Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blisko 2,5 tys. ofiar pożarów co roku na Pomorzu. Musi powstać oddział leczenia oparzeń!

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
T.Korzsyko
W połowie października w Klinicznym Oddziale Ratunkowym Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku zmarł poparzony mężczyzna. Nie można go było przetransportować do Zachodniopomorskiego Centrum Leczenia Ciężkich Oparzeń i Chirurgii Plastycznej w Gryficach, bo oparzenia były zbyt ciężkie - pacjent nie nadawał się do transportu.

UCK nie jest przygotowane do udzielania specjalistycznej pomocy takim chorym, nie ma też takiego ośrodka nigdzie na Pomorzu. Co prawda Ministerstwo Zdrowia powołało na bazie tego szpitala Centrum Urazowe, ale w jego strukturze brakuje oddziału leczenia oparzeń. W szczątkowej postaci taki oddział funkcjonował przy Klinice Chirurgii Plastycznej do 2008 r. Teraz władze Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego są zdeterminowane - w ramach Centrum Urazowego taki oddział musi powstać.

Najmocniejszych argumentów "za" dostarczają statystyki. Zbiorczych danych o oparzonych nie gromadzi żadna instytucja. Na wniosek dr Hanny Tosińskiej-Okrój, specjalisty w zakresie chirurgii plastycznej i leczenia oparzeń, która 18 lat temu ratowała ofiary pożaru w gdańskiej hali Stoczni, Wydział Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego poprosił o nie szpitale na Pomorzu. Informacje, które otrzymał są porażające.

- Wynika z nich, że rokrocznie różnego stopnia oparzeń, wymagających leczenia w szpitalach (nie licząc tzw. resortowych) doznaje około 2,5 tys. Pomorzan - szacuje dr Jerzy Karpiński, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego. Jednak - jak są leczeni i dokąd stamtąd trafiają, nie wiadomo.

- Inicjatywa władz GUMed jest cenna, bo zagrożenie pożarami w tak uprzemysłowionej metropolii jest olbrzymie, mamy przecież dwa lotniska, porty, do których wpływają tankowce, duże zakłady przemysłowe, jak choćby rafineria, czy budująca się na terenie Gdańska fabryka włókien celulozowych - wylicza dr Karpiński. - Oddział leczenia oparzeń na pewno zwiększyłby bezpieczeństwo mieszkańców oraz turystów, którzy coraz tłumniej nas odwiedzają.

- Przybyły nam dwa stadiony, mamy coraz więcej firm pracujących na bazie chemicznych odczynników, nie ma więc cudów, kwestią tylko czasu jest, kiedy na Pomorzu wydarzy się taki czy inny wypadek, w trakcie którego oparzeń dozna większa liczba osób - uważa prof. Janusz Moryś, rektor GUMed. - A że oparzenie jest jednym z urazów wielonarządowych, taki oddział dla pacjentów Centrum powinien powstać.

Po zakończeniu porządkowania terenu Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, a więc pod koniec bieżącego roku, rektor będzie w stanie wskazać konkretne działki, na których można postawić pawilon dla takiego oddziału. Nie będzie to droga inwestycja, problem jednak w tym, jak ją potem utrzymać. Za ratowanie życia oparzonych Narodowy Fundusz Zdrowia będzie musiał zapłacić, za tzw. gotowość - niekoniecznie. W utrzymaniu specjalistycznych ośrodków w odległych od Pomorza Gryficach czy Siemianowicach partycypuje wiele firm, m. in. z naszego regionu. Bez ich wsparcia oddział leczenia oparzeń w Gdańsku nie da rady się utrzymać.

Pełną świadomość tego, o co walczy, ma dr Hanna Tosińska-Okrój, legendarna lekarka oparzonych w tragicznym pożarze, którego rocznica przypada jutro. Niestrudzenie odwiedza więc włodarzy Pomorza, Gdańska, Sopotu i Gdyni, lobbuje wśród dyrektorów wybrzeżowych firm i zakładów, szuka sponsorów. Wspiera ją Gdański Klub Biznesu.

Jedno jest pewne - gdyby osiemnaście lat temu, kiedy podczas koncertu w gdańskiej hali Stoczni wybuchł tragiczny pożar, w szpitalu (wówczas jeszcze AMG) nie było oddziału oparzeń - lista jego ofiar byłaby o wiele dłuższa. Życie straciło w nim siedem osób, ponad trzysta doznało oparzeń. Dzięki natychmiastowej, fachowej pomocy lekarzy specjalistów, a potem ich troskliwej opiece przez wiele lat, oparzenia się wygoiły, a blizny stały się niemal niewidoczne. Wspomnienie tamtej tragedii noszą jednak w sercach i pamięci.

Musi powstać oddział leczenia oparzeń na Pomorzu! Dołącz do grupy na Facebooku!

Co na ten temat powiedzieli Mieczysław Struk, Ewa Kamińska, Jacek Karnowski i Wojciech Szczurek? Przeczytaj w piątkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego".

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki