Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bruksela po zamachach w Paryżu: Raport mieszkańców z oblężonego miasta

rozmawiał Dariusz Szreter
Muzeum Literatury/East News
O codziennym życiu w stanie alertu antyterrorystycznego opowiadają mieszkańcy Brukseli - Agnieszka Gierasimowicz-Fontana i Fabio Massimo Fontana.

Czy to było dla was duże zaskoczenie, kiedy okazało się, że osoby, które stały za zamachami w Paryżu, pochodzą z Belgii?
Agnieszka Gierasimowicz-Fontana: Tak i nie. Była już przecież ta historia nieudanego zamachu w pociągu TGV relacji Amsterdam - Paryż w sierpniu tego roku. Udało się go udaremnić tylko dzięki przytomności dwóch żołnierzy amerykańskich, którzy usłyszeli, jak zamachowiec ładuje broń w toalecie. Ten facet wsiadł w Brukseli! To się więc łączy w jakąś całość. Jest nam bardzo przykro, że okazało się, iż centrum tej terrorystycznej siatki było w Molenbeek, ale nie jest to szokiem.

Czy wcześniej w Belgii ktoś dostrzegał to zagrożenie?
A.G.-F.: Wiadomo było, że Molenbeek to dzielnica, do której nie należy się wybierać, nie jest spokojna i bezpieczna.

Ja słyszałem to samo o Anderlechcie.
Bo to nie tylko Molenbeek, ale też Anderlecht, Jette, Scharbeek. Jest więcej takich dzielnic.

Czym innym jest jednak mówić: nie chodź tam, bo to niebezpieczne, a czym innym dostrzec problem wykluwającego się radykalizmu i próbować go rozwiązać.
A.G.-F.: Nie, to nigdy nie było postrzegane jako problem. To, co jest najbardziej szokujące, to fakt, że po niedoszłym zamachu w tym pociągu nie było żadnej reakcji. Na przykład nie pojawiła się kontrola wykrywaczem metalu przy wsiadaniu do pociągu do Paryża, tak jak ma to miejsce w pociągu do Londynu. Do pociągu do Paryża możesz wsiąść w ostatniej chwili, z czym chcesz. To się nie zmieniło aż do teraz, a myślę, że można było takie kroki podjąć już wcześniej. Jak się głębiej zastanowić, to trzeba to było zrobić już po zamachu na Muzeum Żydowskie w Brukseli w maju ub. roku.

Czy belgijskie władze jakoś się z tego tłumaczą? Ktoś tu ewidentnie nie odrobił lekcji.
A.G.-F.: Nie, co jest o tyle zrozumiałe, że teraz przystąpiono do zmasowanej akcji antyterrorystycznej. Nie ma czasu na tłumaczenie, trzeba coś konkretnie zrobić. Może później przyjdzie czas na refleksję.

Jak wygląda obecnie życie w mieście?
A.G.-F.: Do piątku obowiązywał trzeci poziom zagrożenia, co przekładało się na zwiększoną obecność wojska przed głównymi punktami typu ambasady, budynki rządowe, synagogi itp. W nocy z piątku na sobotę zostało to podniesione do poziomu czwartego, najwyższego zagrożenia terrorystycznego - „poważnego i bliskiego”. Zamknięto metro, w poniedziałek i wtorek nieczynne były też szkoły i centra handlowe. Od środy znów funkcjonują, ale oddelegowano dodatkowych 500 policjantów do ich ochrony. Do tej pory nie wiadomo, na jakiej podstawie rząd podjął tę decyzję, poza faktem ucieczki tego ósmego terrorysty. W nocy z niedzieli na poniedziałek zatrzymano 19 osób, ale tylko jedną z nich zatrzymano w areszcie, z zarzutem o działalność terrorystyczną. W sumie w całej Belgii aresztowano pod tym zarzutem cztery osoby. Jak na taką skalę, to nie jest duży rezultat. Z drugiej strony największym sukcesem jest to, że nic się nie stało.

Skoro nie działa metro, to w jaki sposób ludzie podróżują do pracy?
A.G.-F.: Własnym autem, autobusem lub tramwajem. Z tym, że te linie tramwajowe, które poprowadzone są przez tunele, też są zawieszone. Ludzie, którzy pracują umysłowo, byli też zachęcani do pracy w domu, czyli tzw. teleworkingu. Ale to nie stan wojenny. Nikt niczego nie zakazuje. Policja radziła, żeby zamknąć sklepy i zostały zamknięte, choć nie było to obowiązkowe. Co innego instytucje publiczne, typu basen, siłownia, teatr. Tu decyzja należała do burmistrzów.

A jak się to odbija na pracy szpitali?
A.G.-F.: Każdy szpital miał swój własny sposób reakcji. Wiele placówek zmniejszyło zakres tzw. działalności programowanej, czyli np. odbywa się tam mniej konsultacji. Mój szpital, który jest szpitalem uniwersyteckim, działa jednak zupełnie normalnie, pominąwszy wprowadzenie kontroli dokumentów osób wchodzących i wychodzących. Ograniczono też dostępność szpitalnego parkingu. Przypomniano nam również procedury w ramach planu MASH - by każdy wiedział, co ma robić, gdyby doszło do masowego napływu pacjentów bądź rannych. Taki plan jest obowiązkowy w każdym szpitalu i był po raz ostatni wprowadzony w życie w moim szpitalu, kiedy doszło do masowej tragedii na stadionie w Heysel w 1985 roku.

Czy zdarza się, że ludzie na ulicach są kontrolowani wyrywkowo?
A.G.-F.: Ja tego nie widziałam. Ale wojsko na ulicach rzeczywiście rzuca się w oczy. Centra handlowe wprawdzie są zamknięte od soboty, ale byłam dziś na zakupach w supermarkecie i na parkingu spotkałam trzech uzbrojonych funkcjonariuszy.

Jak mieszkańcy znoszą te niedogodności?
A.G.-F.: Bardzo dobrze. W niedzielę w nocy, kiedy trwała duża obława antyterrorystyczna, ludzie zaczęli wrzucać do mediów społecznościowych zdjęcia tego, co widzieli z okien. Wtedy policja wystosowała apel, by tego nie robić, bo zależy im na dyskrecji. W odpowiedzi na to internauci zaczęli zastępować dotychczasowe zdjęcia i wpisy na ten temat fotografiami kotów. To było zjawisko gremialne. Następnego dnia na policyjnej stronie w sieci znalazło się zdjęcie... kociej karmy w nagrodę, z dopiskiem: „Policja dziękuje obywatelom za współpracę”.

Fabio, czy wśród pracowników centrali unijnej widać obawy, że możecie się stać specjalnym celem terrorystów?
Fabio Fontana: Nasza dyrekcja generalna zasobów ludzkich i bezpieczeństwa twierdzi, że nie jesteśmy szczególnym celem terrorystów. Środki bezpieczeństwa w instytucjach unijnych były analogiczne do tych belgijskich: zamknięto europejskie szkoły, pracownikom pozwolono, by zostali w domu i przeszli na teleworking. Ani ja, ani moi współpracownicy nie czujemy się specjalnie zagrożeni. Mam jednak poczucie, że teoretycznie moglibyśmy być łatwym celem, bo pracuje tu wiele osób, które nie są kontraktowymi pracownikami Unii. Wielu z nich to ludzie o pochodzeniu północnoafrykańskim, choć mają już obywatelstwo belgijskie.

Faktem jest, że wszyscy zamachowcy byli z jednej grupy etnicznej. Z drugiej strony w Europie unika się akcentowania takich cech jak przynależność etniczna danej osoby. W tej sytuacji to pewien kłopot poznawczy?
F.F.: Rzeczywiście obowiązuje u nas polityczna poprawność, podejście antyrasistowskie, otwartość na innych. Teraz niestety to się może zmienić.

Myślisz, że w zachodniej Europie może nastąpić odwrót od kanonów poprawności politycznej?
F.F.: Trudno powiedzieć, ale nie da się tego wykluczyć. Oczywiście wiele będzie zależało od tego, czy obecny stan się utrzyma, czy też przeminie i wszystko wróci do normalności, w co raczej wątpię. W rejonie brukselskim mieszka 1 100 tys. ludzi, z czego około 350 tys. to muzułmanie. W całej Europie jest ich 20-25 milionów. Musimy teoretycznie mieszkać razem, ale to się komplikuje.

Czy te wydarzenia wpłynęły na stosunek Belgów do uchodźców?
F.F.: Uchodźcy zostali ciepło przyjęci. Była akcja zbierania ubrań i żywności dla nich, do której też dołączyłem.

Ale czy oni tu zostaną? Czy jest dla nich praca i perspektywy w Belgii?
F.F.: W porównaniu z Grecją czy Włochami imigrantów tej ostatniej fali jest u nas stosunkowo mało.

A.G.-F.: Ci ludzie, którzy wyruszyli stąd do Paryża zabijać, to nie byli nowi imigranci. Abdelhamid Abaaoud, którego uznaje się za mózg ataków, urodził się w Belgii, chodził do dobrej szkoły, jego rodzice mieli sklep. Nie był biedny i do 2013 roku pracował w agencji transportu publicznego. Ci ludzie nie przyjechali teraz z Syrii - oni są „własnej produkcji”, belgijskiej. Tutaj się radykalizowali. Pewnie, że między tych biednych emigrantów mogli się wmieszać jacyś terroryści, jak ten, który tu dotarł przez Grecję. Daje się zauważyć pewna fobia antyimigrancka, ale nie ma agresji wobec tych, którzy szukają tu azylu. Często słychać głosy Belgów, szczególnie młodych, że byłoby szkoda, gdybyśmy pomieszali te pojęcia: imigrantów i terrorystów.

Czy daje się wyczuć nieufność w stosunku do osób o arabskim wyglądzie?
A.G.-F.: Niestety, tak. Zauważyłam to także po sobie. W piątek byliśmy w teatrze. To był spektakl „Fantomas”. Tytuł może nie najszczęśliwszy na te czasy, bo choć można lubić Fantomasa, niemniej to terrorysta, ale repertuar był ustalony już wcześniej. Widzów przywitał dyrektor, dziękując, że „mimo wszystko przyszli”. I ostrzegł, że na początku będą dwa strzały, które są częścią spektaklu. Ewidentnie mogła wybuchnąć panika. Siedząc na sali zauważyłam dwie czy trzy młode dziewczyny w chustach i - mimo że jestem osobą spokojną - przeszło mi przez głowę: a co, jeśli mają na sobie te pasy szahida i tu się teraz wysadzą na widowni. Nie było to przyjemne. Normalnie bym o tym nie pomyślała.

Myślisz, że za jakiś czas życie wróci w stare koleiny, czy Bruksela już nigdy nie będzie taka jak kiedyś?
A.G.-F.: Po zamachu na „Charlie Hebdo”, chociaż wolność prasy jest rzeczą bezdyskusyjna, wiele osób myślało: strzelali do nich, bo ich sprowokowali. Podobnie po ataku na Muzeum Żydowskie - wiadomo, że islamiści nienawidzą Żydów. Teraz to, co miało miejsce w Paryżu, było przeciwko wszystkim. Na koncercie w klubie Bataclan zginęły osoby łącznie z 19 krajów. To taki moment, kiedy Europa i Bruksela zdały sobie sprawę, że to dotyczy nas wszystkich. Europa zawsze rosła wtedy, kiedy była chora, tak jak dzieci rosną - kiedy mają temperaturę. Nie należy tego traktować jako wielkiej tragedii, tylko moment, kiedy trzeba znów coś skonstruować.

Agnieszka Gierasimowicz-Fontana - gdańszczanka, absolwentka tutejszej Akademii Medycznej (obecnie GUMed), od 10 lat mieszka w Brukseli. Pracuje w klinice rehabilitacji w CHU Brugmann

Fabio Massimo Fontana - ur. w Bolonii, kocha Polskę i pewną Polkę. Ma podwójne obywatelstwo - włoskie i polskie. Jest urzędnikiem jednej z instytucji Unii Europejskiej

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki