Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bob Dylan wyznaje: jestem pełen sprzeczności i nie mam za co przepraszać

Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
Najnowszy album Boba Dylana to płyta godna laureata literackiej nagrody Nobla.

Kiedy w kwietniu Bob Dylan opublikował swój „prezent” dla fanów na czas społecznej izolacji - „Murder Most Foul”, blisko 17-minutowe murmurando z akompaniamentem fortepianu, skrzypiec i perkusji, o zabójstwie prezydenta Kennedy’ego, wśród dylanologów rozpoczęły się domysły na temat pochodzenia tego utworu. Właściwie wszyscy byli przekonani, że to odrzut z jakiejś poprzedniej sesji, a przy okazji kolejna ekstrawagancja mistrza.

Jakież było zdumienie, gdy okazało się, że ten nietypowy utwór to zapowiedź nowej płyty z premierowymi piosenkami, pierwszej od 2012 roku, a zarazem - pierwszej od czasu, gdy został wyróżniony literackim Noblem przez Szwedzką Akademię. I to płyty, która z miejsca trafiła na czoło notowań albumów w kilkunastu krajach (m. in. Wlk. Brytanii, Irlandii, Niemczech, Holandii, Włoszech). W samych Stanach doszła do miejsca drugiego.

Co najbardziej zaskakuje na „RARW” to niezwykle osobisty ton piosenek. Paradoks twórczości Dylana polega bowiem na tym, że w połowie lat 60. zachęcił on innych muzyków rockowych i popowych, by śpiewali własnym głosem (co wielu zrozumiało w ten sposób, że mają śpiewać o sobie) - natomiast w jego przypadku podmiot liryczny tekstu nigdy nie był tożsamy autorem.

Można zaryzykować wręcz tezę, że Dylan w tekstach pisanych w pierwszej osobie więcej ukrywał niż objawiał. Tak jakby sprawiało mu satysfakcję wyprowadzanie fanów w pole.

Dość powiedzieć, że swego czasu powstał Ruch Wyzwolenia Dylana, którego członkowie usiłowali zmusić swojego idola, by pisał piosenki w takim duchu, jakiego oni od niego oczekiwali. Nie trzeba dodawać, że srodze się rozczarowali jego reakcją.

Tym razem jednak, Dylan - z wyżyn noblowskiego tronu - zdaje się okazać „poddanym” łaskę, odsłaniając więcej ze swojego majestatu niż miał zwyczaj do tej pory. Tak jest choćby w otwierającym płytę „I Contain Multitudes”, gdzie oświadcza po prostu, że ma złożoną osobowość i wylicza te mnogości, przyrównując się do angielskiego poety metafizycznego Williama Blake’a, Rolling Stonesów, Anny Frank i… Indiany Jonesa.

- To najlepsza płyta Dylana od dekad. Podpisuję się pod tym zdaniem obiema rękami, nogami i jeszcze nosem mogę to potwierdzić - zapala się prof. Wojciech Burszta, antropolog kulturowy, zajmujący się m. in. popkulturą. - Po raz kolejny Dylan pokazał mistrzostwo i udowodnił, że poza mruczeniem naprawdę potrafi śpiewać. Na ostatnich trzech płytach wykonywał cudze piosenki, zmierzył się z wielką amerykańską klasyką, a teraz mówi: proszę bardzo, posłuchajcie mnie samego, który wam opowiem o sobie. Pada tam deklaracja: „jestem ostatnim z wielkich”.

Bogactwo odniesień, tropów, wyznań, które na tej płycie padają - olśniewa. Z drugiej strony to jest płyta niezwykle trudna dla tych, którzy nie znają angielskiego w wystarczającym stopniu.

Być może dlatego w Polsce nowy album noblisty doszedł zaledwie do 23. miejsca na liście sprzedaży. Bo i tłumaczenie Dylana nie ma u nas jakiejś zakorzenionej tradycji. W czasach największej świetności mistrza tłumaczono z reguły pojedyncze, najbardziej znane piosenki, z reguły dość powierzchownie. Dopiero Filip Łobodziński, zajął się spolszczaniem dorobku Dylana w sposób metodyczny. Ma on na koncie około 150 przekładów. W nim też cała nadzieja przybliżenia polskiemu słuchaczowi bogactwa najnowszej Dylanowej poezji z „Rough and Rawdy Ways”.

- Przełożyłem cztery spośród dziesięciu piosenek: „I Contain Multitudes”, „False Prophet”, „Crossing the Rubicon” i „Murder Most Foul” - odpowiada na pytanie „Rejsów”. - Chwilowo nie mam szans na przekład kolejnych, nie wiem, czy nastąpi to w najbliższym czasie.

Dwa ze wspomnianych wyżej tłumaczeń, z przypisami, dostępne są na stronie dylan.pl.

Umiarkowany w swoich zachwytach jest Rafał Rękosiewicz, pianista i organista, od lat 70. współpracujący z czołówką polskiej sceny rockowej. Przełożył też kilkanaście piosenek Dylana do planowanej książki „Bob Nevesely”, która jednak nie trafiła do oficjalnego obiegu z powodu odmowy zgody na publikację przez agencję Dylana.

- Czy najlepsza płyta Dylana od dziesięcioleci? - zastanawia się muzyk. - Tak, ale nie do końca.

Niepowtarzalny głos, wykonanie, słowa, przekaz - tak. Dla rozumiejących język i sensy, szczególnie Amerykanów, utwór „I Contain Multitudes” mógłby być przemową laureata Nobla, gdyby Bob zdecydował się ją wygłosić.

W muzyce brakuje mi pomysłów. Płynie gładko i przeźroczyście, jak od źródła, ale nie ma w niej miejsca dla charakterów innych, niż szefa. Jest mało zaciekawiających dźwięków, stała się nieco marmoladowym tłem.

Faktycznie, jeśli album muzycznie czymś zaskakuje to jeszcze większą, posuniętą do granic minimalizmu, oszczędnością akompaniamentu. Dość powiedzieć, że najdłuższa (a zarazem bodaj jedyna) solówka gitarowa trwa 20 sekund. Towarzyszący Dylanowi muzycy dostali prawdopodobnie wskazówki, aby „pięknie nie przeszkadzać”, i z tego wywiązują się bezbłędnie, a chwilami prawie niezauważalnie. Muzyka zanurzona jest w tradycji lat 50. Są trzy chicagowskie bluesy, jest delikatne nawiązanie do country i stylu doo-wop.

Część krytyków zwraca uwagę, że Dylan w przyszłym roku kończy 80 lat i ta płyta może być jego testamentem, pożegnaniem z muzyką.

Nie wierzy w to prof. Burszta.

- Ta płyta pokazuje jego moc. Mówi nam: nie myślcie, że jestem jakimś staruszkiem, który się wyzewnętrznia. Porównuje się do Williama Blake’a - to coś znaczy. Jednocześnie mówi, że za nic nie musi przepraszać, i że składa się z wielu sprzeczności. Myślę że najlepsze płyty Dylana to będą te, które nagra po osiemdziesiątce.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki