Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cezary Trybański z Polpharmy Starogard Gdański: Bez piłki nie mogę zbyt wiele zdziałać [ROZMOWA]

Paweł Durkiewicz
Sławek Pietrzak
Z Cezarym Trybańskim, koszykarzem starogardzkiej Polpharmy, rozmawia Paweł Durkiewicz.

Co według Pana jest przyczyną tak słabego startu Polpharmy w sezonie? Nie można inaczej nazwać jednej wygranej w sześciu meczach.
- Szczerze mówiąc, nie znam odpowiedzi na to pytanie. Z tego, co się dało zauważyć, to słabo wchodzimy w mecze. Zaczynamy grać dopiero wtedy, gdy przegrywamy już ok. 15-20 punktami. Dopiero wtedy nawiązujemy walkę. Pierwsze minuty wyglądają tak, że łamiemy zagrywki, forsujemy rzuty przez ręce obrońców i na siłę chcemy objąć prowadzenie. Efekty są takie, że na ogół pudłujemy, idą kontry i przeciwnik zwiększa przewagę.

W ostatnim meczu z Treflem, przegranym 66:92, przez trzy i pół kwarty zanotowaliście tylko jedną asystę. Brak zespołowości?

- Na to wygląda. Co jest najśmieszniejsze, na treningach wszystko wygląda super. Piłka krąży, dociera do środkowych, robię kozły, podwajają mnie, odrzucam na obwód i wychodzi pięknie. Na meczach jest może jedna zasłona i już rzut. Nie wiem, czemu tak jest.

Może ligowi rywale po paru kolejkach już wiedzą, że klucz do wygranej z Polpharmą to zatrzymanie Cezarego Trybańskiego?

- Na pewno jest coraz trudniej, ale z drugiej strony w meczu z Treflem chyba przez pierwsze 12 minut nie dostałem ani jednej piłki do gry pod koszem. No to co tu można zrobić? Nawet jakbym grał super, to bez piłki nie jestem w stanie zdobywać punktów. Może to jest jeden z powodów naszych wyników. Mając piłkę pod koszem, ściągałbym obronę na siebie, mógłbym odrzucać i rzucalibyśmy z czystych pozycji. Tyle że tak się nie dzieje. Czemu? Nie mam pojęcia.

Koledzy nie dostrzegali Pana nawet wtedy, gdy za bezpośredniego rywala miał Pan niższego o 18 cm Marcina Stefańskiego.

- No właśnie, niższego, ale grającego nieczysto, o czym wszyscy wiemy. Trener wtedy kładł nacisk na to, żebym dostawał piłkę, ale wszyscy widzieli, jak było.

Przegrywacie, mimo że wciąż możecie liczyć na duże wsparcie ze strony kibiców.

- Zawsze są z nami. Oni są wspaniali, jeżdżą na mecze wyjazdowe za nami, a my jak zwykle zawodzimy. Czasem chcę im po meczu podziękować za doping, ale to już się robi trochę przykre, że ciągle muszę ich przepraszać za to, co robimy. Musimy wziąć się do konkretnej pracy, zacząć grać zespołowo i zacząć wygrywać mecze. Tak dłużej nie może być.

Jaka jest atmosfera w zespole?

- Na treningach wszystko wygląda świetnie, po czym na meczach jest zupełnie inaczej. Porażki oczywiście podnoszą ciśnienie, ale powiedzmy sobie szczerze, że mieliśmy do tej pory silnych rywali. Wiedzieliśmy, że będą to trudne mecze, ale przykre jest to, że przegrywamy 30 punktami. OK, fajnie byłoby, gdybyśmy chociaż przegrali po walce, tyle że jej nie ma.

Wasza współpraca z trenerem Mindaugasem Budzinauskasem wygląda tak jak powinna?

- Trener robi zagrywki, ustala, co mamy grać, ale gdy przychodzi mecz, to my tego po prostu nie realizujemy i wygląda na to, że ciężko jest mu wyegzekwować cokolwiek z tego, co od nas chce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki