Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bukmacherzy nie mają wątpliwości. Arka Gdynia wśród głównych kandydatów do spadku

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Cracovia - Arka
Cracovia - Arka Andrzej Banas / Polska Press
Arka gra, jakby nie chciała wygrywać meczów, tym samym na ochotnika zgłasza się do spadku z ekstraklasy - to najważniejszy wniosek po przegranej z Cracovią.

W poniedziałek pod Wawelem kibice żółto-niebieskich zmuszeni byli oglądać drużynę bez pomysłu na grę, momentami przypominającą trupę cyrkową, a nie zespół profesjonalnych, sowicie opłacanych piłkarzy. To nie do pomyślenia, co dzieje się z beniaminkiem z Gdyni. Przebojowa ekipa z początku sezonu, grająca futbol „na tak”, potrafiąca zdominować rywali i porwać trybuny do owacji na stojąco, dziś wychodzi na murawę tylko z jedną myślą - oby nie stracić bramki.

Kibice mocno liczyli, że więcej werwy w poczynania żółto-niebieskich wniesie niespodziewany sukces z zeszłego tygodnia, czyli sięgnięcie po Puchar Polski po starciu z Lechem Poznań, w którym gdynianie również grali słabo i mieli mnóstwo szczęścia. Niestety, nawet tak wielkie wydarzenie, euforia w całym mieście, perspektywa gry w europejskich pucharach, okazały się bodźcami niewystarczającymi, aby porwać zespół do heroicznej walki o obronę ekstraklasy. Porażka 0:2 w Krakowie, a przede wszystkim styl gry, polegający na bronieniu się na własnej połowie i czekaniu, co zrobi rywal, sprawiają, że sytuacja Arki nie jest już tylko zła. Jest po prostu tragiczna.

Żółto-niebiescy przez firmy bukmacherskie, którym z pewnością nie można odmówić znajomości piłki nożnej i rachunku prawdopodobieństwa, wskazywani są obecnie jako jeden z dwóch głównych kandydatów do opuszczenia ekstraklasy. Za plecami arkowców w tych smutnych notowaniach znajduje się już tylko Ruch Chorzów. Przypomnijmy, że to klub, który tonie w długach, na znak protestu odszedł z niego trener , bo zawodnicy nie otrzymują pensji, więc w normalnych uwarunkowaniach „Niebiescy” w ogóle nie powinni dostać licencji na dalsze występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Każdy, kto ma choć trochę rozumu, jest w stanie już dalej wysnuć logiczne wnioski.

Piątkowy mecz przeciwko Górnikowi Łęczna o godz. 20.30 w Gdyni to dla żółto-niebieskich naprawdę ostatni moment, aby obudzić się, pokazać normalną grę, od której oglądania nie bolą oczy i solidnie zapunktować. Inaczej pozostanie już do końca sezonu liczyć na szczęście, wręcz cud, a wielkie nerwy towarzyszyły będą kibicom zapewne aż do początku czerwca. Arka w grupie spadkowej nie mierzy się co kilka dni z Realem Madryt, Barceloną, nawet nie z Legią Warszawa, czy Lechem Poznań. Na przeciwko niej stają niemal tak samo słabe ekipy, jak gdynianie. Piłkarze muszą zrozumieć, że w obecnych okolicznościach wychodzenie na boisko i czekane na to, co zrobią rywale, murowanie się, jest kompletnym nonsensem. Obrazowo tłumacząc - lepiej jeden mecz zwyciężyć, niż dwa zremisować i kolejny przegrać.

Duża w tym także rola trenera Leszka Ojrzyńskiego. Nie może on zakłamywać rzeczywistości, lecz powinien wstrząsnąć swoją ekipą. Po meczu w Krakowie szkoleniowiec Arki stwierdził, że nie ma pretensji do postawy drużyny w drugiej części gry. Wiele osób słuchało tych słów ze zdumieniem. Arka, przegrywając, powinna śmiało zaatakować. Tymczasem nie stworzyła żadnej, sensownej szansy na zdobycie gola.

Porażka Arki z Cracovią. "Stwarzaliśmy niesamowite rzeczy. Nie wiem, czy byliśmy jeszcze przy Pucharze, czy mieliśmy głowy w chmurach"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki