Brzeg wszystkich istot

Dobrze też wiem, że w praktyce nie wszędzie jest to prawo przestrzegane - bywam nad jeziorem, gdzie dłuższy spacer brzegiem jest niemożliwy, bo właściciele położonych nad nim działek ogrodzenia poprowadzili aż do wody. A że nie mają prawa? I co z tego, przecież działka jest ich, a nie po to kupowali ją nad jeziorem, żeby im się przy domu obcy szwendali. Niewiele jest we mnie podczas takiego spaceru zrozumienia dla "świętego prawa własności".

Wiem też, że intencją prawodawców było nie tylko utrzymanie dostępności brzegów jezior i rzek dla takich jak ja spacerowiczów. Chodziło - jak myślę - przede wszystkim o powstrzymanie niekontrolowanego ich zabudowywania. Pewnie, fajnie byłoby mieć daczę, z której są trzy kroki do wody i nikt nam nie łazi za plecami. Jeszcze fajniej byłoby mieć w takim miejscu gospodarstwo agroturystyczne i kusić potencjalnych gości parkiem krajobrazowym na wyciągnięcie ręki. To właśnie przeciw takim sytuacjom uchwalono to prawo. A że konsekwencje ponoszą też ci, którzy na swojej działce nie mogą zbudować niczego? Niech podziękują tym, co prawo mają za nic.