Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brak seksu może być groźny. Ale liczy się jakość a nie ilość

Tomasz Skory
Niezaspokojenie potrzeb seksualnych u kobiet może powodować nie tylko cierpienie psychiczne, ale i objawy fizyczne, takie jak np. bóle w podbrzuszu.

Z seksuologiem mgr Martą Żyłą* rozmawia Tomasz Skory

Natrafiłem ostatnio na dość pobieżny artykuł o zespole Kehrera, czyli dolegliwościach wywołanych brakiem seksu. Pacjentki zgłaszają się do Pani z tym problemem?
W tych czasach jest to raczej rzadkość. Oczywiście, pojawiają się kobiety, które zgłaszają ten problem, ale nie jest to taka fala, jak w przypadku innych zaburzeń - dyspareunii, pochwicy, a nawet niechęci do seksu, czy jak u mężczyzn - zaburzeń erekcji lub przedwczesnych wytrysków. Nie znaczy to jednak, że tego problemu nie ma. Raczej chodzi o to, że jest bardzo wstydliwy. Borykające się z nim kobiety często spotykają się ze negatywnymi komentarzami, dlatego boją się mówić na głos o swoich dolegliwościach.

To widać szczególnie w internecie, gdzie pod tekstami na ten temat często sypią się żarty, złośliwości i głosy, że to zmyślony problem lub po prostu inaczej nazwana nimfomania. W tym miejscu chyba warto podkreślić, czym te dolegliwości różnią się od siebie?
U nimfomanek mamy do czynienia z podwyższonym libido, co objawia się chęcią do odbywania bardzo częstych kontaktów seksualnych. Niekoniecznie muszą być one zakończone za każdym razem orgazmem - tak jak w przypadku innych uzależnień behawioralnych chodzi przede wszystkim o wykonywanie samej czynności. Natomiast zespół Kehrera wynika z braku zaspokojenia potrzeb seksualnych u kobiet z prawidłowym poziomem libido. Podczas gdy nimfomanki dążą do jak największej liczby stosunków, tu kobietom zależy na ich jakości.
A niezaspokojenie tych potrzeb powoduje u nich cierpienie psychiczne, które po pewnym czasie zaczyna przekładać się też na objawy fizyczne.

Wciąż są kobiety, które żyją w związkach, ale partnerzy nie zaspokajają ich potrzeb i to też powoduje u nich różne dolegliwości.

Jakie są to objawy?
Początkowo jest to podobne do napięcia przedmiesiączkowego. Kobieta jest rozdrażniona, nerwowa, czasami wręcz agresywna. Ale do tego dochodzą też objawy typowo somatyczne, czyli bóle w podbrzuszu, zaburzenia miesiączkowania, żylaki odbytu, obrzęki oraz świąd sromu i pochwy. Przy czym trzeba pamiętać, że u kobiet libido jest uzależnione od hormonów, więc w takim największym wydaniu ten zespół niezaspokojenia daje o sobie znać w trakcie dni płodnych, kiedy nasila się ochota na seks. Chwilę później przychodzi okres napięcia przedmiesiączkowego, więc najczęściej kobiety zwalają winę na okres. Następnie występuje miesiączka i rozpoczyna się kolejna faza cyklu, kiedy te objawy powinny ulec osłabieniu. Jeśli dolegliwości się utrzymują, to wtedy diagnozujemy, że jest to zespół Kehrera.

Mówi się, że jest to „choroba wdowia”, ale problem ten nie dotyczy tylko kobiet, które straciły partnerów…
To określenie powstało lata temu, kiedy mężczyźni wyjeżdżali na wojny, kobiety zostawały same w domach, a uwarunkowania religijne i kulturowe nie pozwalały się masturbować. Te kobiety faktycznie były wówczas niezaspokojone, ale czasy się zmieniły. Podczas gdy nasze matki i babcie o seksie prawie nie rozmawiały,
my dziś jesteśmy znacznie bardziej świadome własnego ciała, wiemy, jak się zaspokajać, i mamy do dyspozycji wiele gadżetów, więc problem ten występuje znacznie rzadziej. Natomiast wciąż są kobiety, które żyją w związkach, ale partnerzy nie zaspokajają ich potrzeb i to też powoduje u nich różne dolegliwości.

I pewnie nie chcąc ich urazić, nie mówią parterom, że są niezadowolone ze swojego życia erotycznego?
Wciąż jeszcze funkcjonują u nas naleciałości po poprzednich pokoleniach, gdy mówiło się, że kobieta musi być cnotliwa i nie powinna tej swojej seksualności pokazywać. Nawet młode dziewczyny wstydzą się nieraz mówić głośno o swoich potrzebach, w obawie, że ktoś je wyśmieje lub nazwie nimfomankami. Ale warto pamiętać, że jeśli partnerka ma jakieś niezaspokojone potrzeby, to nie zaspokoi też odpowiednio potrzeb partnera - to działa w dwie strony. Dlatego tak ważna jest komunikacja w związku. Mam dużo par, które przychodzą, żeby rozwiązać problemy w sypialni. Często okazuje się, że wcale nie leży on w strefie technicznej, tylko w tym, że partnerzy nigdy nie rozmawiali ze sobą o seksie. On myśli,
że ona jest romantyczna i delikatna, a po latach się okazuje, że ona lubi ostry seks, a taki delikatny ją nudzi. Albo na odwrót. Niestety, jeśli nie zakomunikujemy wprost swoich potrzeb, to ta druga osoba ma prawo się ich nie domyślić. I jeżeli robimy to „na odczepnego”, taki seks nie zaspokaja naszych potrzeb i czujemy narastającą frustrację.

Czyli jest to problem bardziej psychologiczny niż fizyczny? I seks sam w sobie nie uwolni od dolegliwości?
Zespół ma podłoże psychiczne i dopiero gdy ta reprezentacja naszego popędu zostanie zaspokojona, to znikają te objawy fizyczne. Natomiast są oczywiście kobiety, które nie potrzebują stałego partnera ani więzi emocjonalnej, by czuć radość z seksu. Jak go potrzebują, to albo znajdują jednorazowych partnerów, albo same się zaspokajają. Takich związków, w których ludzie spotykają się ze sobą dla seksu, ale każdy żyje na własną rękę, jest całe mnóstwo.

A co w przypadku związków na odległość, gdy partnerzy czują to przywiązanie, ale z różnych powodów rzadko mogą spotykać się na żywo?
Teraz już nie ma tak, że ktoś wyjeżdża i nie ma z nim żadnego kontaktu. Mam pary, które żyją ze sobą na odległość, ale wchodzą w cyberseks, czyli kochają się przez Skype'a czy inne komunikatory, gdzie widzą się na kamerkach. Taki kontakt mogą mieć codziennie. Oczywiście, nie daje on możliwości nawiązania takiej więzi, jak widując się na żywo. Bo seks, oprócz roli prokreacyjnej i hedonistycznej, jest też więziotwórczy. Kiedy nie ma tej bliskości fizycznej, dotyku to nie wydziela się w organizmie tyle oksytocyny. Natomiast seks przed monitorem jest w stanie do pewnego stopnia to zastąpić. W Japonii mnóstwo par tak żyje, więc jest to możliwe.

Mam pary, które żyją ze sobą na odległość, ale wchodzą w cyberseks, czyli kochają się przez Skype'a czy inne komunikatory, gdzie widzą się na kamerkach.

Wiemy, ile osób może borykać się z zespołem Kehrera?
Nie wiemy, bo jak wspomniałam, te osoby rzadko się ujawniają. Na pewno wielu znalazłoby się ich wśród niepełnosprawnych. Z tym że te osoby same się do gabinetów nie zgłaszają, bo większość jest uzależniona od innych. A od tematu seksualności niepełnosprawnych się ucieka. Uważa się, że te osoby nie są seksualne, a one też przecież mają libido. Często coś czują, ale nie potrafią się samemu zaspokoić. Szczególnie jeżeli ktoś jest niepełnosprawny od urodzenia - fizycznie czy psychicznie - to z nim się na te tematy nie rozmawia. Co więcej, wręcz zakazuje się kontaktów seksualnych. A te osoby też mają potrzeby, które niezaspokojone stają się źródłem ich cierpień.

Od paru lat w Czechach tym problemem zajmują się tzw. asystentki seksualne…
W Czechach to normalnie funkcjonuje, ale w Polsce nie ma takiego zawodu jak „partner zastępczy”. I nie zanosi się na szybką zmianę. Jednak o czym tu mówimy, jeśli w tej chwili wycofuje się z aptek maści pobudzające, a wielu lekarzy nie chce przepisywać tabletki „po” czy viagry. A np. w Niemczech to wszystko jest ogólnodostępne i jakoś nikt tego nie nadużywa.

To tak podsumowując, jak pomaga się osobom z zespołem Kehrera?
Jeżeli ktoś jest w stałym związku, w którym nie odczuwa satysfakcji, to na pewno pomocą będzie wspólna terapia. Czasami problem leży w tym, że mężczyzna ma zaburzenia erekcji czy przedwczesny wytrysk i nie jest po prostu w stanie zaspokoić partnerki - wtedy trzeba zlikwidować przyczynę, która jest po drugiej stronie. Jeżeli ktoś nie ma partnera, a nie potrafi się masturbować, to trzeba go poinstruować, co może robić. Ostatecznym rozwiązaniem są leki obniżające libido, ale nie o to chodzi, bo seks ma też dawać radość. Na szczęście kobiety są dziś świadome swojego ciała, seksualności - i chcą się nią cieszyć.

*MARTA ŻYŁA - psycholog, seksuolog, terapeuta Centrum Psychologii Vena w Bydgoszczy. Członek Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego, biegły sądowy przy Sądzie Okręgowym i Sądzie Biskupim.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Brak seksu może być groźny. Ale liczy się jakość a nie ilość - Express Bydgoski

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki