W ubiegłym tygodniu 53-letni Zbigniew P. zjechał swoim mercedesem 124 ze schodów przed świątynią.
I zanim pojawiła się policja zdążył odjechać. Funkcjonariusze pojechali więc do jego domu. Uszkodzony samochód już tam stał, ale samego P. policjanci nie zastali. Żona poinformowała, że wyjechał w pilnej sprawie służbowej. Następnego dnia też go nie było w domu, bo wypłynął na Bałtyk łowić dorsze.
Dopiero dwa dni po zdarzeniu skruszony sam zgłosił się do księdza proboszcza.
- Zobowiązałem się już do naprawienia szkód - zapewnia Zbigniew P.
Potwierdza to proboszcz parafii św. Filipa Neri, ksiądz Krzysztof Szary:
- Zbigniew P. obiecał, że pokryje wszystkie koszty naprawy schodów do kościoła.
To jednak nie koniec kłopotów bytowskiego dziennikarza. Na wyjaśnienia czeka jeszcze bowiem policja.
- Będziemy wzywać Zbigniewa P. w celu ustalenia okoliczności zdarzenia. Mamy podejrzenie, że mógł być pod wpływem alkoholu, gdy zniszczył schody - twierdzi Michał Gawroński, rzecznik prasowy bytowskiej policji.
Zbigniew P. przedstawił swoją wersję zdarzenia.
- Przyjechałem do kościoła po zaświadczenie. Gdy wracałem, pomyliłem zjazdy, bo schody są nieoznakowane. Wpadłem przednimi kołami i musiałem już jechać dalej, bo nie mogłem cofnąć - opowiada Zbigniew P. - Nie zatrzymałem się, bo miałem pilny wyjazd. Nie byłem jednak nietrzeźwy, co z pewnością zostanie wyjaśnione na policji - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?