Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będą wybory w 2022 roku? Na pewno będzie polityczna walka każdego z każdym

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
- Wszystko jest możliwe. Przygotujmy się na wszelkiego rodzaju scenariusze - prognozuje rok 2022 w polskiej polityce dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. Prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach idzie jeszcze dalej. - Przedterminowe wybory mogą się odbyć jesienią albo nawet w połowie roku - mówi.
- Wszystko jest możliwe. Przygotujmy się na wszelkiego rodzaju scenariusze - prognozuje rok 2022 w polskiej polityce dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. Prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach idzie jeszcze dalej. - Przedterminowe wybory mogą się odbyć jesienią albo nawet w połowie roku - mówi. Karolina Misztal
- Wszystko jest możliwe. Przygotujmy się na wszelkiego rodzaju scenariusze - prognozuje rok 2022 w polskiej polityce dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. Prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach idzie jeszcze dalej. - Przedterminowe wybory mogą się odbyć jesienią albo nawet w połowie roku.

Polska polityka w przyszłym roku się nie zmieni. I nie chodzi jedynie o jakość debaty czy widmo politycznego pata w postaci słabnącej koalicji rządzącej i jednoczesnego braku alternatywnego programu po stronie opozycji. Problem jest głębszy: sięga do samych korzeni dzisiejszej, polskiej demokracji.

Bez nadziei?

- Przyszły rok może być rokiem konfliktów, niedobrym dla Polski, straconym. To będzie czas pogłębiającej się walki nie tylko między rządem a opozycją, ale też jednoczesnej walki w obozie rządzącym i opozycji równocześnie. Rok walki każdego z każdym. Nie będzie, niestety, czasem nadziei - podkreśla prof. Kazimierz Kik, politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

Skoro prof. Kik prognozuje pogorszenie jakości debaty politycznej w Polsce w roku 2022, zadać należy pytanie o diagnozę. Wśród przyczyn politolog wymienia widmo politycznego pata w postaci erozji rządów Zjednoczonej Prawicy, przy jednoczesnej słabości opozycji.

- Przyjdzie zły czas dla rządu i Zjednoczonej Prawicy. W efekcie błędów popełnionych przez rząd w ostatnich miesiącach nastąpi nagromadzenie wszystkich pootwieranych frontów politycznych i społecznych. Jednocześnie dadzą o sobie znać pozostałe negatywne czynniki: brak środków z Krajowego Planu Odbudowy, wzrost kar za opór wobec orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy problemy gospodarcze. Wiele wskazuje, że w przyszłym roku rozpad Zjednoczonej Prawicy będzie postępował, w najlepszym wypadku jej dezorganizacja. Będziemy obserwować podkupywanie niektórych polityków, inni będą szukać alternatyw. W samym PiS tendencje odśrodkowe także są bardzo możliwe.

Kontekst niedawnego weta prezydenta Andrzeja Dudy jest tu, zdaniem prof. Kika, wyraźny.

- Weto w sprawie ustawy medialnej nie musi oznaczać, że prezydent Duda będzie kroczył własną drogą, ale na pewno będzie chciał autonomii. A to może oznaczać, że stanie się punktem odniesienia, przyciągania dla pewnej części Zjednoczonej Prawicy - mówi.

Rok prezydenta czy signum temporis?

- Rzeczywistość polityczna, jej praktyka pokazują, że prezydent Andrzej Duda jest nadal w orbicie obozu PiS. Jego decyzje potwierdzają najważniejsze elementy strategii koalicji rządzącej. Zresztą sam deklaruje te same wartości, programowo, światopoglądowo, którymi kieruje się jego macierzysta partia - mówi jednak dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Postawienie weta wobec ustawy medialnej jest przypadkiem ciekawym, jednak traktowałbym go jednak jako wyjątek od reguły niż zarysowanie nowej strategii. Być może krok ten był podyktowany jego wcześniejszą, dość wyrazistą deklaracją w sprawie zmiany zasad funkcjonowania mediów, z której trudno byłoby mu się wycofać. Być może jest to też krok ku przyszłości. Prezydent mógł zacząć rozważać swoje możliwości po zakończeniu kadencji. Niewykluczone, że istnieje strategia zaistnienia Andrzeja Dudy w instytucjach międzynarodowych, w czym jednak niezwykle istotne byłoby wsparcie Amerykanów. I raczej w tym kontekście należy rozpatrywać znaczenie prezydenckiego weta.

Polityczny rok 2022 zaczął się, zdaniem prof. Kazimierza Kika, symbolicznie, 27 grudnia 2021 r.

- Tego dnia prezydent postanowił pokazać samodzielność, wetując ustawę medialną, de facto ośmieszając swój macierzysty obóz polityczny. Odrzucenie sztandarowego projektu Jarosława Kaczyńskiego jest kompromitacją PiS-u i Solidarnej Polski. Z takim piętnem Zjednoczona Prawica rozpoczęła nowy rok: stopniową utratą wpływu i symptomami dezorganizacji. Co ciekawe, tego samego dnia mieliśmy inne, tylko z pozoru niezwiązane wydarzenie. W województwie świętokrzyskim, jednej z twierdz partii Jarosława Kaczyńskiego, opozycja zdołała obalić przewodniczącego sejmiku z PiS. To signum temporis, którego PiS raczej odwrócić nie zdoła. Omen na 2022 rok - coś się kończy, ale nie wiadomo, co się zaczyna - mówi Kazimierz Kik.

Tak było

Dyktatura większości, zdaniem dr. hab. Jarosława Noconia, charakteryzuje polską politykę od jakiegoś czasu. Nie inaczej było w czasie mijających właśnie 12 miesięcy.

- Taki model sprawowania władzy stał się wyraźny w czasach rządów PiS, ale istniał już wcześniej. Nastąpiło ewidentnie odejście od demokracji deliberatywnej, w której zwycięska większość próbowała z elektoratem mniejszości rozmawiać, wypracowywać swego rodzaju kompromis. Zastąpił ją tzw. model westminsterski, w którym zwycięzca, choćby miał tylko jeden głos przewagi, będzie realizował tylko i wyłącznie swoją strategię, nie oglądając się na oponentów politycznych - tłumaczy.

Reasumpcja, czyli powtórzone głosowanie nad ustawą medialną z sierpnia 2021 roku, zdaniem Jarosława Noconia nie powinna być postrzegana jako coś zaskakującego, choć wielu komentatorów wskazywało, że był to wyraźny moment w polskiej polityce w zeszłym roku.

- Reasumpcja wpisuje się wyraźnie w dotychczasowe działania PiS. Partia ta zdjęła fasadę politycznej poprawności, deliberacji i z całą mocą egzekwuje większość. Po prostu - tłumaczy politolog.

Jarosław Nocoń dodaje, że przed zakusami władzy wydaje się bronić system sądownictwa.

- Mimo że PiS rządzi już tyle lat, że w takim, a nie innym modelu funkcjonują Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, znajdują się sędziowie, którzy rozstrzygają „nie po myśli partii”. To pokazuje, że nie da się w Polsce politycznie opanować funkcji kontrolnej organów sprawiedliwości nad władzą. Jest zatem szansa, że kolejne rządy nie będą tego próbowały - zaznacza Nocoń.

Rok wyborów?

Rok 2022 będzie siódmym rokiem sprawowania władzy przez rząd stworzony przez PiS i koalicjantów. Najbliższych 12 miesięcy, powinno stanowić, swego rodzaju rozgrzewkę przed wyborami zaplanowanymi na jesień 2023 r. Jednak zdaniem prof. Kazimierza Kika rząd Zjednoczonej Prawicy nie utrzyma się do końca czteroletniej kadencji. To w 2022 roku, jesienią albo nawet w połowie roku, Polacy mieliby wybierać swoich reprezentantów do Sejmu i Senatu.

- Rządzący będą mieli jeszcze trochę siły, będą w stanie nawet tworzyć rząd mniejszościowy przez pewien czas, przy wsparciu prezydenta. Niemniej erozja Zjednoczonej Prawicy powodować może coraz mniej racjonalne decyzje, w duchu interesów partii, utrzymania władzy. Obumieranie władzy może być gorsze od przedterminowych wyborów. Z drugiej strony dojście do rządów dzisiejszej opozycji oznaczałoby programowe kłótnie. I zapewne rozpad takiej koalicji i to dość szybki. Pamiętajmy, że opozycja przejmowałaby kraj będący w trudnej sytuacji. Nie wiadomo zatem, co może być dla kraju gorsze - mówi Kazimierz Kik.

Dr hab. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego, kontynuacji stylu debaty publicznej znanego z lat ubiegłych spodziewa się i w 2022 r. Zauważa, że może obfitować w „destrukcyjne” wydarzenia, zwłaszcza w obozie rządzącym.

- Kiedy okręt zaczyna tonąć, czyli większość się kruszy, a moim zdaniem już dziś PiS i Zjednoczona Prawica są w tej kwestii niestabilne, to co słabsze jednostki zaczynają szukać alternatywy i obóz rządzący opuszczają. Widać to choćby po Jarosławie Gowinie i kolejnej jego politycznej wolcie - mówi Jarosław Nocoń. - Dziś Gowin poszukuje sojuszników, oferuje swoje zdolności koalicyjne i głosy, które jego Porozumienie ma w dyspozycji. Takich przypadków może być więcej. O tym, że to realny scenariusz, świadczy determinacja, jaką PiS i ZP wykazują się w zapewnianiu większości w Sejmie, o czym świadczy choćby sprawa Łukasza Mejzy. Wraz z zagęszczaniem się negatywnych z punktu widzenia konsumpcjonizmu społecznego czynników, rosnących cen, postępującej inflacji, nieokreślonej, pandemicznej niepewności, będziemy mieli coraz więcej spektakularnych odejść, prowadzących do rozłamu wewnątrz rządzącego obozu.

Pytany o scenariusz przyspieszonych wyborów odpowiada: - Sam jestem ciekaw tego, co przyniosą kolejne miesiące. Wszystko jest możliwe - przygotujmy się na wszelkiego rodzaju scenariusze - podkreśla Nocoń.

Pierwszym testem wytrzymałości prawicowej koalicji w Polsce mogą być wybory na Węgrzech , w kraju najważniejszego dziś sojusznika PiS. Przewidziane w pierwszej połowie roku 2022 będą w partii Jarosława Kaczyńskiego uważnie obserwowane.

- Są symptomy, że era Viktora Orbana i Fidesu może się skończyć, choć niewykluczone, że możemy obserwować próby przeforsowania przez obecny węgierski rząd wyniku korzystnego dla siebie. Historia pokazuje, że upadające rządy są do tego zdolne - mówi Nocoń.

Co gorsze?

Zdaniem naszych rozmówców, wyborcy tak jak w ostatnich latach nie widzieli alternatywy dla rządów PiS w ugrupowaniach opozycyjnych, tak nadal jej nie mają szans jej dostrzec.

- Wyborcy nie widzą alternatywy dla rządów PiS, bo takiej nie ma. Opozycja wciąż jest słaba, rozbita. Nie widać w niej potencjału - zaznacza Jarosław Nocoń.

- Opozycja nie ma programu, podkreślmy to wyraźnie, konstruktywnego. Bardzo realne jest, że PiS w kolejnych wyborach uzyska najwięcej głosów, ale to partie opozycyjne, łącznie, uzyskają przewagę. Największe nieszczęście, jakie może spotkać Polskę, to koalicyjny rząd dzisiejszych ugrupowań opozycyjnych bez programu, w dodatku o rozbieżnych celach ideowych - podkreśla Kazimierz Kik.

Z perspektywy półrocza przez taki pryzmat Kik i Nocoń oceniają powrót Donalda Tuska do polskiej polityki.

- Ja mówiłem to już w lipcu 2021 r. - powrót Donalda Tuska nie był zbawienny dla polskiej polityki - tłumaczy Jarosław Nocoń. - Wróciliśmy do starych podziałów. One są kreowane przez największe partie, bo jeśli narracja PiS kontra PO dominuje w społecznym odbiorze, to właśnie tym ugrupowaniom najbardziej sprzyja. Powrót Tuska na pewno był dla PO propartyjny, ugrupowanie to odzyskało siły względem ugrupowania Szymona Hołowni. Natomiast nie sądzę, by odświeżanie, pogłębianie sporu między PO a PiS było dla Polski perspektywiczne. To podział oparty na emocjach, na społecznym rozdarciu, a jego konfrontacyjny charakter nie służy nam, państwu. Widać to m.in. w alienowaniu Polski na arenie międzynarodowej, w jakości debaty w polityce wewnętrznej i poziomie niektórych osób delegowanych do rządu.

- Powrót Tuska, zauważmy, niewiele zmienił w łonie opozycji. Za to pogłębił konflikt w samej Platformie Obywatelskiej, poprzez metody zawłaszczania partii. Tusk jest na tyle silny, żeby marginalizować Rafała Trzaskowskiego. Ten z kolei ma potencjał, by zapędy byłego premiera hamować. Ponadto, uważam, wraz z Tuskiem wróciła PO niewiarygodna, która notowała przecież porażki pod jego przewodnictwem. Nie podniósł notowań ugrupowania, jedynie przywrócił status. Jego taktyka totalnej opozycji jest nietrafiona. Oczywiście, chce przejąć władzę z rąk PiS. Tyle tylko, że nie wiadomo po co - mówi prof. Kik.

Jego zdaniem, w 2022 r. tzw. efekt Tuska będzie malał.

- Będziemy to obserwować w miarę utraty znaczenia przez Europejską Partię Ludową w Unii Europejskiej, co powiązane jest z utratą pozycji Chadeków Niemczech. Nowy niemiecki kanclerz Olaf Scholz nie będzie się z nim specjalnie liczył, nie mówiąc już o Zielonych. Wcale nie jestem przekonany, że to PO w następnych wyborach, a te myślę, że będą jesienią albo nawet w połowie roku 2022, będzie wiodącą siłą w przejmowaniu władzy - zaznacza Kazimierz Kik.

Stan demokracji

Eksperci wskazują, skąd się bierze obecna jakość polskiej polityki, jej wyraźny brak świeżości.

- Jakość elit politycznych jest słaba - mówi bez ogródek Jarosław Nocoń. - Z jednej strony widzimy braki w zapleczu PiS i jego koalicjantów. Tu m.in. niemożność szerokiej współpracy politycznej PiS i SP blokuje napływ ludzi kreatywnych, którzy na jakość debaty mogliby wpływać pozytywnie. Bez takiego procesu polityka nie istnieje. To jest zresztą problem nie tylko PiS. Partie polityczne w Polsce nadal promują ludzi według klucza lojalności, a nie kreatywności. Efekt jest taki, że działacze, którzy dochodzą do wysokich funkcji społeczno-państwowych, są ludźmi przefiltrowanymi przez sito wierności, lojalności partyjnej, nie odstającymi od swojego lidera. Oni nie mogą być lepsi od niego.

- Nie ma nikogo nowego, bo polskie partie i cała klasa polityczna są hermetyczne - dodaje prof. Kazimierz Kik. - To m.in. dlatego PO nie była w stanie się odnowić przez tyle lat. I spójrzmy - wróciło stare, bo Donald Tusk po powrocie, swoimi dawnymi współpracownikami umeblował tę partię. A co z Lewicą zrobił Czarzasty? Wykreślił wewnętrznych oponentów z nowego ugrupowania. I w opozycji, i w PiS obowiązuje tzw. negatywny mechanizm doboru aktywów partyjnych. Mamy partie wodzowskie, a wciąż ci sami wodzowie będący u sterów od lat dobierają swoich współpracowników na własny wzór i podobieństwo. Eliminowani są partnerzy, nie ma nikogo, kto miałby potencjał nowego lidera. Są tylko wodzowie i wykonawcy. Ugrupowania są coraz mniej liczne, coraz bardziej wodzowskie, a przez to coraz bardziej oddalone od społeczeństwa. Stan ten pogłębia w dodatku finansowanie z budżetu państwa - partie nie potrzebują składek, są samodzielne. W takich warunkach, nie może pojawić się nic ożywczego.

Nocoń przyznaje, że jest to w znacznej mierze wina całego systemu społeczno-politycznego, wykształconego w ostatnich latach w Polsce.

- Gdyby obywatele, wyborcy takiego wzorca nie wspierali, nie byłby on możliwy. Z drugiej strony przykład Szymona Hołowni pokazuje, jak bardzo opinia publiczna rozpaczliwie wręcz szuka nowych twarzy w polityce, nowych pomysłów na politykę. Osobiście nie uważam, by lider Polski 2050 był odpowiedzią na takie zapotrzebowanie - mieliśmy przykłady podobnych fascynacji wcześniej np. Pawłem Kukizem, Januszem Palikotem, Ryszardem Petru. Osoby, które nie są długo w polityce, nie mają doświadczenia w tej grze, stają się poniekąd jej ofiarami, całego otoczenia, mechanizmu politycznego. Moim zdaniem, gdy potencjał wyborczy Szymona Hołowni zostanie zagospodarowany, zostanie on dość szybko w taki sposób „pożarty”. Być może będziemy to obserwować w roku 2022.

Zgrani politycy uosabiają demokratyczny dysonans w Polsce - podkreśla Kazimierz Kik.

- Nie mamy społeczeństwa obywatelskiego, a dwa zwalczające się obozy. Polaryzacja jest bardzo silna - mówi. - Zwycięstwo wyborcze jakiegokolwiek z ugrupowań nie przyniesie niczego nowego, jedynie pogłębienie obecnego stanu. Niestety, w takim momencie jest dziś polska demokracja.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki