Naszą rozmowę o religijności w XXI wieku chciałbym zacząć od popularnego cytatu francuskiego pisarza i myśliciela Andre Malraux (1901-76): „Wiek XXI będzie wiekiem religii, albo nie będzie go wcale”. Co autor miał na myśli, bo co i rusz napotykam na różne, sprzeczne rozumienia tego zdania?
To jest ładnie powiedziane i przez to nośne, dlatego wiele osób do tego nawiązuje. Natomiast rzeczywiście trudno rozstrzygnąć, co Malraux miał na myśli i każdy interpretuje przywołane zdanie po swojemu. Prawdziwość tej myśli zależy od tego, jak będziemy rozumieli religię. Na przykład Józef Maria Bocheński definiował religię jako zjawisko złożone z czterech elementów: określonych obrzędów, tak zwanej mowy sakralnej, pewnych postaw emocjonalnych oraz zespołu poglądów. Przy takim ujęciu nawet marksizm można uznać za religię, bo zawiera te wszystkie składniki: obrzędy, określony żargon, postawy uczuciowe i zespół dogmatów, będących swoistym credo. Nawiasem mówiąc, jednym z takich dogmatów marksizmu jest twierdzenie: „Nie ma żadnego Boga”. Według Nikity Chruszczowa nawet chłop w kołchozie to wie.
Bogdan Dziobkowski: Religia ewoluuje, ale nie zniknie. W naszym myśleniu zawsze wychodzimy poza fakty

Religia jest w gruncie rzeczy najprostszą odpowiedzią na pytania egzystencjalne i najlepszym środkiem usensownienia życia. Istnieją też, rzecz jasna, i inne możliwości rozwiązywania tego typu dylematów egzystencjalnych - mówi filozof Bogdan Dziobkowski z Uniwersytetu Warszawskiego.