Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były wójt Lipnicy jako urzędnik lobbował w godzinach pracy

Marcin Pacyno
Rafał Narloch, były wójt Lipnicy, a obecnie urzędnik bytowskiego starostwa, ma kłopoty. W godzinach pracy dzwonił do radnych powiatowych, próbując zmienić wynik głosowania. Ratował w ten sposób swojego ojca Jana Narlocha. Ten ostatni jest kierownikiem wydziału rolnictwa w Lipnicy, gdzie młodszy Narloch był wójtem do jesieni 2010 roku.

Nowy wójt wystąpił do Rady Powiatu o zgodę na degradację Jana Narlocha do roli szeregowego urzędnika. W związku z tym, że jest on też radnym powiatowym, zmiana warunków pracy musiała być uzgodniona z Radą Powiatu.

Syn Jana Narlocha próbował nakłaniać radnych do zablokowania tego wniosku. Nie udało się, a teraz Rafał Narloch będzie miał kłopoty. Starostwo sprawdza, czy nie doszło do nadużyć, bo urzędnik dzwonił do radnych w godzinach pracy.

- Przed głosowaniem otrzymałem telefon od pana Rafała Narlocha, który dał mi do zrozumienia, że powinienem zagłosować przeciwko uchwale dotyczącej zmiany warunków zatrudnienia i płacy jego ojca - mówi radny powiatowy Jarosław Ścigała. - Byłem zbulwersowany. Tym bardziej że po głosowaniu, gdy poparłem wniosek nowego wójta Lipnicy, otrzymałem drugi telefon z ironicznymi podziękowaniami. Był on wykonany w godzinach pracy, moich i byłego wójta jako urzędnika starostwa.

Wieść o obdzwanianiu radnych szybko się rozniosła i dotarła do szefa Rafała Narlocha. Starosta spotkał się z nim w obecności sekretarza powiatu.
- Nigdy dotąd się nie zdarzyło, że urzędnik próbował wywierać presję na radnych - podkreśla Dariusz Glazik, sekretarz powiatu bytowskiego. - Dlatego wezwaliśmy pana Narlocha na rozmowę, bo dzwonił w godzinach pracy - wyjaśnia.

Do spotkania dojdzie raz jeszcze. Z powodu powtórnego telefonu do radnego Ścigały. - Będzie to konieczne, bo najwidoczniej pierwsza rozmowa nie była skuteczna - stwierdza Glazik.
Narloch twierdzi, że nic złego nie zrobił. Do radnych dzwonił podobno w przerwie, z prywatnego telefonu komórkowego.

- Wychodzi na to, że w czasie pracy nie mogę nawet zadzwonić do ojca, który jest radnym powiatowym. Otrzymałem za to reprymendę - żali się Rafał Narloch. - Uważam, że podczas głosowania radni pokazali swoją mądrość. Dla nich najważniejsza jest polityka i partia - dodaje były wójt.

Jego interwencja dotyczyła zmiany warunków pracy i płacy jego ojca Jana oraz zgody na zwolnienie byłego starosty Michała Świontka-Brzezińskiego. Ten drugi także jest radnym powiatowym, a w poprzedniej kadencji był prawą ręką wójta Rafała Narlocha.

Nowe władze Lipnicy, za zgodą Rady Powiatu, rozbrajają w ten sposób stary układ rządzący gminą w latach 2006-2010. Obaj dotknięci wnioskiem wójta radni twierdzą, że włodarz reprezentujący PO stosuje walkę polityczną. Wójt Andrzej Lemańczyk zaprzecza.

- Gdybym miał zmieniać warunki zatrudnienia dlatego, że ktoś nie jest w PO, to musiałbym to zrobić wobec wszystkich urzędników, bo tylko ja jestem w Platformie - odpowiada Lemańczyk. - Zmiany muszą być, bo nasz urząd ma najwyższe i najdroższe zatrudnienie w przeliczeniu na mieszkańców wśród wszystkich gmin w regionie. Tak więc tło jest tu ekonomiczne, a nie polityczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki