Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopcy Józefa Gładysza wicemistrzami Polski

Janusz Woźniak
materiały promocyjne
Dokładnie 10 lat temu na naszych łamach ukazała się informacja, że trener Józef Gładysz ogłasza nabór do Lechii młodych chłopców urodzonych w roku 1991/92.

Na pierwsze lipcowe zajęcia w 1998 roku rodzice przywieźli kilkunastu 6- i 7-latków. W tej grupie był Marcin i Łukasz. Trawa na bocznym boisku sięgała im do kolan. Trener tłumaczył, że zaczynają przygodę z piłką, a celem tworzącej się właśnie drużyny będzie zdobycie tytułu mistrzów Polski juniorów. Mali chłopcy chyba nawet nie zdawali sobie sprawy, co mówi do nich miły pan z siwą czupryną...

Przez te lata przez drużynę Gładysza przewinęło się kilkuset kandydatów na piłkarzy. Lechia, co było rzadkością w Polsce, stanowiła praktycznie w całości reprezentację Pomorza w ogólnopolskich rozgrywkach pucharowych. Zdobyła złoty medal w pucharze Kuchara i brązowy w pucharze Deyny. Kilka dni temu chłopcy Gładysza stanęli przed pierwszą szansą spełnienia celu, który trener postawił im 10 lat temu. Zdobyli mistrzostwo Pomorza juniorów młodszych, przeszli ogólnopolskie eliminacje i awansowali do turnieju finałowego. Z tych, którzy 10 lat temu przyszli na pierwszy trening, do Ostrowca Świętokrzyskiego grać o medale pojechali wspomniani Marcin i Łukasz.

Lechia - Wisła Płock 0:2
- Ten mecz może decydować o złotym medalu, pamiętajcie o tym. Trzeba dać z siebie wszystko - tłumaczył przed pierwszym gwizdkiem sędziego trener Gładysz.

Niestety, młodzi gdańszczanie jakby nie docenili wagi tych słów i umiejętności rywala. Zagrali za wolno, zabrakło koniecznej w takich przypadkach determinacji. Do tego im bliżej było bramki przeciwnika, tym mniej pomysłów na zakończenie akcji strzałem na bramkę. A bez tego nie ma zwycięstwa. Jeden celny strzał Damiana Tofila, to było stanowczo za mało, aby udanie rozpocząć te mistrzostwa. Zespół z Płocka niczym specjalnym nie zaimponował, ale dwukrotnie znalazł drogę do bramki strzeżonej przez Kaja Ziółkowskiego. Jeżeli dodam, że to właśnie bramkarz był najlepszym zawodnikiem biało-zielonych w tym meczu, to nie może dziwić opinia trenera reprezentacji Polski 17-latków Michała Globisza:

- Wisła wygrała zasłużenie, Lechia zagrała poniżej oczekiwań i możliwości.

Falstart na początek to nie był dobry scenariusz. Z pomeczowej odprawy nie wszystkie słowa trenera Gładysza nadają się do druku. Po niej zespół spotkał się jeszcze we własnym gronie i też miło nie było. Wymarzony złoty medal zaczął się oddalać, zanim jeszcze finałowy turniej nabrał rozpędu.

Lechia - SMS Łódź 1:0

Przed tym meczem swoje drugie spotkanie rozegrała Wisła i wygrywając z Salosem Szczecin 4:2 do szczęścia - czyli zdobycia tytułu mistrzowskiego - potrzebowała zwycięstwa Lechii. Nie trzeba więc dodawać, że to właśnie ekipa z Płocka najgłośniej dopingowała lechistów. Zresztą i bez tego dopingu widać było, że tym razem biało-zielonym chęci odniesienia zwycięstwa na pewno nie zabraknie. Na boisko wyszedł już inny zespół, chociaż w podobnym składzie, a przedmeczowe zawołanie "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" potwierdzało się na murawie. Oba zespoły zdawały sobie wagę z rangi tego meczu, więc walki nie brakowało. Ale tę jedyną, do tego efektowną i skuteczną akcję, przeprowadzili gdańszczanie. Piękne, otwierające drogę do bramki, podanie Damiana Tofila z zimną krwią wykorzystał Maciej Kostrzewa. Gol na wagę zwycięstwa i szansy na zdobycie srebrnego medalu, bo wygrywając z SMS Łódź Lechia koronowała już po dwóch kolejkach Wisłę. Chłopcy z Płocka podziękowali i... poszli świętować swój sukces.

A po tym meczu chwilę grozy przeżyła gdańska ekipa. Kopnięty w trakcie meczu w głowę, Sebastian Kądziela zaczął tracić przytomność i trzeba było odwieźć go do szpitala. Został tam na noc i wrócił ze stwierdzeniem, że gotów jest do dalszej gry. Na szczęście i lekarze nie mieli zastrzeżeń.

Lechia - Salos Szczecin 2:2

Ostatnia kolejka finałowego turnieju miała już znaczenie tylko dla trzech drużyn, które mogły jeszcze myśleć o srebrnym medalu, ale i chyba naj-gorszym dla każdego sportowca czwartym miejscu. Lechii do srebra potrzebny był remis. Tymczasem po 20 mi-nutach naprawdę bardzo dobrej gry biało-zieloni, po dwóch bramkach Adama Dudy - brawa za asysty należą się Tofilowi i Dawidowi Żmijewskiemu - poczuli się zbyt pewnie i zaczęli popełniać błędy w grze defensywnej. Rywale wykorzystali je jeszcze do przerwy i był remis 2:2. To ciągle wprawdzie był jeszcze rezultat dający tytuł wicemistrzów Polski, ale po przerwie nerwowe chwile na boisku przeżywali piłkarze, trenerzy na ławce i liczna grupa rodzi-ców na trybunach. Na szczęście ten remis utrzymał się do końca spotkania.

Po ostatnim gwizdku sędziego był już czas na radość i medalową dekorację. Turniej dał Lechii srebro i dodatkowo puchar fair play.

- Graliście ładnie, byliście chyba najlepiej poukładaną drużyną tego turnieju, ale też byliście na boisku za grzeczni. Do złota zabrakło walki, determinacji, charakteru walczaków - skomentował występ Lechii trener Globisz.

Jeszcze dwie szanse

Trener Józef Gładysz poproszony o końcowy komentarz powiedział:

- Chcieliśmy złota, mamy srebro. Jest więc niedosyt, ale ten zespół będzie miał jeszcze - już w juniorach starszych - dwie szanse, aby zrealizować złote marzenie. Moje i ich. Dla mnie był to już piąty medal wywalczony w młodzieżowej rywalizacji najlepszych krajowych drużyn. Wielu trenerów byłoby pewnie zadowolonych, ale ja wiem, że ten zespół stać na złoto. Szyki pokrzyżowały nam kontuzje. Niemniej ważne od medali, a nawet ważniejsze jest to, czy oni kiedyś zaistnieją poważnie w dorosłym futbolu. Ze złotych i srebrnych medalistów juniorskich mistrzostw kariery porobili tacy moi wychowankowie, jak Marek Zieńczuk, Jarosław Bieniuk, Tomasz Dawidowski czy Grzegorz Król. Ci obecni piłkarze, a przynajmniej spora grupa z nich, ma nie mniejszy potencjał. I to właśnie, obok tego srebrnego medalu, daje mi poczucie zadowolenia i satysfakcji - zakończył trener.

Wiele osób i instytucji pomogło juniorom Lechii przygotować się do mistrzostw i zdobyć srebrny medal. Firma SKOK Ubezpieczenia zakupiła sprzęt, za co młodzi piłkarze serdecznie dziękują. Zresztą dziękują wszystkim życzliwym im ludziom...

A już po zdobyciu srebrnych medali właścicielka salonu fryzjerskiego Angelika z Osowej zadeklarowała, w nagrodę, darmowe strzyżenie dla całej drużyny i kadry trenerskiej. Mała rzecz, a cieszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki