Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie w maju

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Wyobraźmy sobie, że Boże Narodzenie obchodzimy w maju, np. 20. To nie jest czysta fantazja. Ta data była całkiem poważnie rozważana, jako prawdopodobna data narodzin Chrystusa. Z historycznego punktu widzenia więcej argumentów było za ustanowieniem tych świąt wiosną. Bo to właśnie wtedy pasterze strzegli starannie swoich owiec, spodziewających się o tej porze roku jagniąt. Zimą nie przejawiali takiej troski.

Mimo to wybrano 25 grudnia. Wiemy, dlaczego. Rzymianie świętowali wtedy narodziny boga Słońca, którego kult wywodził się z Persji. W Skandynawii trwało w tym czasie święto Yule, Germanie czcili Odyna. Wszystkim tym świętom towarzyszyły uczty, zabawy i pijaństwo. Kościół próbował odciągnąć chrześcijan od pogańskich praktyk i zamiast zabraniać im w nich udziału, postanowił ustanowić w tym samym czasie swoje święto. Stało się to w IV wieku.

Koniec grudnia był dobrym okresem do radowania się, bo długie noce zaczynały się kurczyć i ponury okres dominującego mroku zaczynał ustępować coraz dłuższym dniom. Ale to nie był jedyny powód zimowego świętowania. Sprzyjał mu także rytm ówczesnej gospodarki. Przed zimą i na jej początku wyrzynano znaczną część bydła, bo nie można byłoby go wykarmić. Mięsa było więc w tym czasie więcej niż w pozostałych porach roku. Fermentacja piwa i wina z letnich zbiorów dobiegała końca, napitków też zatem nie brakowało. W maju, na przednówku, możliwości ucztowania byłyby znacznie gorsze. Czynniki ekonomiczne miały spory wpływ na wyznaczanie świąt.

A teraz? Wyobraźmy sobie, że przenosimy Boże Narodzenie na 20 maja. Jak wpłynęłoby to na gospodarki krajów chrześcijańskich? Gospodarka nie jest, tak jak kiedyś, mocno związana z porami roku. Z punktu widzenia zaopatrzenia umiejscowienie świąt w kalendarzu nie miałoby większego znaczenia. Wyobraźmy sobie jednak handel. Od grudniowych obrotów w handlu detalicznym zależy powodzenie całej branży. Obłęd zakupów ogarnia praktycznie całe społeczeństwa. Kupują wszyscy i wszystko. Amerykanie szacują, że około 1/3 bożonarodzeniowych prezentów jest zupełnie nieprzydatnych dla obdarowanych - idą na dna szaf, do komórek i piwnic albo i na śmietnik. Czyste marnotrawstwo - ale PKB rośnie. Czy tak samo byłoby wiosną?

W dużej mierze tak. Przecież teraz na południowej półkuli wigilia jest latem. I jakoś sobie radzą. Tyle że tam chrześcijan jest mniej. W Europie i w Ameryce Północnej to byłaby rewolucja. Św. Mikołaja trzeba było przesadzić z sanek do kabrioletu, renifery straciłyby etaty. Noce krótsze, z pewnością popyt na choinkowe lampki znacznie by zmalał. Iluminacje ulic nie byłyby taką atrakcją. Szał prezentów pewnie byłby podobny. Jednak chyba przedsiębiorcy podchodziliby do wiosennych świąt nieco inaczej. Teraz usytuowanie ich pod koniec roku daje im nadzieję, że choć poprzednie miesiące były marne, to w tym ostatnim można się będzie odkuć. Gdyby np. przedświąteczne obroty w maju okazały się niższe od spodziewanych, wynikający stąd pesymizm mógłby się przenieść na działania w następnej części roku. Teraz traktujemy 31 grudnia jako granicę pomiędzy starym a nowym. W święta stare odchodzi, rodzi się nowe - zawsze mamy nadzieję, że lepsze. Tego typu nastroje nie dotyczą, rzecz jasna, wszystkich branż. Ale mają znaczenie.

No i maj byłby jeszcze przyjemniejszy niż jest. Pierwszego - święto, trzeciego - święto, dwudziestego i dwudziestego pierwszego - też, i jeszcze może trafiłoby się Boże Ciało. W połączeniu z weekendami mogłoby się to złożyć na całkiem imponujące wakacje. Tyle że grudzień by spsiał. I tak jest u nas ponury i depresyjny. Gdyby zostawić mu tylko sylwester, byłoby naprawdę fatalnie. Więc może lepiej nie wyobrażać sobie Bożego Narodzenia wiosną. Ona i bez tego jest pełna optymizmu. Chyba nadal, tak jak w pierwszych wiekach nowej ery, wciąż potrzebujemy czegoś radosnego, optymistycznego podczas długich zimowych wieczorów i nocy. Nie tylko w same święta. Ale i wtedy, gdy myślimy, co komu kupić, co przygotować na stół, kogo zaprosić. Zastanawiamy się nad tym i to pomaga nam zapomnieć, że naokoło jest zimno, ciemno, ślisko, że wychodzimy do pracy po ciemku i wracamy też po ciemku. A decydujemy się na pójście do niej, bo stoi tam choinka z kolorowymi światełkami.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki