Bunikowska pół metra za czołówką

- W holenderskim Hengelo na europejskim czempionacie juniorów w 2009 roku byłam piąta z wynikiem 4,20 m. To mój życiowy wynik do dziś, w Spale tylko go wyrównałam. - Gdybyś skoczyła wtedy pięć centymetrów wyżej, to byłby srebrny medal - przypomniał podopiecznej trener Edward Szymczak.

Karmen była kiedyś obiecującą szczypiornistką. Kapitanem reprezentacyjnej "siódemki" kadetek. Lepszej na Pomorzu wówczas od Bunikowskiej nie było. - Myślałam o kontynuowaniu gry w piłkę ręczną, zamierzałam iść do liceum preferującego tę grę. Ale tak się złożyło, że reprezentując rodzinny Starogard wystartowałam w gimnazjadzie na lekkoatletycznych zawodach w skoku w dal i w biegu na sto metrów. Wtedy podszedł do mnie pan Szymczak i spytał, czy chcę ćwiczyć skakanie z tyczką. Zgodziłam się.

- Muszę przyznać, że Karmen mi zaimponowała. Tym, że potrafiła się rozstać z ulubioną grą i to w chwili, gdy miała pełne prawo liczyć na sukces w przyszłości - wspomina trener.

Powierzyła zatem własny los w swoje ręce. Sport zespołowy zamieniła na indywidualny. Ale smykałkę do tyczki ma. W ciągu trzech lat zaledwie, zresztą lekkoatletką jest raptem od pięciu sezonów, poprawiła rekord Polski juniorek i posiada rezultat lepszy niż aktualne mistrzyni i wicemistrzyni świata. To daje nadzieję, że Anna Rogowska i Monika Pyrek doczekają się rychło poważnej konkurentki również w Polsce.

Ale istnieje pewien szkopuł. Karmen w szybszym rozwoju kariery przeszkodziła kontuzja, a właściwie choroba polegająca na rozmiękczeniu powierzchni stawowych w kolanach. - Jest nadzieja, że mam to za sobą - mówi zawodniczka. A jej trener dodaje: - To niewątpliwa zasługa doktora Pawła Cieśli, który nie pierwszy raz pomógł naszym tyczkarkom.

Karmen uprawia lekkoatletykę i studiuje na oliwskiej uczelni. - Kierunek sport, uprawnienia pedagogiczne, mogę w przyszłości uczyć w szkole, ale też trenować innych. Kto jest moim idolem? Nie zaskoczę chyba nikogo tym, że podziwiam Rosjankę Isinbajewą. Patrząc pod kątem techniki, to mogłabym chyba najwięcej nauczyć się od Moniki Pyrek.

Pyrek nie zaimponowała startami w hali, Karmen w kraju na razie tylko przegrywa z Rogowską. Czyżby druga siła żeńskiej tyczki w Polsce? Z tym nie zgadzają się ani zawodniczka, ani jej opiekun. Może trzecia, ale najważniejsze to zmniejszyć dystans wynikowy dzielący Karmen od starszych koleżanek, a więc i od światowej czołówki. - Żeby odnosić dziś sukcesy trzeba skakać w granicach 4,70, a mnie brakuje do tego dobre pół metra. Muszę więc podnosić poprzeczkę i taki jest mój cel na lato, ale jak wysoko chcę skoczyć nie powiem, aby nie zapeszyć.- Pamiętaj o uniwersjadzie w Chinach, tam też warto zrobić dobry wynik - dodał trener Szymczak.

- Studia, tyczka, jest czas na inne rzeczy?

- Nie bardzo, ale lubię czasem uciec w plastykę. To znaczy w jakieś robótki, namalować jakiś obrazek, robię znajomym okolicznościowe kartki.

Karmen ma chłopaka, również tyczkarza. Łukasz Jurga jest liderem męskiej grupy szkolonej przez Szymczaka. Czy wspólnie dołączą do tyczkarskiej elity? Karmen w to wierzy, choć zdaje sobie sprawę z trudów zadania.