Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantury na pokładzie samolotów to nie tylko domena polskich polityków

Ryszarda Wojciechowska
Podchmielony albo nawet pijany lot zalicza wielu pasażerów. I dla niektórych z nich taka podróż też nie zawsze kończy się szczęśliwie. Do dziś wspomina się "odlot" Zdzisława Kręciny.
Podchmielony albo nawet pijany lot zalicza wielu pasażerów. I dla niektórych z nich taka podróż też nie zawsze kończy się szczęśliwie. Do dziś wspomina się "odlot" Zdzisława Kręciny. Bogdan Kuiakowski
Samolotowe wybryki zdarzają się i celebrytom i szarym obywatelom. Na ogół, choć nie zawsze, po kilku głębszych dla kurażu.

Trzej posłowie: Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński i Adam Rogacki lot do Hiszpanii zaliczą pewnie do niezapomnianych. Zaczęło się bardzo rozrywkowo, od wybryków ich żon, które na pokładzie maszyny próbowały pić przemycony przez siebie alkohol, a skończyło na wydaleniu ich z partii.

Podchmielony albo nawet pijany lot zalicza wielu pasażerów. I dla niektórych z nich taka podróż też nie zawsze kończy się szczęśliwie. Do dziś wspomina się "odlot" Zdzisława Kręciny. Ten zakrapiany epizod miał miejsce trzy lata temu, na lotnisku we Wrocławiu. Kręcina, wtedy jeszcze sekretarz PZPN, już w pomieszczeniu dla VIP-ów zwracał na siebie uwagę. Zachowywał się głośno i wulgarnie. Kiedy wsiadł do samolotu, który miał lecieć do Warszawy, nie zmienił swojego zachowania. Na prośbę współpasażerów usunięto go z pokładu.

Pytany przez dziennikarzy o ten incydent, najpierw kręcił coś w stylu, że nic się takiego nie stało. Po jakimś czasie oświadczył, że wypił kilka drinków, do tego doszło zmęczenie pomeczowe i "widocznie jakiś drobny element chrapania spowodował, że komuś to przeszkadzało". Innym razem całe zajście spuentował jeszcze inaczej: - Nie byłem pilotem tego samolotu, więc wypiłem sobie piwo.

Takie samolotowe wpadki są nagłaśniane, jeśli się zdarzają ludziom znanym. Pisano więc m.in. o Edycie Olszówce i Piotrze Machalicy, którzy musieli się potem tłumaczyć ze swojej awanturniczo-podchmielonej podróży.

Ale już burdy i wybryki pasażerów anonimowych nie są tak medialne. Ale przecież są. I to nie w tak małym stopniu, jak się nam wydaje. Bywa, że pasażer jest tak agresywny, że muszą reagować strażnicy graniczni, którzy wyprowadzają go z maszyny. Przyznaje to porucznik Andrzej Juźwiak, rzecznik prasowy komendanta morskiego oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. Tylko w tym roku, do października, na lotnisku w Gdańsku Rębiechowie reagowano sześć razy. W ubiegłym roku takich zdarzeń było 19, a przed dwoma laty 18.

Straż Graniczna interweniuje na wniosek kapitana statku powietrznego. To on podejmuje decyzję i informuje dyżurnego lotów (jeśli samolot jest jeszcze w powietrzu) bądź pracowników portu lotniczego (przed odlotem) o potrzebie pomocy.

Funkcjonariusze straży wchodzą do samolotu, żeby rozpoznać sytuację. Najczęściej już samo ich pojawienie się wystarcza, by pasażer opuścił pokład spokojnie. Ale czasem trzeba go wyprowadzić siłą i w kajdankach, a nawet w kaftanie bezpieczeństwa. Osoby pijane, które nadal zachowują się agresywnie, trafiają do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. A po wytrzeźwieniu karane są mandatem w wysokości do 500 zł.

- Z naszych obserwacji wynika, że nietrzeźwych, awanturujących się pasażerów jest więcej w okresach świąt Wielkanocy i Bożego Narodzenia. Najczęściej interweniujemy na pokładach samolotów tak zwanych tanich linii lotniczych, choć był przypadek pasażera, który zakłócał porządek w samolocie czarterowym, lecącym z Katowic do Hurghady, z międzylądowaniem w Gdańsku. Kapitan nie zezwolił mu na dalszy lot. Razem z niesfornym pasażerem z samolotu zeszła także jego rodzina - mówi Andrzej Juźwiak.

Bywało tak, że z powodu pasażera samolot musiał awaryjnie lądować w Gdańsku, jak w przypadku maszyny lecącej z Rygi do Londynu. Załoga zgłosiła, że na pokładzie znajduje się niezwykle agresywny pasażer. Kapitan podjął decyzję o przymusowym lądowaniu. Strażnicy graniczni siłą wyprowadzili mężczyznę. Był to 31-letni obywatel Łotwy. Miał 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

W kwietniu tego roku strażników wezwano na pokład samolotu, który przyleciał z Oslo. Według relacji załogi, dwaj mężczyźni pili wniesiony przez siebie alkohol i niepokoili innych pasażerów. Chwilami na pokładzie było naprawdę groźnie. 38-latek i jego o sześć lat starszy kolega, obaj z Pomorza, ignorowali polecenia kapitana samolotu, że mają przestać. W asyście funkcjonariuszy straży dobrowolnie opuścili pokład. A za swoje zachowanie każdy z nich został ukarany 300-złotowym mandatem.
Za to mniej posłuszny był 48-latek z województwa kujawsko-pomorskiego, którego trzeba było wyprowadzić w kajdankach. Załoga samolotu z Trondheim wezwała Straż Graniczną, ponieważ mężczyzna był mocno wyrywny i używał wulgaryzmów, a nawet groził pasażerom i załodze. Badanie trzeźwości wykazało, że ta krewkość w zachowaniu była podbudowana dwoma promilami alkoholu w wydychanym powietrzu.

Zdarzają się przypadki kierowania gróźb pod adresem załogi i pasażerów, uruchamiania alarmów przeciwpożarowych, a nawet próby atakowania funkcjonariuszy z Zespołu Interwencji Specjalnych Placówki Straży Granicznej w Gdańsku Rębiechowie. I wtedy takim krewkim pasażerom trzeba nawet zakładać kaftan bezpieczeństwa…

Poczuł go na sobie 28-latek, który miał lecieć do Liverpoolu. Pijany, oznajmił, że nie opuści samolotu, i stawiał opór funkcjonariuszom, którzy musieli go obezwładnić i siłą wyprowadzić na zewnątrz. To jednak jeszcze bardziej go rozsierdziło . Zaczął kopać, szarpał się. Usiłował się nawet samookaleczyć. Bezpieczeństwo jemu i innym zapewnił dopiero kaftan.

W styczniu ubiegłego roku Straż Graniczna interweniowała wobec pasażera, który miał lecieć z Gdańska do Londynu. Przed samym startem mężczyzna zagroził, że zniszczy samolot, jeśli na pokładzie nie będzie mógł kupić alkoholu. Był oczywiście pijany.
Inny przypadek agresji skończył się nawet wyrokiem. 44-letni gdańszczanin, z zawodu kucharz, podczas lotu z Doncaster był napastliwy wobec obsługi samolotu. Nie wykonywał jej poleceń i zakłócał spokój pozostałych pasażerów.

Po wylądowaniu samolotu strażnicy graniczni siłą wyprowadzili awanturnika i zbadali jego trzeźwość. Okazało się, że miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Wysokie było również stężenie agresji krewkiego kucharza, który w pewnej chwili rzucił się na jednego z funkcjonariuszy, zaczął go szarpać i kopać. Dopiero kajdanki na rękach uspokoiły agresora. Przewieziono go do Pogotowia Socjalnego dla Osób Nietrzeźwych w Gdańsku. Przeczekał tam aż do wytrzeźwienia. Finał tej podróży był taki, że za naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariusza dobrowolnie poddał się karze ośmiu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i grzywny w wysokości 1500 zł.

Kiedyś funkcjonariusze udali się po mężczyznę, który nie został dopuszczony na lot do Londynu. Nie chciał opuścić samolotu, a strażnikom granicznym powiedział: "Nie będę z wami rozmawiać i nigdzie nie idę". Wyszedł w kajdankach.

Awanturowanie się i głośne zachowanie, a nawet rękoczyny na pokładzie, to nie jest specyfika tylko naszego narodu.
W kwietniu tego roku, podczas lotu z Manchesteru do Barcelony, na pokładzie znajdowała się grupa młodych Brytyjek, które leciały na wieczór panieński. W pewnym momencie dwie podchmielone już druhny zaczęły się kłócić między sobą. W ten spór wmieszała się przyszła panna młoda, ubrana w białą suknię i welon. W ruch poszły damskie piąstki. Na szczęście krewkie dziewczyny dały się jednak uspokoić stewardesom.

Niezłą wpadkę zaliczył Gerard Depardieu, który leciał z Paryża do Dublina. Kiedy samolot przygotowywał się do startu, ten słynny francuski aktor zapragnął skorzystać z toalety. A pragnął mocno. Stewardesa wyjaśniała mu grzecznie, że toaleta będzie otwarta dopiero wtedy, kiedy maszyna znajdzie się w powietrzu. Takie są przepisy. Depardieu nie chciał albo nie mógł jednak czekać. Rozeźlony, wstał i wysikał się w korytarzu samolotu. Podchmielonego wyprowadzono z samolotu. Wybuchł oczywiście skandal. Nie owijano niczego w bawełnę. Kiedy Depardieu już zabrał w tej sprawie głos, powiedział tylko, że nie sikał na podłogę, ale do butelki. A że trochę się wylało? Trudno.

Najświeższa, również bulwersująca historia dotyczy 43-letniej wokalistki irlandzkiego zespołu Cranberries Dolores O'Riordan. Podczas lotu ze Stanów Zjednoczonych do Irlandii gwiazda zachowywała się bardzo agresywnie. Na uwagę, żeby się uspokoiła, zaatakowała i uderzyła stewardesę. Podczas szamotaniny złamała jej stopę. Stewardesę odwieziono do szpitala, a wokalistkę do komisariatu.

Zdarzają się też awantury całkiem na trzeźwo. Grupa ortodoksyjnych Żydów leciała liniami El Al z Nowego Jorku do Tel Awiwu. Problem zaczął się wtedy, kiedy się okazało, że niektórzy z nich muszą usiąść obok kobiet. Obcych oczywiście. Na pokładzie rozgorzała więc awantura o zamianę miejsc, co przy tak licznej grupie okazało się niemożliwe. Negocjacje w tej sprawie prowadził sam kapitan. Wydawało się, że osiągnął pewien kompromis. Tak, że samolot mógł wystartować. Ale już w powietrzu okazało się, że to był kompromis bardzo niestabilny. I ci pasażerowie znowu wstali z miejsc. O całym tym zajściu informował "Daily Telegraph", puentując, że ci mężczyźni stali w przejściach przez niemal cały lot, krzykiem domagając się zamiany. I w takiej atmosferze wszyscy dolecieli do Tel Awiwu.

[email protected]

ZOBACZ NASZ SERWIS SPECJALNY

WYBORY SAMORZĄDOWE 2014 NA POMORZU

Kandydaci, komitety wyborcze, zasady głosowania, okręgi wyborcze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki