Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogusław Wołoszański: Uwielbiamy sami siebie opluwać

Marcin Mindykowski
Bogusław Wołoszański
Bogusław Wołoszański G.Mehring
Znany dziennikarz opowiada o obchodach 72 rocznicy wybuchu wojny i odpiera zarzuty dotyczące jego "Teatru Historii". Z Bogusławem Wołoszańskim, reżyserem tegorocznych obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej, rozmawia Marcin Mindykowski.

Kiedyś powiedział Pan, że najlepszą metodą opowiadania o historii jest nieprzeszkadzanie jej i jedynie odtwarzanie jej charakteru, dramatyzmu. W podobny sposób podchodzi Pan do obrony Westerplatte?
O historii nie trzeba mówić, w historię trzeba się zagłębić: dojść do szczegółów, do ludzi, do ich czynów. Dam prosty przykład: bitwa pod Mokrą, w której kawaleria polska zderzyła się z niemiecką dywizją pancerną. Walki trwały cały dzień, zniszczono kilkadziesiąt czołgów, nasza brygada się wycofała. Tyle że to informacja, w której nie ma nic ciekawego. Ale pod Mokrą walczył podporucznik Marian Morawski, który zniszczył trzy czołgi - dwa za pomocą karabinu przeciwpancernego, jeden za pomocą granatu i pistoletu - a potem, w podzięce za uratowanie z tej strasznej walki, ślubował Bogu, że ofiaruje szkaplerz na Jasnej Górze. Nie zdążył, zginął 12 września. Mówiąc o historii w ten sposób, zaczynamy ją dopiero przeżywać, widzieć. I tak trzeba to robić.

Uda się Panu równie emocjonująco opowiedzieć o Westerplatte?
Za sprawą Miasteczka Historii, które stanie na placu Zebrań Ludowych, będzie można poczuć, dotknąć "żywej historii" - uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Co zaś do samej inscenizacji: w 1999 roku zrealizowałem na Helu widowisko "Polska w ogniu - Westerplatte", z którego jestem bardzo zadowolony. Odtworzyliśmy wte-dy placówkę PROM, walkę w wartowni. Miałem wtedy wolną rękę i znacznie większe środki. Teraz inscenizacja musi zmieścić się w określonych ramach, bo jest tylko częścią obchodów i uroczystości, w których będą brać udział przedstawiciele najwy-ższych władz państwowych. Jestem więc ograniczony do jednego miejsca i choćbym chciał, nie mogę rozciągać tego w kilkugodzinne widowisko.

Trzy lata temu, za sprawą scenariusza filmu odbrązowiającego legendę obrońców składnicy i majora Sucharskiego, wokół Westerplatte rozpętała się burza. Tegorocznymi obchodami będzie Pan próbował wejść w polemikę z tymi głosami?
Naszą obrzydliwą cechą narodową jest umiejętność i chęć dokopywania sobie, niezwykła radość z niszczenia siebie samych. Możemy przecież przedstawiać światu, jak bohaterski i twardy był polski żołnierz, który przez siedem dni wytrzymał piekło ostrzału, walk, niepewności, strachu przed śmiercią. To, co zdarzyło się na gdańskiej ziemi, jest niezwykłe. A major Sucharski jako dowódca doskonale zorganizował cały system obrony, znakomicie przygotował tych młodych chłopców do tego, by wyt-rzymali tygodniowe piekło. Zamiast stawiać go na pomnik, co robimy? Nazywamy go epileptykiem, tchórzem i nie wiadomo czym jeszcze. Pojawiają się informacje, że wywiesił białą flagę i trzeciego dnia chciał kapitulować, choć - także w niemieckich źródłach - nie ma na to żadnych dowodów. A nawet jeśli przyszedł moment zwątpienia, to - w obliczu braku perspektyw na odsiecz i w poczuciu obowiązku dbania o największą wartość: życie żołnierzy - był on całkowicie usprawiedliwiony. Krzywdząc tego człowieka, opluwamy więc sami siebie.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Obchody na Westerplatte będą częścią Pańskiego projektu "Teatr Historii" obejmującego kilka rekonstrukcji historycznych. Już otwierające go Oblężenie Malborka wzbudziło jednak kontrowersje i falę krytyki, zwłaszcza w porównaniu do wcześniejszych inscenizacji.
Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że uruchomię takie gniazdo os. Zarzuca mi się, że bilety były za drogie - choć nie miałem na to żadnego wpływu - i że nie odbyła się defilada rycerzy - choć zrezygnowali z niej sami rycerze. Ale naprawdę dziwi pana, że kiedy zaprezentowałem zupełnie inny wymiar tego wydarzenia, ci, którzy dotychczas robili tam "imprezkę", rzucili mi się do gardła? Mnie to nie dziwi, aczkolwiek na ich miejscu wykazałbym więcej pokory. Również na miejscu dziennikarzy, którzy tak chętnie dawali głos jednej stronie, nie zastanawiając się, dlaczego tak jest.

Za Pana osobą szła duża dotacja z Narodowego Centrum Kultury. Tymczasem nie brakuje głosów, że inscenizacja nie tylko nie była lepsza, ale okazała się nawet gorsza od ubiegłorocznych: bez dekoracji, mało dynamiczna, mniej efektowna, podporządkowana pracy kamer te-lewizyjnych. Gdzie ta nowa jakość?
Nowa jakość zaczyna się od tego, że impreza odbyła się pod patronatem ministra kultury, co dało jej zupełnie nowy format. Za sprawą obecności pięciokamerowego wozu Telewizji Polskiej powstanie z tego profesjonalny film, widowisko telewizyjne. Sprowadziłem też aktorów, którzy - tak jak historyczne postaci - jeździli kon-no. Za wystarczającą dekorację uznałem zaś zamek. Stawianie drewnianych płotków jest kukiełkowym teatrzykiem, nie dekoracją. Co do kamer: zawsze gdy w grę wchodzi telewizja, trzeba pogodzić wielomilionową wi-downię i te kilka tysięcy na trybunach. Trzeba to wypośrodkować i za-dowolić obie grupy. Wszyscy, z którymi rozmawiałem, byli jednak z malborskiego widowiska zadowoleni.

Kto będzie transmitował Westerplatte? Partnerem "Teatru Historii" miała być Telewizja Polska...
Proszę o to pytać Urząd Miasta Gdańska, który, razem z Narodowym Centrum Kultury, jest organizatorem obchodów. Ja jestem - podobnie zresztą jak w Malborku - producentem wy-konawczym. Chodzi jednak o to, żeby nie ograniczyć się tylko do jednej stacji telewizyjnej. Wszystkie telewizje, które się zgłoszą - TVN czy Polsat - będą więc miały prawo do transmisji.
Drugą inscenizacją z cyklu "Teatr Historii" miała być rekonstrukcja bitwy pod Gniewem z 1626 roku.

Odwołał ją Pan jednak z powodu niebezpieczeństwa wylania Wisły, do którego ostatecznie nie doszło. Powodem nie był wcześniejszy zły odbiór Oblężenia Malborka?
To był teren zalewowy, Wisła podniosła się o dwa metry, padały deszcze, prognozy były fatalne. A ja odpowiadam za publiczne pieniądze - muszę zawrzeć umowy z aktorami, telewizją, zamówić wóz transmisyjny i całą obsługę. Gdyby Wisła jednak wylała, ten teren nie tylko stałby się podmokły, ale zamieniłby się w grzęzawisko. Musiałbym wszystko odwołać, tracąc dziesiątki tysięcy państwowych pieniędzy i zawodząc tłumy widzów. Oczywiście, w lokalnym wymiarze można było przenieść imprezę na dziedziniec zamkowy. Ale tam zmieściłoby się 50 żołnierzy. Zrealizowanie widowiska byłoby już niemożliwe.

Kontrowersje wokół "Teatru Historii" wynikają pewnie z faktu, że zamiast promować w Polsce nowe miejsca i imprezy rekonstrukcyjne, przejmuje Pan te, które od lat mają już swoją markę, zbudowaną przez ich poprzednich organizatorów. I że odbywa się to bez przetargów.
Poruszamy się po terenie publicznym. Myślę, że nikt nie może zarezerwować sobie kawałka tego terenu, mówiąc, że będzie go już zawsze uprawiał, korzystając z publicznych pieniędzy. Do zorganizowania obchodów Wester-platte zaproszono mnie już rok temu. Zaproponowana przeze mnie formuła została zaakceptowana i dlatego w tym roku ją poszerzamy. Nie miałem pojęcia, że kogokolwiek "wysadzam z siodła". W przypadku Malborka też zwróciła się do mnie dyrekcja muzeum, chcąc wznieść imprezę na wyższy poziom - pełnego widowiska. Jeśli ktoś został odsunięty od realizacji im-prezy, to nie z mojej winy, ale dlatego, że dyrekcja zamku doszła do wniosku, iż do tej pory był to kiepski, amatorski, kukiełkowy teatrzyk i należy to zmienić. To, że ktoś rości sobie pretensje do publicznych pieniędzy i publicznego miejsca, bardzo mnie dziwi. A jeszcze bardziej mnie dziwi, że potem montuje akcję takiego odwetu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki