Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Billboardy z hasłem "Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę". Sporna promocja ateizmu w Gdańsku

Ewelina Oleksy
Projekt: K.Filipowski
Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam! - przekonuje lubelska Fundacja Wolność od Religii, która prowadzi wzbudzającą kontrowersje, ateistyczną kampanię społeczną. Nie ominie ona Gdańska. Pierwsze billboardy, z hasłem "Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę", w stolicy Pomorza mają się pojawić w grudniu. Jeden przy skrzyżowaniu Traktu św. Wojciecha z Zaroślakiem, a drugi przy skrzyżowaniu Traktu św. Wojciecha z ul. Sandomierską. W tym samym miesiącu wielkoformatowe plakaty trafią też m.in. do Elbląga i Szczecina.

- Celem tej kampanii jest wywołanie ogólnonarodowej dyskusji, co już nam się udało, na temat łączenia moralności z religijnością i obiegowego postrzegania ateistów jako osób gorszych od wierzących - mówi Dorota Ewa Wójcik, prezes zarządu fundacji. - Chcielibyśmy ten stereotyp zmienić - dodaje.

Wójcik podkreśla, że kampania jest też odniesieniem do polityki państwa. - Pomimo że w konstytucji mamy zagwarantowane to, że osoby sprawujące władzę będą prowadziły swoją politykę z zachowaniem neutralności światopoglądowej, tak się nie dzieje. Tak naprawdę stanowione prawo jest prawem doktryny katolickiej, a nie prawem wszystkich Polaków, niezależnie od wyznania - uważa Dorota Ewa Wójcik. - Trzeba pamiętać, że osób innego wyznania jest w Polsce 1,5 miliona, a ateistów ponad 2 miliony - wskazuje.

Jednocześnie członkowie fundacji zapewniają, że ich kampania nie ma być walką z Kościołem, tylko walką o tolerancję i swobodę wyboru. - Być może to, co robimy, zostanie odebrane jako pstryczek w stronę Kościoła, a może przyczyni się po prostu do tego, że Kościół nie będzie tak bardzo naciskał na strefę polityki i stanowionego prawa, nie będzie chciał uczestniczyć we wszystkich decyzjach polityków i nie będzie im wskazywał, jak mają decydować - zastanawia się Wójcik.

Cała akcja finansowana jest z pieniędzy darczyńców, którzy robiąc przelew na konto fundacji, sponsorują billboardy. Odzew jest spory. - Uzbieraliśmy już kwotę blisko 60 tysięcy złotych. Wpłaciła ją grupa w sumie ponad 500 osób - informuje Wójcik. - Są w niej osoby, które wpłacały symboliczne 20 złotych, ale i takie, które dały kilka tysięcy złotych. Mamy zasadę, że jeśli ktoś wpłaca powyżej 300 złotych, może sam określić miejsce, w którym billboard zobaczy - mówi Wójcik. Protesty środowisk katolickich i prawicowych, które przeciwko kampanii już się w Polsce odbyły, fundacji nie zrażają. - Nie chcemy wszczynać wojny religijnej, więc staramy się do tego odnosić jak najrzadziej. Te protesty czasem sprawiają nam przykrość, a czasem są zaskakujące - mówi Wójcik.

Ks. Rafał Starkowicz z Gdańska, choć zastrzega, że nie chce się wypowiadać w imieniu archidiecezji gdańskiej, uważa, że kampania jest bezprzedmiotowa. - Mnie ta kampania trochę bawi. Przecież w Polsce żyją ateiści i nikt nie odbiera im prawa, by takimi byli. Oczywiście Kościół jest z natury misyjny i ma głosić Chrystusa, ale to się dzieje w poszanowaniu wolności - komentuje ks. Starkowicz.

Zdrowa przeciwwaga dla Kościoła

Piotr Bauć, poseł Ruchu Palikota z okręgu gdańskiego
- Możliwość ogłoszenia pro publico bono swoich poglądów, które tak jak tu, są w wyważonej formie, nigdy nie jest złym pomysłem. Nie widzę w tej akcji nic szkodliwego. Jak ktoś mówi o takich sprawach głośno i kulturalnie, trzeba to poprzeć. W końcu mamy różnorodność, która może ukształtować coś dobrego. Jestem zwolennikiem takiej informacji prezentowanej na billboardach. Myślę, że na pomorskim gruncie nie wywoła to wielkich protestów, bo Pomorze jest bardziej zlaicyzowane i bardziej niezależne, jeśli chodzi o wyrażanie swoich poglądów, niż reszta Polski. Jeśli dążymy do państwa świeckiego, należy mówić też o ateizmie, tym bardziej że Kościół swoje billboardy, które na przykład zachęcają do modlitwy, wywiesza od lat. Ta akcja to zdrowa przeciwwaga.

Totalnie bezprzedmiotowa akcja

Ks. Rafał Starkowicz, archidiecezja gdańska
- Uważam tę kampanię za totalnie bezprzedmiotową. W Ewangelii Jezus proponuje "jeżeli chcesz, pójdź za mną", ale przecież jeśli ktoś odmówi, nigdzie nie ma z tego powodu konsekwencji w sensie zewnętrznym. Zastanawiam się, czy jest jakiś punkt, w którym ateiści mogą się czuć prześladowani przez Kościół. Człowiek jest wolny i każdy ma prawo do manifestowania swoich przekonań, ale osobiście nie widzę jakichkolwiek podstaw do tego, by uznać, że ateiści są dyskryminowani. Być może ta kampania ma na celu stworzenie pewnego wrażenia, że takie osoby gdzieś w Polsce są prześladowane. Billboardy mogą sobie wisieć, nie przeszkadza mi to. Wolność słowa jest wartością, oczywiście jeśli nie wchodzi w zakres ranienia uczuć religijnych. Miejmy do siebie szacunek.

Ateistyczne billboardy to dobry czy oburzający pomysł? Co o tym sądzisz?

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki