18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beata Fido ma zagrać w "Smoleńsku" Antoniego Krauze. Czy rola będzie przepustką do sławy?

Ryszarda Wojciechowska
Beata Fido zagrała siostrę Krystynę w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas"
Beata Fido zagrała siostrę Krystynę w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas" Filmweb
Kim jest odtwórczyni głównej roli w filmie "Smoleńsk"? Do tej pory grywała ogony. Obecnie dorabia jako urzędniczka PISF, instytucji, w której Antoni Krauze stara się o dofinansowanie swojego filmu.

Jeszcze żaden film nie rozhuśtał tak mocno narodowych obsesji i emocji, jak to zrobił "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. Nawet wokół "Pokłosia" i "Wałęsy" temperatura dyskusji nie była aż tak wysoka. W przypadku "Smoleńska" spór idzie nie tylko o fabułę. Ale również o to, kto w filmie zagra albo kto w nim zagrać... nie chce. Ostatnio Antoni Krauze w wywiadzie dla tygodnika "wSieci" zapowiedział, że znalazł już odtwórczynię głównej roli. To Beata Fido, aktorka - według niego - świetna, choć może w Polsce jeszcze mniej znana, bo przez wiele lat pracowała ze sporymi sukcesami w Stanach Zjednoczonych.

Rzeczywiście, Beata Fido w polskim kinie to twarz bardzo mało znana. Aktorka przez duży ekran przewinęła się kilka razy. Złośliwi mówią, że wyspecjalizowała się w filmowych epizodach sióstr zakonnych, co powinno ułatwić jej pracę w "zakonie smoleńskim". Siostrą była w "Karolu. Człowieku, który został papieżem" oraz w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas".

Ale dla fanów polskich seriali jej twarz już nie jest taka całkiem obca. Co prawda tutaj też grywała niewielkie rólki albo epizody, ale za to lista seriali, w których wystąpiła, jest imponująca. Pojawiała się w "Klanie", "Bule i spóle", "Na Wspólnej", "Plebanii", "M jak Miłość", "Pensjonacie pod Różą", "Blondynce" itd.

Raz była parafianką, innym razem pielęgniarką, pacjentką albo lekarką. W serialu "Ekipa" Agnieszki Holland zagrała spikerkę CNN, jednak jej nazwisko nie zostało ujęte w napisach.

W "Smoleńsku" ma być dziennikarką. Antoni Krauze, opowiadając o głównej bohaterce, mówi, że dowiaduje się ona o tragedii z telewizji i zaczyna zajmować się sprawą.

Wszystkie oficjalne komunikaty przyjmuje z pełną wiarą. Kiedy jednak składa kolejne fakty, dociera do rodzin ofiar, zaczyna mieć wątpliwości. Coraz uważniej przygląda się różnym źródłom informacji, szuka ich. Nie boi się myśleć. Reżyser od razu prostuje, że to nie jest postać wzorowana na Ewie Stankiewicz - prawicowej dziennikarce, zaangażowanej w ruch smoleński.

Dla Beaty Fido, która krakowską PWST ukończyła w 1990 roku, udział w "Smoleńsku" będzie znaczący, bo to jej pierwsza duża rola w filmie. Ale też może być stygmatyzujący. W krótkiej notce, jaką można znaleźć na temat zawodowej drogi tej aktorki, jest informacja, że w latach 1991-2000 grała na scenach teatrów w Stanach Zjednoczonych, a w 1996 roku otrzymała, przyznaną przez Detroit Free Press, nagrodę Theatre Excellence Award za rolę Sety Tomasian w sztuce "Beast on The Moon".

W tej samej notce podano, że po powrocie do Polski brała udział w Laboratorium Dramatu, m.in. w czytaniu "Śmierci na gruszy" w reżyserii Krzysztofa Galosa czy "Buni" Krzysztofa Rekowskiego. Próba znalezienia z nią kontaktu przez teatr spełzła na niczym. Pracownicy, pytani o nią, odpowiadali: Raczej nie kojarzę, bo to czytanie to tylko takie przemazywanie się przez scenę. Jednorazowa impreza. Więc o pani Fido nic nie możemy powiedzieć.

Szukając jakichkolwiek wieści na temat aktorki, trafiłam na inny ślad. W internecie natknęłam się na wiadomość, że Beata Fido przyjmuje zgłoszenia do udziału w panelu dyskusyjnym, organizowanym przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Po wykręceniu wskazanego przy zgłoszeniu numeru spytałam kobietę, która odebrała telefon, czy jest tą samą Beatą Fido, która ma grać w "Smoleńsku".

- Proszę o telefon w innym terminie.
- Co znaczy, w innym terminie? - dociekam.
- Kiedy już będzie można rozmawiać o filmie - pada odpowiedź.

Zwróciłam się więc do PISF z pytaniem, czy aktorka jest także pracownikiem tej instytucji i kiedy zapadnie decyzja o ewentualnym dofinansowaniu przez Instytut filmu "Smoleńsk".

Rzecznik Rafał Jankowski odpisał, że owszem, Beata Fido jest pracownikiem Działu Współpracy Międzynarodowej, który się zajmuje promocją zagraniczną polskiej kinematografii i współpracą międzynarodową. I że do jej obowiązków należy m.in. współpraca z festiwalami filmów dokumentalnych i przeglądami filmów polonijnych.

Dalej informował: - Zgodnie z naszą wiedzą, Beata Fido nie podpisała do dziś wiążącej ją umowy z producentem filmu "Smoleńsk". Jednocześnie eksperci z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej nie podjęli jeszcze decyzji w sprawie ewentualnego dofinansowania tego projektu filmowego, dwuetapowy proces oceny eksperckiej nadal trwa. Decyzje o dofinansowaniach projektów filmowych w sesji 1/2014 zapadną w ostatnich dniach lutego.

Beata Fido złożyła pisemne oświadczenie, które zostało dołączone do dokumentacji wniosku producenta o dofinansowanie, że w przypadku dofinansowania tego projektu filmowego przez instytut oraz podpisania przez nią wiążącej umowy z producentem filmu "Smoleńsk" jej praca w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej dobiegnie końca. Czas niezbędny na przygotowanie się do roli, a następnie praca na planie filmowym oraz udział w promocji filmu byłyby trudne do pogodzenia z obowiązkami zawodowymi wykonywanymi w PISF.

Maciej Pawlicki, producent i współscenarzysta "Smoleńska", na pytanie, dlaczego do głównej roli wybrano aktorkę o mało znanej twarzy, odpowiada: - Kiedy Krystyna Janda grała w "Człowieku z marmuru", też miała nierozpoznawalną twarz.

Dodaje, że to wybór Antoniego Krauzego, do którego on ma pełne zaufanie, a Fido została wyłoniono w castingu, który przyciągnął wiele aktorek. Pawlicki przyznaje, że czeka na decyzję w sprawie dofinansowania "Smoleńska". I ma nadzieję, że film je otrzyma.
- Jeśli decyzja PISF będzie pozytywna, zdjęcia rozpoczną się wiosną - zapowiada.

Przypomnijmy, że twórcy filmu zwrócili się do PISF o 5,5 mln zł, to mniej więcej połowa planowanego budżetu. W 2013 roku z pieniędzy darczyńców, zbieranych przez fundację, sfinansowano cztery pierwsze dni zdjęciowe.

W środowisku filmowym krąży opinia, że Polski Instytut Sztuki Filmowej ma trudny orzech do zgryzienia. Jakąkolwiek podejmie decyzję w tej sprawie, będzie ona głośno komentowana. Bo ten projekt bardzo mocno dzieli nie tylko artystów. Jedni mówią - każdy ma prawo aplikować o dofinansowanie i je dostać. Że to film ważny dla wspólnoty narodowej. Inni wskazują, że snucie teorii o zamachu na ekranie to rodzaj filmowego szczucia i karmienia obsesji.

Część twórców nie szczędziła krytyki temu projektowi pod własnym nazwiskiem. Juliusz Machulski stwierdził, że o Smoleńsku można by co najwyżej zrobić film á la Borat albo Monty Python, o tym jak nabzdyczony i dumny prezydent średnio ważnego kraju środkowoeuropejskiego uparł się, by lądować we mgle na kartoflisku.

Inny reżyser, Borys Lankosz ("Rewers"), w wywiadzie dla "New York Times" mówił: "Zawsze nas uczono, że jesteśmy mesjaszem. Ten kult męczeństwa, odbity w takich filmach jak »Smoleńsk« jest niebezpieczny, bo oparty na kłamstwie".

Marian Opania na sugestię, że reżyser chętnie go widzi w roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego, od razu dementował, że on siebie w tej roli nie widzi. Jerzy Stuhr w wywiadzie przyznał, że w takim filmie to on by nie zagrał, itd.

Inaczej na to patrzą niektórzy producenci. Anonimowo mówią, że ten film może być kasowym strzałem w dziesiątkę. Jeśli oczywiście uda się go nakręcić. Bo do kin pójdą zarówno ci wierzący, jak i niewierzący w "religię smoleńską".

Słysząc to, Maciej Pawlicki odpowiada, że to nie jest film o wierze. Dyplomatycznie dodając, że do kin pójdą ci, którzy wiedzą, co się stało, i którzy nie wiedzą. Nie kryje nadziei na dofinansowanie, mówiąc, że PISF współfinansuje zdecydowaną większość filmów fabularnych, a już szczególnie te ważne dla wspólnoty narodowej, a także te bardzo kontrowersyjne. I tu wymienia "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego i "Wałęsę" Andrzeja Wajdy. A na koniec dodaje: - Sądzę, że film "Smoleńsk" wybitnego twórcy Antoniego Krauzego odegra ważną rolę w dyskusji o naszej narodowej wspólnocie.

Antoni Krauze, reżyser m.in. filmu "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł", nie obawia się zarzutu, że "Smoleńsk" pogłębi podziały w Polsce. Jego zdaniem, będzie odwrotnie. A film ma otworzyć możliwość spokojnej rozmowy o tym, co nas dzieli w sprawie smoleńskiej. Cierpliwie czeka na dofinansowanie, kompletując obsadę.

Pewne jest też to, że filmową prezydentową Marię Kaczyńską zagra Ewa Dałkowska, a prezydenta Lecha Kaczyńskiego Lech Łotocki - również aktor raczej niewielkich ról do tej pory.

***
Antoni Krauze (ur. 1940) Reżyser i scenarzysta. Ukończył studia na Wydziale Reżyserii PWSTiF w Łodzi. Był asystentem Krzysztofa Zanussiego przy filmie "Struktura kryształu". Samodzielnie zrealizował m.in. filmy "Palec boży", "Prognoza pogody", "Akwarium" i "Czarny czwartek" oraz liczne filmy krótkometrażowe. Brat rysownika Andrzeja Krauzego.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki