Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Awantura odkrywców "złotego pociągu". Wezwano policję

Artur Szałkowski
Tadeusz Słowikowski przez 50 lat zbierał dokumenty i relacje świadków na temat pociągu. Teraz formalnie nie ma prawa do nagrody, bo to nie on oficjalnie zgłosił odnalezienie zabytku
Tadeusz Słowikowski przez 50 lat zbierał dokumenty i relacje świadków na temat pociągu. Teraz formalnie nie ma prawa do nagrody, bo to nie on oficjalnie zgłosił odnalezienie zabytku Pawel Relikowski / Polska Press Grupa
Policja musiała interweniować podczas awantury, do jakiej doszło w środę między Piotrem Koprem, jednym z mężczyzn który zgłosił urzędnikom, że odnalazł w Wałbrzychu "złoty pociąg", a Markiem Słowikowskim - synem Tadeusza Słowikowskiego, który przez kilkadziesiąt lat zbierał dokumenty na temat pociągu. Poszło o to, kto jest jego prawdziwym odkrywcą.

Tadeusz Słowikowski od lat mówił publicznie, że w Wałbrzychu jest ukryty niemiecki pociąg pancerny, mogący kryć głównie broń a być może także cenne przedmioty. Wskazywał na dokładnie to samo miejsce, które w swoich zawiadomieniach do urzędów podali dzisiejsi "odkrywcy pociągu". O ustaleniach Słowikowskiego przed laty pisaliśmy już w Gazecie Wrocławskiej. Ten emerytowany górnik przez 50 lat zbierał dokumenty i relacje świadków na temat pociągu.
Problem w tym, że mężczyzna nie zgłosił oficjalnie znaleziska w urzędach. Formalnie więc, to dzisiejsi "odkrywcy" - Piotr Koper i Andreas Richter - mogą mieć prawo do wypłaty ewentualnej nagrody.

Wiele osób uważa jednak, że bez Tadeusza Słowikowskiego nie doszłoby do dzisiejszego odkrycia, a Piotr Koper i Andreas Richter podążali tylko jego śladami. Takiego zdania jest m.in. Marek Słowikowski, syn Tadeusza Słowikowskiego.
– W środę był u mojego ojca Piotr Koper, a ja nagrałem ich rozmowę. Zrobiłem to po to, by chronić dobre imię mojego ojca, któremu należy się szacunek za olbrzymi wkład w wyjaśnienie sprawy ukrytego pociągu – mówi Marek Słowikowski. – Zamierzam upublicznić nagraną przeze mnie rozmowę. Wynika z niej jednoznacznie, że odkrycie zostało dokonane w oparciu o dokumenty oraz informacje zgromadzone przez mojego ojca.

Z naszych ustaleń wynika, że po zakończeniu wizyty u Tadeusza Słowikowskiego, pomiędzy jego synem Markiem i Piotrem Koprem miało dojść do sprzeczki. Na miejsce wezwano policję.
– Po przyjeździe policjantów obaj panowie mieli dojść do porozumienia. Dlatego policjanci wezwani na miejsce sporządzili tylko adnotację w notatnikach służbowych – wyjaśnia Joanna Żygłowicz, rzeczniczka prasowa wałbrzyskiej policji.

Dziś Piotr Koper i Andreas Richter zwołali konferencję prasową. Zaprosili na nią Tadeusza Słowikowskiego. Na konferencji poinformowali m.in., że wydobycie pociągu może kosztować do 2 mln zł. Czytaj więcej na ten temat (kliknij) Czy jeśli dostaną nagrodę, podzielą się nią ze Słowikowskim? Nie. Chcą za to na jego cześć nazwać pociąg "Tadeusz".


Tadeusz Słowikowski pół wieku szukał złotego pociągu. Zbudował nawet makietę miejsca, gdzie jest ukryty



Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Awantura odkrywców "złotego pociągu". Wezwano policję - Gazeta Wrocławska

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki