18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Brulion hipochondryka" Pawła Dzianisza.Nie lepiej dostać się w ręce mordercy, niż wplątać w sny?

Henryk Tronowicz
"Brulion hipochondryka" Pawła Dzianisza
"Brulion hipochondryka" Pawła Dzianisza mat.prasowe
Otwieram "Brulion hipochondryka", świeżo wydaną książkę Pawła Dzianisza, zasłużonego weterana pomorskiego pisarstwa i dziennikarstwa. Znam autora osobiście od paru dziesiątków lat. Aliści powiem od razu: mógł-bym Dzianisza posądzać o różne rzeczy, lecz - jak się znam na medycynie - o hipochondrię nie mógłbym go posądzać nigdy!

Tylko że to nie ja znam się na medycynie, ale zna się na niej Dzianisz. I wydany drukiem jego "Brulion" nie jest czymś w rodzaju "kapownika" z biurka wiecznie zaharowanego pracusia, który odsłania uwierające go autorskie chorobliwe obsesje i który może teraz wyjawi te wszystkie zarzuty, które warto by w XXI wieku kropnąć światu prosto w twarz, a co poza brulionowe notatki wcześniej nie wyszło. A tu tymczasem niespodzianka!

Brulion Dzianisza, owszem, to intrygujący zapis wędrówek autora, ale głównie po przychodniach medycznych i okołomedycznych, doraźnych i specjalistycznych, klinicznych i filozoficznych. W takim kontekście namierza autor znane choroby i przypadłości wszelakie, aby z jednej strony wyrazić niepokój z powodu ludzkiej ignorancji i lekkomyślności, a z drugiej zatroskanie o kondycję i przyszłość cywilizacji.

Przewracam strony "Brulionu" i na jednej z nich czytam: "Mózg jest narzędziem płciowym". No i kto by pomyślał! Dzianisz do mózgu dobiera się na wielu płaszczyznach, naukowej, medycznej, psychologicznej. I przystaje na przykład nad mózgiem, przyglądając mu się jako przedmiotowi materialnemu. Po czym, opisując nasz tajemniczy aparat, owo narzędzie myślenia, dotyka największej z zagadek człowieczego bytu - dualizmu ciała i duszy: "Sama produkcja niematerialna mózgu" -
czytamy - "odbywa się w procesie, którego nie potrafimy wpasować w stan naszego poznania". Nic więc dziwnego: "Łatwiej jest mówić o umyśle niż o duszy, którą bezpieczniej jest pozostawić w obszarze rozważań ontologicznych czy zgoła metafizycznych".

Do podobnego kręgu kwestii wielce kłopotliwych zalicza Dzianisz fenomen intuicji, czyli szóstego zmysłu ("Szczęśliwi, którzy posiadają intuicję!"). Nie jest intuicja zmysłem niezawodnym, ale - zapewnia autor - można ten zmysł trenować. To dar duchowy, acz jego "mechaniki" nikt do tej pory nie objaśnił. Lecz to nie jest jakiś dar wyimaginowany, z palca wyssany. Oto przytacza Dzianisz ustalenia ogłoszone przez prof. Andrzeja Szczeklika, który zwrócił uwagę na genialną intuicję Rafaela Santiego, autora obrazu "Madonna Sykstyńska".

Malując inny obraz, "Piekareczka", przedstawiający kobietę z odkrytymi piersiami, artysta skierował na płótnie palec modelki tak, aby wskazywał na jedną z jej piersi, czym zasugerował istnienie nowotworu (co po wiekach, dzięki zastosowaniu wysokiej techniki, zostało naukowo potwierdzone).

Spieszę uspokoić. Dzianisz nie szuka sensacji. Owszem. Sumiennie przefiltrował Księgę rekordów Guinessa i odnotowuje sporo osobliwości (wśród nich np. podaje, że pewna mieszkanka RPA obywała się bez snu przez 11 dni). Wszelako sen, ów rozległy teren wyłączony spod kontroli świadomości, to nienaruszalna terra incognita. Chętnie żartujemy.

Pytał Stanisław Jerzy Lec: "Śnił mi się Freud. Co to znaczy?". A z kolei filozof Friedrich Nietzsche, "dociekliwy inaczej" zajrzał głęboko pod damsko-męską podszewkę: "Czyż nie lepiej dostać się w ręce mordercy niż do snów namiętnej kobiety?".

Dzianisz krasi bez przerwy swoje refleksje aforyzmami i anegdotami. Ma też na każdą opisywaną dolegliwość pokrycie w konkretnych ustaleniach noblistów, uczonych, przyczynkarzy, ale i malarzy, i pisarzy. Lojalnie dzieli się z czytelnikiem informacjami czerpanymi z kilku gałęzi wiedzy. Sam zresztą sugeruje potrzebę zainicjowania nowych dyscyplin, choćby politpsychozy; albo farmakogeniki (czyli dobierania leków w zależności od genetycznego profilu pacjenta i to aż po... heteroseksualizm farmakologiczny). Zagląda do czary z cykutą Sokratesa, duma nad zespołem szekspirowskiego rogacza Otella, nastawia ucha na słuch Beethovena. Ale interesuje się przypadłościami tak banalnymi jak chrapanie, ziewanie czy puszczanie bąków.

W "Brulionie" jednak autor swoje zainteresowania wiąże przede wszystkim z fenomenami zdrowia, medycyny, poszukiwania skutecznych terapii. Nie omija geriatrii. Wygłasza nawet (za Cyceronem) pochwałę starości. Zrazu nawet pociesza: z punktu widzenia zdrowych mężczyzn nie ma zbyt wielkiego podobieństwa między menopauzą a andropauzą. Aktywność niejakich gonad może być zachowana do później starości. A jednak w końcu wszystko na nic - andropauza dopada panów prędzej czy później.

A w planie ogólniejszym? Fundamentami cywilizacji może wstrząsnąć biotechnologia.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki