Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burger z próbówki. Sztuczne mięso może przynieść ogromne korzyści finansowe, zdrowotne i ekologiczne

Tomasz Rozwadowski
Czy w przyszłości hamburger ze sztucznie wyhodowanym mięsem będzie smakował tak, jak ten tradycyjny?
Czy w przyszłości hamburger ze sztucznie wyhodowanym mięsem będzie smakował tak, jak ten tradycyjny? Anna Kaczmarz
"Historia od kuchni" nie zawsze musi być wyświechtaną metaforą.Przeczytajcie o epokowym wydarzeniu naukowo-gastronomicznym, jakie miało miejsce w miniony poniedziałek w Londynie.

W miniony poniedziałek w Londynie usmażono hamburgera, który może mieć wpływ na dalsze losy świata. Niewielki, płaski kotlecik był wart szacunkowo 250 tys. euro, czyli ponad milion złotych. Był pierwszą w historii potrawą z mięsa wyhodowanego w warunkach laboratoryjnych.

Doktor rekonstruktor

Głównym twórcą hamburgera wyhodowanego metodą in vitro jest dr. Mark Post, profesor bioinżynierii Uniwersytetu w Maastricht w Holandii. Profesor jest z wykształcenia lekarzem i jeszcze kilka lat temu zajmował się medycyną rekonstrukcyjną, między innymi laboratoryjną hodowlą ludzkich tkanek do przeszczepów. Swoją wiedzę i umiejętności postanowił jednak wykorzystać w projekcie, który - według jego własnych słów - może mieć większe znaczenie dla świata.

Celem jest ograniczenie problemu głodu na świecie, przy jednoczesnych ogromnych oszczędnościach wody i energii oraz ograniczeniu efektu cieplarnianego. Duża część gazów cieplarnianych jest produktem ubocznym hodowli zwierząt rzeźnych, woda potrzebna jest do uprawy roślin pastewnych i pojenia zwierząt, energia jest zużywana w procesie hodowli i przetwórstwa. Dla wielu obserwatorów najważniejszym aspektem naukowego sukcesu Posta jest jednak humanitaryzm - w hodowli in vitro używa się tkanek pobranych bezboleśnie od żywego zwierzęcia. Upowszechnienie tej metody, czy wręcz zastąpienie przez nią tradycyjnej hodowli, doprowadziłoby do ograniczenia na ogromną skalę cierpień zwierząt. Wyeliminowałoby barbarzyńskie metody hodowli i uboju. Postawiłoby świat do góry nogami.

Sprawa aktualna od dawna

Miło mi przyznać, że o postępach prac nad hodowlą mięsa in vitro pisałem na łamach "Rejsów" już przeszło trzy lata temu, zimą 2010 r. Z ogólnodostępnych już wówczas publikacji wynikało, że prace prowadzone są równolegle w wielu ośrodkach naukowych i już wówczas były mocno zaawansowane. Te informacje okazały się rzetelne i rzeczywiście, teraz mamy pierwszego hamburgera z laboratorium, a to dopiero "a" w alfabecie, który będzie rozwijany dalej.

"Hodowanie mięsa metodą in vitro to idea wytwarzania produktów mięsnych na drodze inżynierii tkankowej - u progu obecnej dekady informowała w swoich materiałach jedna z amerykańskich organizacji lobbystycznych. - Sztuczne hodowanie mięsa może przynieść w przyszłości ogromne korzyści finansowe, zdrowotne i ekologiczne dające takiemu produktowi przewagę nad mięsem tradycyjnym. Idea jest prosta - chodzi o uzyskanie zwierzęcego mięsa bez wykorzystywania zwierząt. Poczynając od komórek bezboleśnie pobranych od żywych zwierząt, które będą mogły mnożyć się i rozwijać poza zwierzęcym organizmem. W teorii proces ten może być na tyle wydajny, że będzie w stanie zaspokoić cały światowy popyt na mięso. To wszystko będzie można uzyskać bez uciekania się do manipulacji genetycznych, czyli zmieniania kodu genetycznego komórek".
Początek został zrobiony. Problemem jest obecnie laboratoryjna skala produkcji i gigantyczne jej koszty. Ale, przecież żyjemy otoczeni tysiącami wynalazków kosztujących niegdyś krocie, a obecnie dostępnymi masowo. Podobnie może się stać, i pewnie się stanie, w przypadku mięsa z probówki.

Jeszcze nie przysmak

Dziejowego hamburgera usmażył Richard McGowan, a zjedli, Hanii Reutzler, specjalistka nauki o żywieniu i Josh Shonwald, dziennikarz, będący autorem książki o przyszłości żywności. Hanni pochwaliła konsystencję kotlecika i zganiła jego zbyt słabe przyprawienie, podkreślając równocześnie, że to niewątpliwie jest mięso. Z kolei Josh zwrócił uwagę na chudość mięsa, także chwaląc jego fakturę i konsystencję, zauważając, że smak różni się od produktu pochodzącego z uboju.

Te usterki są niewielkie, z dużą dozą prawdopodobieństwa można przewidywać, że za kilka lat mięso in vitro będzie już doskonałą imitacją mięsa naturalnego. Bajońskie koszty produkcji też wydają się być trudnością do pokonania.
Przedsięwzięcie sfinansował Sergey Brin, współzałożyciel Google'a. Nie dość, że posiada praktycznie nieograniczone zasoby finansowe, to jest synonimem wizjonerskiego biznesmena, odnoszącego bajeczne wprost sukcesy. Co ciekawe, sam projekt prof. Posta nie jest klasycznym odkryciem naukowym, a osiągnięciem rewolucyjnej innowacji powstałej z użyciem już opracowanych i wypróbowanych metod. Powstałym drogą, jaką zwykle osiągane są postępy w technice i inżynierii. Nie bez kozery mówimy o inżynierii tkankowej.

To zmieni świat

Masowa produkcja zamiennika mięsa jest jedną z globalnych potrzeb ludzkości. Hodowla zwierząt rzeźnych osiągnęła nieznaną wcześniej skalę, a do 2050 r. spożycie mięsa na świecie ma się podwoić. Do tradycyjnie wielkich konsumentów mięsa, czyli krajów zamożnych już wcześniej, dołączyły przecież Chiny, dołączają Indie, Brazylia, Indonezja, Malezja i kilka dynamicznie rozwijających się państw Afryki z Nigerią na czele. Ziemia takiego obciążenia może nie wytrzymać, tym bardziej, że naturalne zasoby kurczą się w tempie dramatycznym, co idzie w parze z degradacją środowiska naturalnego. Jeśli technologia na to pozwoli, a pewnie pozwoli, pola roślin pastewnych zostaną wkrótce zastąpione przez fabryki mięsa, a zmniejszenie popytu na zwierzęta hodowlane, drastycznie zmniejszy ich pogłowie.

Niewiele wiadomo o wpływie konsumpcji mięsa wyhodowanego metodą in vitro na zdrowie ludzi je spożywających. Póki co podkreśla się, że mięso to ma być idealną kopią naturalnego, czyli powinno nie tylko posiadać komplet jego wartości odżywczych, ale także przynosić także identyczne konsekwencje zdrowotne, te dobre i te złe. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby ktoś nie zaczął wcześniej czy później modyfikować zdrowotne właściwości mięsa. Z upływem czasu i rozwojem technologii mięso in vitro może więc zmienić się w parafrazę, w wariację na temat oryginału, czyli tkanki uzyskanej z uboju naturalnie poczętego zwierzęcia.

Cios w wegetarian i farmerów

Spożycie mięsa rośnie, ale wzrasta też światowa populacja ludzi świadomie rezygnujących z konsumpcji mięsa. Rewolucyjny hamburger nie ma wielkiego znaczenia dla wegan, czy też dla ludzi, którzy mięsa nie jedzą z uwagi na przeciwwskazania zdrowotne. Obojętni pozostaną także ci, którzy nie lubią mięsa ze względu na jego smak. Większość wegetarian wszelako zrezygnowała z jedzenia mięsa z pobudek moralnych i etycznych. Ci staną przed realnym wyborem i pewnie spora część z nich wróci do spożycia mięsa, jeśli jego produkcja nie będzie się wiązać z cierpieniem zwierząt. Jakby nie patrzeć, ewolucja ukształtowała nas jako istoty mięsożerne. Ale, by mieć do czynienia z takim dylematem, będziemy musieli poczekać. Na rozwinięcie metod hodowli in vitro, na wytworzenie odpowiedniej gałęzi przemysłu spożywczego oraz, co pewnie będzie najtrudniejsze, na pokonanie oporu potężnych koncernów zarabiających gigantyczne pieniądze na produkcji żywności dotychczasowymi metodami. No i, kto wtedy będzie dostawał dopłaty dla rolników? Tylko producenci zbóż, bawełny, konopi, kwiatów i warzyw?
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki