Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosz Kaniecki z Lechii Gdańsk: Wpuszczając bramki, nie mogę być szczęśliwy [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Bartosz Kaniecki niespodziewanie wskoczył do podstawowego składu Lechii Gdańsk na mecz z Pogonią. Za utratę goli w spotkaniu winy nie ponosi.

Po prawie roku wróciłeś po urazie do gry w zespole Lechii. Wpuściłeś trzy gole, ale chyba nie czujesz się winny?

- Bramkarz nie może być szczęśliwy, kiedy wpuszcza trzy bramki, a jego zespół przegrywa mecz. A to, że udało mi się coś obronić, nie ma większego znaczenia. Przegraliśmy mecz i straciliśmy ważne trzy punkty. Teraz trzeba się zrehabilitować w Bydgoszczy.

Miałeś już wcześniej sygnały, że trener Michał Probierz postawi właśnie na Ciebie?

- Tak, bo to było widać po treningach, że raczej ja zagram z Pogonią. Starałem się przygotować do tego psychicznie. Byłem skoncentrowany przez cały mecz, ale jak wcześniej wspomniałem, liczy się przede wszystkim dobro zespołu. A zespół jest po tym meczu na minusie.

Kto zawinił przy utracie tych goli. To były błędy w kryciu czy indywidualne pomyłki?

- Jeżeli jest obrona strefowa, to ciężko kogoś winić. Jednak taki system defensywy jest po to, żeby z dobrze bitych piłek wychodzić obronną ręką. Dwa razy to nam się, niestety, nie udało. Dużo tego trenowaliśmy, ale jak widać jeszcze więcej musimy pracować nad tym elementem gry.

Zabolał na pewno ostatni gol stracony w doliczonym czasie gry, bo mieliście przewagę jednego zawodnika i dążyliście do strzelenia zwycięskiego gola?

- Tak, nawet bardzo zabolał. Spodziewałem się, że to raczej my strzelimy. W dwóch ostatnich meczach z Pogonią to rywale karali nas bramkami w doliczonym czasie gry. Głęboko wierzyłem, że tym razem to my w końcowych sekundach strzelimy bramkę. Niestety, stało się inaczej i to Pogoń po raz trzeci zdobyła gola w takich okolicznościach.

Po tym zwycięstwie Pogoń odskoczyła wam w tabeli na niebezpieczną odległość. Teraz to już 6 punktów.

- To prawda. Jednak bardzo w to wierzymy, że znajdziemy się w górnej "ósemce" w drugiej części sezonu. Tabela jest na tyle płaska, że jeden mecz może wywindować w górę, a po porażce idzie się w dół. Trzeba robić wszystko, żeby w następnych meczach wygrywać i patrzeć na czołowe miejsca w ekstraklasie.

Czy mimo przegranej inauguracji rundy wiosennej można wyciągnąć jakieś pozytywy?

- Ciężko mówić o pozytywach. Zwłaszcza jak przegrywa się mecz w takich okolicznościach. To my powinniśmy być stroną atakującą, tym bardziej że Pogoń miała w końcówce jednego piłkarza mniej na boisku. Za takie pozytywne zdarzenie możemy uznać najwyżej przełamanie Patryka Tuszyńskiego, jeśli chodzi o strzelanie bramek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki