Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babcia, dziadek i wnuk przed ekranem. Jakie filmy warto obejrzeć razem z dziadkami?

Henryk Tronowicz
W  filmie "Mój rower" wnuk, ojciec i dziadek poszukują babci
W filmie "Mój rower" wnuk, ojciec i dziadek poszukują babci fot. Filmweb
Co lubiły oglądać nasze babcie? Co lubili dziadkowie? Kto ich zachwycał, a kto wzruszał? A może warto powrócić do starszych i nowszych filmów i obejrzeć je razem z dziadkami. Pisze Henryk Tronowicz

Często wspominamy słodkie babcie i intrygujących dziadków. Spróbuję nawiązać dzisiaj do filmowych upodobań babci moich, dziadków nie omijając. Babcia Tosia - mama mego taty - była realistką. Na terenie sztuki była jednak zdecydowaną rygorystką. Dziadek Adek też był realistą, ale to był realista zasłuchujący się namiętnie w muzykę sfer. Żyli w zgodzie harmonijnej, świadectwem czego mogło być pięcioro potomstwa. Kiedy jednak zaczynali snuć przy stole wspomnienia o obejrzanych filmach, harmonia ulatniała się jak kamfora.

Tu wtrącę, że dziadek Adek był tenorem amatorem. Wielbił solistów operowych. W domu dziadka - obok babci Tosi - władzę trzymali Enrico Caruso i Beniamino Gigli. Płyt z ariami legendarnych śpiewaków słuchał dziadzio godzinami, dosłownie tak, jak dzisiaj młodzi godzinami słuchają solówek bogów popu. Sporo też dziadek czytał. Brzdącem byłem, kiedy podsunął mi "Przygody dobrego wojaka Szwejka". Był dla mnie autorytetem.

Słodka Włoszka Gina
Zbieżność naszych upodobań uległa nieco rozluźnieniu po tym, jak namówiłem dziadka na obejrzenie bijącego rekordy frekwencji filmu "Fanfan Tulipan". Byłem absolutnie pewny, że dziadka w zachwyt wprawią wyczyny Gérarda Philipe'a. Partnerką gwiazdora na ekranie była słodka uwodzicielka Gina Lollobrigida, grająca rolę równie słodkiej, uwodzicielskiej Cyganki. Tymczasem kulą w płot. Słodka Włoszka Gina owszem, owszem, ale gwiazdor nie zrobił na dziadku żadnego wrażenia. Za artystę prawdziwego uznawał on wyłącznie Rudolfa Valentino, amanta własnej młodości, który podbił serce Poli Negri i zawojował wyobraźnię całego pokolenia lat dwudziestych tamtego stulecia.

"Krew na piasku" i "Syn szejka" były dla tamtego pokolenia czymś więcej niż dziś dla nas thrillery Hitchcoka, czy komedie Woody Allena. Dziadek nie mógł się też nachwalić, teraz rzadko wspominanego, aktora Lon Chaney'a, który przed kamerą potrafił wcielić się w każdą najbardziej niesamowitą postać. Dziadka ów Człowiek o Tysiącu Twarzy zachwycił kreacją potwora Quasimodo w "Dzwonniku z Notre Dame".

Celność ocen we wspominkach dziadka notorycznie torpedowała babcia Tosia. O ile zgadzała się z jego opinią o Rudolfie Valentino, to stanowczo odrzucała zachwyty męża nad Lon Chaneyem, który zniesmaczył ją w horrorze "Upiór w operze". W kreacjach Chaneya - mówiła - za dużo było kreacji... Babcia Tosia w kinie unikała dzieł typu "zabili go i uciekł". Filmy dobierała starannie. Pamiętam dobrze, że nie rozstawała się z tomem Biblii, którą miała przy sobie przez pięć lat okupacyjnej tułaczki. Zawsze potrafiła z pamięci przytaczać stosowne do danej chwili fragmenty Pisma Świętego. Chętnie opowiadała mi sceny zapamiętane z obejrzanych w młodości filmów, których tytułów po upływie dziesiątków lat - nie mogła sobie przypomnieć, a które nieco później skojarzyłem z głośnymi dziełami kina niemego "Dziesięć przykazań" i "Quo vadis".

Całkiem inne wspomnienia o fenomenach kina zapamiętałem w związku z filmem, który dokładnie w dniu 28 grudnia 1956 roku obejrzałem z drugą moją babcią, Eleną, mamą mojej mamy. Babcia Elena zaskoczyła mnie tamtego dnia pytając, czy się orientuję, że to data rocznicy pierwszego seansu filmowego na świecie... Na pytanie zareagowałem pytaniem: - A skąd babcia to wie?

Otóż babcia wyczytała to z kartki, którą zerwała z kalendarza wiszącego w kuchni na ścianie. Aby rocznicę godnie uczcić, po obiedzie wybraliśmy się na ulicę Długą do kina Leningrad (dziś Neptun) i obejrzeliśmy włoską beztroską komedię "Panienki z międzymiastowej", z Antonellą Lualdi w roli głównej. Babcia była uradowana.

Po tej garści familijnych wspominek, spróbuję przywołać niektóre postaci babci i dziadków, jakie przewijały się przez ekrany. Pomnik wizerunkowi babci w kinie polskim wystawili twórcy nieśmiertelnej komedii "Sami swoi". Babcia Pawlakowa wręcza udającemu się do sądu synowi granat i przepowiada mu: "Prawo prawem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie".

Formuła hollywoodzka
Warto też przypomnieć francuski musical o posmaku kryminalnym "Osiem kobiet", w którym rolę Babci zagrała wielka Danielle Darieux, a jako jej dwie wnuczki wystąpiły fertyczne aktorki Virginie Ledoyen i Ludivine Sagnier. Ciekawą formułę wymyślono w Hollywood. Intryga polega na połączeniu trzech postaci - dziadka, jego syna i wnuka. W filmie sensacyjnym "Rodzinny interes" trójka taka dokonuje skoku na laboratorium naukowe, aby wykraść bezcenne wyniki badań. Napadem jako dziadek kieruje Sean Connery, synem jest Dustin Hoffman, wnukiem Matthew Broderick.

Formuła hollywoodzka jest rozwojowa. Rok temu sięgnęli po nią twórcy polskiego filmu "Mój rower". W tej pięknej - w najlepszym tego słowa znaczeniu - sentymentalnej komedii Michał Urbaniak (Dziadek), Artur Żebrowski (jego syn) i Krzysztof Chodorowski (wnuczek) krążą po kraju poszukując babci (Anna Nehrebecka), która gdzieś się zapodziała, a ściślej mówiąc przyprawiła Dziadkowi rogi...

Na marginesie warto nadmienić, że ludzkie przeżycia, charakterystyczne dla jesieni życia, nie nazbyt często intrygują filmowców.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki