Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biuro "prezydenta Europy" i Agencja Kosmiczna. Nowy kierunek czy prezent na do widzenia? [KOMENTARZ]

Dariusz Szreter

W latach 70. Jacek Fedorowicz (z urodzenia gdynianin) radził posiadaczom samochodów, by niezależnie od miejsca zamieszkania robili wszystko, aby zarejestrować swój pojazd w Warszawie. Bo stolica to było miejsce, gdzie się mieściły wszystkie ważne instytucje i gdzie zapadały wszystkie istotne decyzje.

Na prowincji manifestowanie swoich związków z centralą, choćby poprzez posiadanie literki "W" na początku numeru rejestracyjnego auta, automatycznie podnosiło społeczny prestiż i opromieniało jego posiadacza nimbem osoby posiadającej dostęp do ucha władzy.

Upadek komuny miał przynieść zerwanie z tzw. centralizmem demokratycznym. Więcej ważnych decyzji miało zapadać poza Warszawą. Gdańsk, miasto Solidarności i Wałęsy, miał tu szczególne apetyty. Pamiętam, jak w 1990 roku, jako początkujący dziennikarz "Gazety Gdańskiej", słuchałem ówczesnego zastępcy redaktora naczelnego, niejakiego Donalda Tuska, roztaczającego wizję świetlanej przyszłości tego tytułu.

- Stworzymy polski "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - mówił - największą ogólnokrajową codzienną gazetę opiniotwórczą, która będzie wydawana poza stolicą. Przez jakiś czas wysyłano nawet paczki "Gdańskiej" porannym ekspresem do Warszawy, a gazeciarze sprzedawali je "z ręki" na Centralnym. W końcu którymś ekspresem, w ślad za prezydentem Wałęsą i premierem Bieleckim, zabrał się też do stolicy "desant gdański". Zniknęły sny o lokalnej potędze, ewakuowały się centrale banków, gdzieś po drodze padła "Gazeta Gdańska". Na otarcie łez została nam tylko krajówka Solidarności.

W wolnej, demokratycznej i kapitalistycznej Polsce w stolicy koncentruje się nie tylko władza instytucjonalna i medialna, ale też kapitał. Tam otwierają swoje przedstawicielstwa zagraniczne firmy. Tam można dostać najlepsze zlecenia. I - co zrozumiałe - w tamtym kierunku idzie drenaż mózgów, niezbyt elegancko określany mianem zjawiska "słoików".

Dysproporcje między stolicą i resztą kraju osiągnęły stopień dużo wyższy niż w PRL. W dodatku centrala pilnie strzeże swojej pozycji i bogactwa. Mówił mi prywatnie jeden z gdańskich "desantowców", że podejmowane przez niego próby organizacji znaczących imprez o charakterze ogólnopolskim na Pomorzu były skutecznie torpedowane, o ile scenariusz nie zakładał, że będą nimi kierować (i na nich zarabiać) odpowiedni ludzie z Warszawy.

To zamiłowanie do gromadzenia wszystkiego w jednym miejscu osiągnęło swoją kulminację, kiedy przeniesiono z Gdyni do Warszawy dowództwo Marynarki Wojennej. A takie pomysły idące w przeciwnym kierunku, jak choćby postulowane na naszych łamach przez Piotra Dwojackiego ulokowanie w Gdyni siedziby Inwestycji Polskich - pozostają bez echa.

Pogłoski o możliwym otwarciu krajowego biura przewodniczącego Rady Europejskiej w Gdańsku (potwierdzone przez rzecznika prezydenta Adamowicza) oraz decyzja, że będzie tu mieć swoją siedzibę Polska Agencja Kosmiczna - mogą być ową "pierwsza jaskółką" zwiastującą nowe myślenie.

Ale równie dobrze mogą się okazać jedynie pożegnalnym prezentem od odchodzącego do Brukseli premiera z Sopotu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki