Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Charytatywny mecz na PGE Arenie. Artyści wygrali z przyjaciółmi hospicjum [WIDEO,ZDJĘCIA]

Krzysztof Michalski
Charytatywny mecz na PGE Arenie
Charytatywny mecz na PGE Arenie Karolina Misztal
Świetna zabawa, dobra atmosfera i nade wszystko pomoc dla dzieci to efekty sobotniego meczu charytatywnego na PGE Arenie. W spotkaniu zmierzyły się drużyny artystów polskich i przyjaciół Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci.

Najważniejszym elementem imprezy była oczywiście zbiórka pieniędzy na podopiecznych Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci. Jednak aspekt sportowy również był ważny. - Gramy przede wszystkim dla dzieciaków, ale przy tym chcemy pokazać się z jak najlepszej strony piłkarskiej - mówił przed meczem Dariusz Michalczewski, grający w drużynie przyjaciół. - Nie ma co ukrywać, faworytem są artyści. Oni grają ze sobą regularnie, my jako przyjaciele hospicjum raz do roku. Ale damy z siebie wszystko.

I rzeczywiście, na początku meczu Tiger i spółka grali z przeciwnikami jak równy z równym. I choć to artyści wyszli na prowadzenie, potem inicjatywę przejęli przyjaciele, co udokumentowane zostało piękną bramką Pawła Wojtali. Na boisku brylowali właśnie byli zawodowi piłkarze: Wojtala, Radosław Michalski, Piotr Świerczewski czy Tomasz Sokołowski. Pecha miał Maciej Szczęsny, bramkarz ekipy przyjaciół hospicjum, który dość szybko doznał kontuzji i musiał opuścić murawę.

Artyści zaliczyli piorunujący finisz pierwszej połowy (grano 2 razy po 35 minut) i do przerwy prowadzili 4:1. - Mam nadzieję, że już tego nie odrobią, ale trzeba przyznać, że wynik nie odzwierciedla gry. Trochę jak w meczu Polska-Niemcy - relacjonował w przerwie aktor Robert Moskwa. W drugiej części gry potwierdziły się przedmeczowe słowa Michalczewskiego. Artyści pokazali swoją wyższość, raz po raz trafiając do siatki rywala i wysuwając się na prowadzenie 9:1. Jednak znów trzeba podkreślić, że nie był to wynik sprawiedliwy. Przyjaciele Hospicjum również mieli wiele okazji, ale za każdym razem czegoś brakowało. Czasem zimnej krwi, czasem precyzji, a czasem może trochę szwankowała kondycja. Ponadto świetnie w bramce artystów spisywał się Grzegorz Jędrzejewski, dziennikarz Polsatu. W końcu jednak przyjaciołom udało się trafić do siatki i ta bramka, ustalająca wynik spotkania na 2:9, spotkała się z największą radością ludzi zgromadzonych na trybunach.

Pomimo oczywistych braków kondycyjnych, wszyscy zawodnicy starali się prezentować z jak najlepszej strony. Gdy kogoś poniosło i trochę za ostro sfaulował przeciwnika, natychmiast podawał mu rękę i pomagał wstać z murawy. Popisów czysto piłkarskich też nie brakowało, zwłaszcza wśród artystów, którzy momentami swoim stylem gry nawiązywali do najlepszych czasów tiki-taki. Ale w ostatecznym rozrachunku nie liczyła się gra i to kto wygrał. Po meczu wszyscy zgodnie przybili sobie piątki.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki