zdjęcie ilustracyjne

Chore krowy spod Brodnicy. Jest wyrok! Małżeństwo Beata i Sł...

Jego zdaniem pourazowe krowy trafiają nie tylko od biednych rolników, ale i od takich co mają nawet 150 sztuk bydła: - Z pazerności i braku odpowiedzialności!

Afera w ubojni na Mazowszu jest podobna do kilku innych spraw sprzed lat. „Gazeta Pomorska” pisała o handlu wybrakowanymi zwierzętami (nie tylko krowami) już ponad 10 lat temu. Po tych artykułach pośrednicy stawali się na pewien czas bardziej ostrożni.

Krzysztof Jażdżewski, który do niedawna był zastępcą głównego lekarza weterynarii (ds. Zdrowia Zwierząt oraz ds. Unii Europejskiej i Współpracy z Zagranicą), pamięta że w ciągu ostatnich 6 lat były 4 afery mięsne (łącznie z tą na Mazowszu). - Koło Radomia, Bielska Podlaskiego i Rawy Mazowieckiej - wylicza. - Zwykle scenariusz był podobny: nielegalny ubój pod osłoną nocy.

Potrzebne twarde dowody

Posesję, na której teoretycznie nic się nie dzieje i jest zamknięta, trudno skontrolować. Bywało, że inspektorzy prosili o pomoc policję, ale by wejść do zamkniętej ubojni trzeba mieć twarde dowody, nakaz.

Jedną z najlepiej udokumentowanych spraw była ta sprzed sześciu lat. 16 marca 2013 r., łódzcy policjanci zatrzymali do kontroli samochód ciężarowy przystosowany do przewozu bydła. Z 24 przewożonych krów aż 9 było martwych, a stan 15 pozostałych pozostawiał wiele do życzenia. Z informacji przekazanych przez policję (także zdjęć i materiałów wideo) wynikało, że zwierzęta nie były w stanie samodzielnie opuścić tira i trzeba było humanitarnie zakończyć ich cierpienia. Transport przyjechał spod Brodnicy.

Nieco później - 18 marca, policjanci znaleźli niedaleko Białej Rawskiej, w woj. łódzkim, ciężarówkę - chłodnię, w której zmagazynowano ok. 18 ton drobnego mięsa i podrobów wołowych. Towar pochodził z jednego z pobliskich zakładów masarskich. Powiązali te sprawy.

Prokuratura Rejonowa w Rawie Mazowieckiej ustaliła, że małżonkowie Beata i Sławomir G. prowadzili skup zwierząt pod Brodnicą i współpracowali z Piotrem M. - właścicielem ubojni pod Rawą Mazowiecką, do której trafiały pourazowe i chore krowy.

30 października 2018 r. zapadł wyrok w tej sprawie. Najwyższy wymiar kary otrzymał Piotr M. - 3 lata bezwzględnego więzienia, 120 tys. zł grzywny i zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z żywnością.

Dlaczego dopiero po takim czasie zapadł wyrok? - Musieliśmy przesłuchać ok. 500 osób - wyjaśnia prokurator Kamil Bednarek z Rawy Mazowieckiej.

- Wyrok wciąż nie jest prawomocny, więc można przypuszczać, że sprawa potrwa łącznie ok. 8 lat - dodaje Jażdżewski. - Po takim czasie mało kto już pamięta o co w niej chodziło.

Jego zdaniem przestępcy mogliby być ścigani sprawniej, gdyby stróże prawa opierali się nie tylko na opiniach biegłych, ale i większej wiedzy swoich pracowników, a to pomogłoby uniknąć sytuacji w których osoby prowadzące nielegalny obrót żywnością nie otrzymują srogiej kary ze względu na rzekomo „niską szkodliwość czynu”. - Gdy włoska mafia zaczęła czerpać większe zyski z przestępstw w rolnictwie, to tamtejsza policja zatrudniła m.in. lekarzy weterynarii - mówi Jażdżewski. - Pomogło.

W Polsce lekarzy brakuje także w Inspekcji Weterynaryjnej. W niektórych powiatach wakaty czekają od lat. Mało tego! Rocznie z inspekcji odchodzi 150-200 osób. Nie chcą pracować za 3 tys. zł brutto. - To bardzo odpowiedzialna i niewdzięczna robota - mówi były inspektor. - Bywało, że wyzywano mnie od najgorszych. Mając prywatną praktykę zarabiam znacznie więcej.

Lekarze weterynarii wolnej praktyki mogą pracować np. w ubojni. Za ile? W zależności od wielkości zakładu - miesięcznie od 3 do 10 tys. zł brutto.

Niektórzy pracują na rzecz Inspekcji Weterynaryjnej jako tzw. lekarze wyznaczeni. Ale i to ma się zmienić. Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa zapowiedział, że Inspekcja Weterynaryjna zostanie wzmocniona a ubojnie będą płacić za nadzór i badanie mięsa inspekcji, a nie lekarzom. To ma wyeliminować sytuacje, gdy właściciel zakładu płaci swojemu pracownikowi za to, że on ma kontrolować jego firmę.

- To dobry pomysł, ale ciekawe czy znajdą się chętni - mówi były inspektor.

Zdaniem ministra trzeba będzie także zastanowić się nad obowiązkowym ubezpieczeniem zwierząt gospodarskich (w tym bydła) i zaoferować rolnikom pomoc (chodzi o koszty).

- Afery mięsne wybuchają najczęściej w krajach, w których nie ma obowiązku ubezpieczania zwierząt trafiających potem do uboju - uważa lekarz weterynarii.

- W październiku 2018 roku podobna afera mięsna wybuchła w Niemczech, wcześniej np. we Francji - mówi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. - Nie jesteśmy jedynym krajem z takim problemem, ale znaleźliśmy się na ustach Europy. Dlaczego? Bo generalnie produkujemy bardzo dobrą żywność, dużo jej eksportujemy i stanowimy ogromną konkurencję. Musimy zrobić wszystko, by wyeliminować wszelkie nieprawidłowości i udowodnić Unii Europejskiej, że jesteśmy bardziej święci od papieża!

W stolicy odbył się protest rolników pod nazwą "Oblężenie Warszawy 2019". Na miejscu było nawet kilka tysięcy osób, podaje jeden z uczestników.

Protest rolników w Warszawie 6.02.2019. Pod Pałacem Prezyden...

Agro Pomorska odcinek 49, premiera 5.02.2019

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Cierpienia krowy w kiełbasie nie widać. Jest gigantyczna afera! - Gazeta Pomorska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki