Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bye, bye bajko na dobranoc

Dariusz Szreter, szef magazynu Rejsy
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
W drugiej połowie lat 70. pewien mój kolega miał okazję pobyć jakiś czas w jednym z państw Europy Zachodniej. Kiedy po powrocie dzielił się z nami opowieściami o tych wszystkich konsumpcyjnych cudownościach, nieznanych w PRL nawet za rządów wspominanego teraz tak czule towarzysza Gierka, któryś z chłopaków nie wytrzymał: Chciałbyś tam zamieszkać na stałe? - No nie wiem - zadumał się nasz kolega. - Niby wszystko super, ale jakoś tak głupio, kiedy w telewizji o 19 nie ma dobranocki…

Żeby wszystko było jasne, nie była to rozmowa przedszkolaków, ale mniej więcej 14-latków. W zasadzie w tym czasie nikt z nas już dobranocki nie oglądał, a w każdym razie nie przyznawał się do tego przed kumplami. Ale lubiliśmy to, że jest. Żaden z nas nie czytał też wtedy jeszcze Prousta, więc i o zbawiennym wpływie wspomnienia smaku magdalenki na zbolałą duszę nie mieliśmy pojęcia. Ale każdy w duchu cenił sobie tę możliwość, by w razie czego zasiąść przed ekranem i jeszcze raz obejrzeć, jak Bolek i Lolek wyławiają ze stawu beczkę ogórków kiszonych, sądząc, że znaleźli ukryty skarb, a Pomysłowy Dobromir dokonuje kolejnego wynalazku usprawniającego życie w gospodarstwie jego dziadka.

Dobranocka była w programie pierwszym Telewizji Polskiej tak długo, jak sięgam pamięcią, a nawet jeszcze dłużej. Była, kiedy program pierwszy był nie tylko pierwszy, ale w ogóle jedyny. A niedługo podobno ma jej nie być. Przynoszącej gigantyczne straty TVP nie opłaca się poświęcać dzieciom kilku (bo już nie kilkunastu, o półgodzinie - jak było za najlepszych czasów - nie wspominając) minut dziennie. Lub, precyzyjniej mówiąc, nie tylko dzieciom, ale widzom w różnym wieku, bo badania telemetryczne pokazują, że odsetek emerytów wśród oglądających dobranocki jest wyższy niż przedszkolaków. Widać działa silniej na ich Proustowskie sentymenty niż wąchanie krówek albo batonika Prince Polo.

Zdaniem szefostwa TVP, bajka na dobranoc w ogólnodostępnym kanale publicznym to w dzisiejszych czasach przeżytek, skoro istnieją kanały tematyczne nadające na okrągło kreskówki dla dzieci. Mało tego, TVP sama zapowiada stworzenie takiego bezpłatnego kanału. To chyba jednak niezupełnie to samo. Z głównego wydania wiadomości żadna ogólnopolska stacja nie rezygnuje, mimo istnienia całodobowych kanałów informacyjnych.

Można by zresztą pójść dalej w takim "praktycznym" podejściu do kwestii zawartości programów telewizyjnych. Po co nadawać filmy, skoro można je sobie ściągnąć z internetu na komputer i obejrzeć w dowolnym momencie? To samo dotyczy seriali, które miały uratować telewizję przed kryzysem. Skoro już je pokochaliśmy, nie mamy dość cierpliwości, by czekać cały tydzień na kolejny odcinek. Chcemy móc zobaczyć wszystko od razu i internet zapewnia zaspokojenie tej zachcianki. Mało tego, w USA powstał właśnie pierwszy wielkobudżetowy serial, który w ogóle nie będzie miał premiery w żadnej sieci telewizyjnej, tylko z miejsca trafia do sieci.

Na tym tle dobranocka o 19.20 to czystej wody anachronizm. Ale kto wie, może właśnie dlatego warta jest objęcia szczególną ochroną? W świecie, w jakim przyszło nam żyć, a może raczej, powiedzmy sobie wprost - jaki sami sobie zgotowaliśmy - coraz mniej jest stałych punktów odniesienia. Muzułmanie mają swoje pięć modlitw dziennie z twarzą zwróconą w kierunku Mekki, a większość z nas nie ma nawet stałej przerwy na lunch. Pogoń za pracą, za rozrywką, wypady na zakupy dostępne siedem dni w tygodniu, co najmniej przez 12 godzin na dobę - to wszystko rozregulowuje życie przeciętnego Europejczyka, w tym także Polaka, przynajmniej tego zamieszkałego w większych ośrodkach miejskich. Tymczasem jak świat światem, natura ludzka domagała się obecności elementów stałych, powtarzalnych i przewidywalnych. A już szczególnie dotyczy to małych dzieci.

Dobranocka kończąca się o 19.30 daje szansę wprowadzenia jako takiego porządku w ten rozchwiany świat. Wyznacza porę wyciszenia, jest naturalnym wspomagaczem w procesie wychowawczym, argumentem przy zaganianiu małego obywatela do łóżka. A moment, kiedy dziecko przestaje oglądać dobranockę, to swoisty pierwszy stopień inicjacji. Także wyraźny sygnał dla rodziców, że oto w psychice ich pociechy zaszła jakościowa zmiana, na którą należy sensownie zareagować. Ilu rodziców faktycznie chce i może skorzystać z tej pomocy - to już odrębna spraw, ale telewizja, publiczna (!) przynajmniej, powinna wyciągnąć do nich pomocną dłoń. Jakkolwiek żałośnie nie brzmiałoby słowo "misja" w odniesieniu do tej instytucji o mocno nadszarpniętej reputacji.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki