Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrzowie Debrzna zawieźli prawie tonę darów dla emigrantów na białoruskiej granicy

Maria Sowisło
Maria Sowisło
arch. UM w Debrznie/LGD Ziemi Człuchowskiej
Prawie tonę darów, w tym żywność, zawieźli w nocy z 9 na 10 listopada burmistrzowie Debrzna – Wojciech Kallas i Łukasz Jurkowlaniec – do miejscowości Gródek. To efekt zbiórki prowadzonej z inicjatywy Zuzanny Kowal, właścicielki Pracowni Projektowej K2 w Cierzniach przez Stowarzyszenie LGD Ziemi Człuchowskiej.

Jak przyznaje burmistrz Debrzna Wojciech Kallas, decyzja o tym, kto usiądzie za kierownicą auta dostawczego, zapadła bardzo szybko i była raczej spontaniczna. Ogromny wpływ na nią miał fakt, że prezesem Stowarzyszenia LGD Ziemi Człuchowskiej jest Angelika Kallas, prywatnie żona włodarza Debrzna.

- W stowarzyszeniu toczyły się dyskusje, w jaki sposób dostarczyć zgromadzone dary. Było wiele pomysłów, łącznie z wynajęciem kuriera. Słowem – dużo zachodu, bo o pokryciu kosztów nie było mowy. Były osoby chętne. Chciałem też trochę odciążyć inicjatorkę zbiórki Zuzę Kowal. Zgłosiłem się więc na ochotnika, a potem to już, sama pani rozumie, nie było odwrotu

– przyznaje żartobliwie burmistrz Debrzna Wojciech Kallas, który zarzeka się, że ani on, ani jego zastępca nie wypisali sobie samorządowych delegacji. - Jedyny wkład gminy, to paliwo do dostawczego opla vivaro – dodaje Kallas.

Wśród zgromadzonych darów było to, co faktycznie przydaje się emigrantom czyli pampersy, artykuły higieniczne oraz wszelkiego rodzaju żywność błyskawiczna.

- Na miejscu w Gródku dopytywaliśmy, po co tyle tej żywności, którą zalewa się wrzątkiem. Przecież emigranci w lesie nie mają dostępu do czystej wody, a co dopiero wrzątku. Okazało się, że dary zostaną przekazane Straży Granicznej. Dyrektor ośrodka kultury w Gródku, gdzie dostarczyliśmy dary, wyjaśniła, że strażnicy każdego dnia odnotowują ponad 100 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Wyłapani emigranci są przewożeni do siedziby straży, a tam udzielana jest im pierwsza pomoc. Są zziębnięci i głodni, więc otrzymują też jedzenie

– mówi Kallas.

Burmistrzowie w podróż wybrali się we wtorek 9 listopada o godz. 24.00. Wrócili w środę 10 listopada o godz. 19.00. Pokonali do Gródka i z powrotem 1300 kilometrów. Gródek to miejscowość położona 15 kilometrów od granicy białoruskiej.

- Zostaliśmy bardzo ciepło przyjęci przez pracowników ośrodka kultury w Gródku i władze gminy. Dziękujemy wszystkim, którzy uczestniczyli w tym przedsięwzięciu. Lokalnej Grupie Działania Ziemi Człuchowskiej za organizację zbiórki, Zuzannie Kowal za pomysł i wszystkim darczyńcom, a wśród nich lokalnym firmom, mieszkańcom i Stowarzyszeniu Moja Mała Ojczyzna – dodaje Kallas.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki