Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogatka. Żeby wybudować dom, muszą usypać prawie 3-metrowe skarp. Przepisy dotyczące planu zagospodarowania Żuław Gdańskich

Jakub Cyrzan
Jakub Cyrzan
Domy na wysokich skarpach, budowane na Żuławach Gdańskich przez mieszkańców, to nie efekt wyimaginowanych marzeń o pałacach na wzgórzu. To konsekwencja przepisów, jakie obowiązują na tym terenie przez miejscowy plan. Do naszej redakcji zgłosili się mieszkańcy, którzy stoją przed wyzwaniem budowy nowego domu. Gmina deklaruje chęć zmian w lokalnym planie, ale na pismo samorządowców od kilku miesięcy nie odpowiadają urzędy ustalające przeciwpowodziowe wytyczne. Problem w tym, że Bogatkę od Martwej Wisły dzielą w linii prostej blisko 4 kilometry, a sąsiednie zabudowania postawione są na gruncie, bez usypanych skarp...

Nasypy pod domami na Żuławach Gdańskich. Tak swoje domy muszą wybudować mieszkańcy

Do naszej redakcji zgłosili się mieszkańcy miejscowości Bogatka, położonej na Żuławach Gdańskich. Na swojej działce w najbliższym czasie będą budować dom. Wyzwanie to w ich przypadku okazało się niezwykle trudne. Jak się okazało, aby postawić budynek, muszą usypać ziemię tak, by pagórek wynosił co najmniej 1,25 m, a posadzka domu była położona na wysokości co najmniej 2,5 metra nad poziomem morza! Tereny te według przepisów znajdują się w miejscach potencjalnie zagrożonych powodzią. Problem w tym, że w linii prostej mieszkańców Bogatki od Martwej Wisły dzieli blisko... 4 kilometry.

- Ten sam plan jest ustanowiony dla dużego obszaru wsi Wiślinka i Bogatka. Nasza działka położona jest z dala od rzeki i nie rozumiemy dlaczego nas też dotykają te przepisy. To kuriozum, strata naszych pieniędzy i marnowanie powierzchni działki - mówi nam pani Magdalena.

Żuławy Gdańskie: Nowe domy, stare wytyczne prawne

Wójt gminy w rozmowie z nami podkreśla, że plan był ustalany według wytycznych sprzed blisko 10 lat.

- Kiedy uzgadnialiśmy plan, były opracowywane mapy powodziowe przez IMGW. W tamtym czasie byliśmy po wielkich powodziach. Musieliśmy dostosować się do uzgodnień z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej, który wyraźnie określił, że tereny położone blisko Martwej Wisły, a więc m.in. Wiślinka i Bogatka, muszą ściśle określać parametry gruntu położonego 1,25 m n.p.m., a także posadzki na poziomie 2,5 m n.p.m. - mówi Magdalena Kołodziejczak, wójt gminy Pruszcz Gdański.

Mieszkańcy nie kryją żalu wobec urzędników, bo jak wskazują, pisma o ewentualne zmiany w planie kierowali do gminy już od dłuższego czasu.

- Od kilku lat próbujemy porozumieć się z gminą, by zmieniono przepisy. Już niedługo nasi sąsiedzi, którzy będą chcieli zbudować dom, będą mieli podobny problem. Wystarczyłoby zmienić zakres obowiązującego planu. To mały zapis, który umożliwiłby nam budowę domu bez nawożenia ziemi. Tak naprawdę cały plan nie był ustalany według wytycznych RZGW, ale według prognoz. Mówiono nam wcześniej, że ustalano go na szybko, pod presją okolicznych mieszkańców, którzy chcieli już wtedy budować swoje domy, nie czekając na decyzje przeciwpowodziowych instytucji - mówi mieszkanka Bogatki.

"To nie takie proste" - samorządowcy o planie zagospodarowania dla Żuław Gdańskich

Zdaniem samorządowców, zmiana zakresu planu musiałaby wiązać się z utworzeniem go całkowicie od początku. To, jak twierdzą, pochłonęłoby ogromne koszty z budżetu gminy. Wójt podkreśla też, że w skali całej działki, wyniesienie terenu w miejsce zabudowania wiąże się z jego łagodnym wynoszeniem.

- Autorem planu nie jest tylko gmina – to wypadkowa szeregu uzgodnień z różnymi instytucjami. To nie my kreujemy te zapisy. W tej sprawie wpływały do nas pisma. Zmiany planu nie robi się jednak przy zgłoszeniach incydentalnych – to ogromne koszty i angażowanie ludzi. Podobnych wniosków wpływa do nas bardzo dużo. Warto podkreślić fakt, że w tej sytuacji w planie nie ma zapisu, by podnosić całą działkę. Wpis ten wskazuje, że działka powinna być bardzo łagodnie wyniesiona do miejsca, gdzie ma być posadowiony dom, na 1,25 m n.p.m. W skali całej działki to nie jest duży spad.

Innego zdania są mieszkańcy, budujący nowy dom:

- Nasz pagórek znajduje się w tym momencie na poziomie 0.9 m n.p.m, wspólna droga z sąsiadami jest na poziomie około -0.15 m p.p.m. Dom będzie posadowiony prawie 8 metrów od granicy działki, a architekt zasugerował, aby zostawić 3 metry płaskiej powierzchni na schody, na poziomie 1.25 m. Zostaje nam prawie 5 metrów, na których musimy zrobić łagodny spadek oraz kontrspadek, który zatrzyma wody opadowe. To diametralnie zmniejszy wielkość naszej działki. Żeby wybudować dom musimy tak naprawdę usypać w sumie blisko 3 metry ziemi, ze względu na to, że nasza działka jest położona poniżej poziomu morza - mówią nam dalej rozgoryczeni mieszkańcy.

Ogromne koszty dla mieszkańców

Koszty w tej sytuacji ponieść może jednak nie tylko gmina. Narażeni na nie są też mieszkańcy, którzy muszą "zmierzyć się" z wybudowaniem nasypu.

- Komu miał służyć taki plan? Nie wiem. Taki urzędniczy zapis naraża inwestorów na dodatkowe, ogromne koszty - mówi sąsiadka z Bogatki, pani Izabela.

Okoliczni mieszkańcy wspierają młodych inwestorów także dlatego, że sami czują się zagrożeni przez budowane wokół ich domów pagórki.

- Nie trudno domyślić się, w którą stronę będzie spływała woda. Zadziałają tu proste prawa fizyki. Już niedługo także my możemy mieć poważny problem. Wszystko to psuje też naturalny koloryt i wizerunek wsi. Czy taki był cel? - pyta pani Izabela.

Poważne zagrożenie powodziowe czy bezsensowny zapis w prawie?

Sami mieszkańcy próbowali kontaktować się m.in. z Wodami Polskimi, aby określili, czy ich tereny rzeczywiście są poważnie zagrożone powodzią.

- W odpowiedzi dostaliśmy informację, że jedyna możliwość na wystąpienie powodzi będzie wówczas, gdy przerwane zostaną wały. To wydaje się jednak mało prawdopodobne. Nawet jeśli rzeczywiście doszłoby do przerwania wału, wody zalałyby także dalsze tereny - Pszczółki, Cedry, a nawet Pruszcz Gdański. Dlaczego zatem tylko my mamy budować domy na nasypach? - mówi dalej pani Magdalena.

Samorządowcy podkreślają, że poczynili w tej sprawie kroki. Do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej zostało pokierowane pismo, o opinię w całej sytuacji. Niestety, gmina do dziś nie dostała na nie odpowiedzi.

- W związku z uchwaleniem nowej ustawy Prawo Wodne i pytaniami mieszkańców, czy będziemy próbowali zmienić zapisy planu, w połowie lutego wystąpiliśmy do RZGW z pytaniem, o ich stanowisko w tej sprawie. Niestety, wciąż nie otrzymaliśmy na nie odpowiedzi. Na najbliższej sesji przedłożę radnym uchwałę o przystąpieniu do zmiany planu. Mam nadzieję, że w trakcie procedury Wody Polskie lub RZGW zajmą stanowisko.

Zmiany w planie nadejdą już niebawem? "To za późno"

Cierpliwość mieszkańców wyczerpała się. Zdecydowali się oni przystać ostatecznie na panujące warunki zabudowy.

- Walczyliśmy o zmianę planu od kilku lat. Ostatecznie poddaliśmy się i przystaliśmy na panujące warunki. Nasypaliśmy skarpę, a już w tym tygodniu na naszym terenie mogą rozpocząć się pierwsze prace budowlane - dodaje pani Magdalena z Bogatki.

Paradoksalnie, właśnie teraz mogą pojawić się urzędowe decyzje o tym, by ostatecznie plan zmienić. Co powinni zrobić zatem mieszkańcy?

- Mam nadzieję, że przystąpienie do planu i ponowna rozmowa tym razem z Wodami Polskimi spowoduje, że być może te warunki się zmienią. W tej chwili mieszkańcy mają dwa wyjścia, albo poczekać na zmiany, albo rozpocząć budowę zgodnie z obecnym planem - podsumowuje wójt gminy Pruszcz Gdański.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki