Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autosalon: Polski Fiat 125p Jamnik, czyli długie auto z długą historią [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Polski Fiat 125p Jamnik Romana Rogatki. Autem z 340-centymetrowym rozstawem osi niełatwo manewrować na miejskich ulicach
Polski Fiat 125p Jamnik Romana Rogatki. Autem z 340-centymetrowym rozstawem osi niełatwo manewrować na miejskich ulicach Marek Ponikowski
Pan Roman kupił swojego Jamnika okazyjnie, w roku 1988. Miał wówczas Poloneza i… szóstkę dzieci, których w żaden sposób nie mógł w nim pomieścić.

Roman Rogatka zawiózł żonę do Gdyni, do dentysty. Gdy czekał na nią w samochodzie, obok zatrzymali się dwaj podpici jegomoście. Jeden usilnie namawiał drugiego, aby kontynuować pięknie rozpoczęty dzień w pobliskim barze, drugi się wahał. Nagle wlepił wzrok w Polskiego Fiata 125p pana Romana. Zamrugał nerwowo i oświadczył koledze: - Jeśli chcesz, to idź. Ja wracam do domu! Musiał pewnie uznać, że jest z nim coś nie tak, bo widział przed sobą auto z trojgiem drzwi i trzema rzędami foteli. Takich Polskich Fiatów przecież nie ma i nie było!

Czytaj więcej tekstów Marka Ponikowskiego z cyklu AUTOSALON

* * *

A jednak były. Przedłużone Polskie Fiaty 125p budowano w dwóch odmianach: z dachem oraz otwartej. Właśnie od tej ostatniej zaczyna się historia Jamników - bo pod taką potoczną nazwą długie auta z Żerania weszły do historii polskiej motoryzacji (nie zetknąłem się w żadnym źródle z oficjalnym oznaczeniem tej wersji). Można znaleźć informacje, że pierwsze Jamniki przygotowano na otwarcie Trasy Łazienkowskiej w Warszawie, które odbyło się 19 lipca 1974, tuż przed obchodami trzydziestej rocznicy PRL.

Owszem, podczas tej ceremonii partyjno-rządowa wierchuszka przejechała trasą w otwartych Jamnikach, potem zaś, w sierpniu i wrześniu, auta pokazano na wielkiej wystawie osiągnięć gospodarczych na warszawskim placu Zwycięstwa (dziś Piłsudskiego), ale bezpośrednim impulsem do ich budowy było zapotrzebowanie na samochody do zwiedzania miasta, złożone w Fabryce Samochodów Osobowych przez biura turystyczne Syrena z Warszawy i Wisła z Krakowa.

Skonstruowanie otwartej i w dodatku wydłużonej, przeznaczonej dla siedmiu osób, wersji nadwozia samonośnego było trudnym wyzwaniem. Zajął się tym Dział Budowy i Badań Nadwozi wchodzący w skład Ośrodka Badań Rozwojowych Samochodów Osobowych w Falenicy. Zastosowano metodę dość prostą: pozbawione dachu nadwozie zwykłego 125p przecięto tuż za środkowym słupkiem i w to miejsce wspawano przedni fragment podłogi wraz ze słupkiem z innego nadwozia. Aby zapewnić tej kombinacji jaką taką sztywność, zastosowano m.in. wzmocnienia progów oraz rurkowe poręcze za pierwszym i drugim rzędem foteli spinające obie burty nadwozia.

Silnik o pojemności 1500 cm sześc. i mocy 70 KM wraz z czterobiegową skrzynią i tylnym mostem pozostawiono bez zmian, wydłużono wał napędowy, a zwieszenie dostosowane do większych obciążeń przejęte zostało z wersji kombi.

Jamnik w wersji odkrytej nie miał rozkładanego dachu, mógł więc być eksploatowany tylko przy dobrej pogodzie. Dlatego biura turystyczne zamawiały w FSO również Jamniki w wersji zamkniętej, z oknami w dachu nad każdym z trzech rzędów foteli. Produkcją Jamników zajmował się w latach 1973-76 Zakład Krótkich Serii w fabryce na Żeraniu.

Ile ich powstało? Brakuje oficjalnych statystyk. W rozmaitych publikacjach powtarza się liczba siedmiu Jamników w wersji odkrytej i ok. siedemdziesięciu z dachem.

Ale Roman Rogatka widział w latach 90. broszurę opracowaną w FSO, w której znajdowała się sensacyjna informacja, że wyprodukowano aż dwieście Jamników. Połowa została sprzedana za granicę!

* * *

Pan Roman, wówczas kierownik stacji CPN w Rumi, kupił Jamnika w roku 1988. Miał Poloneza i… szóstkę dzieci, których w żaden sposób nie mógł w nim pomieścić. Pewnego dnia usłyszał od kolegi: - Widziałem Polskiego Fiata, w sam raz dla twojej rodziny… Auto sprzedawał mieszkaniec gdyńskiej dzielnicy Podgórze wyjeżdżający na stałe do Republiki Federalnej Niemiec. - Nie targowałem się długo - mówi pan Roman. - Złotówka traciła wtedy szybko na wartości, więc powiem, że Jamnik z roku 1976 kosztował mnie równowartość 5000 litrów etyliny 94. Miał przede mną kilku właścicieli i był w opłakanym stanie. Błotniki wyglądały jak koronka, z bagażnika wygrzebałem dwa wiadra jakiejś masy, złożonej głównie z cementu, którą łatano dziury w blachach. Trzeba było zacząć od sporego remontu. Wymieniłem niemal wszystkie elementy karoserii z wyjątkiem środkowych drzwi, które są nietypowe, więc zostały gruntownie odrestaurowane. Dodałem trochę wyposażenia z epoki: obrotomierz Mera-Lumel, radio Safari z odtwarzaczem kasetowym… No i wreszcie mogłem jeździć z całą rodziną!

* * *

Od tamtego czasu remontów było sporo. Na przykład drzwi Roman Rogatka wymieniał już trzy razy, bo fiatowskie blachy nie są odporne na korozję. Gruntownej naprawy wymagał dach, który w FSO przedłużono w sposób nader prymitywny, robiąc zakładkę z blachy. Podstawowym problemem okazała się jednak sztywność nadwozia. Dach nie miał żadnych wzmocnień, zaś ceownik, którym w latach 70. usiłowano zwiększyć wytrzymałość progów i podłogi, dosłownie giął się w palcach. - Łatwo zrozumieć, dlaczego przetrwało tak mało Jamników - mówi mi pan Roman. - Nieraz słyszałem: było tu takie auto, ale się złamało… Jego samochód nie ma widocznych z zewnątrz belek usztywniających, ale schowane pod nadwoziem dodatkowe wzmocnienia, które sam obmyślił, spisują się doskonale. Można to wyczuć, jadąc Jamnikiem na miejscu pasażera.

Roman Rogatka poprawił także zawieszenie kół, stosując z przodu i z tyłu bardziej wytrzymałe podzespoły z Poloneza, które konstrukcyjnie bardzo niewiele różnią się od tych z Polskiego Fiata 125p. W podobny sposób usprawnił zespół napędowy. Wraz z silnikiem z Poloneza wmontował do auta pięciobiegową skrzynię, dzięki której auto mniej pali. Podczas jednego z remontów wyszło na jaw, że oryginalnym kolorem nadwozia był jasny beż. Niedawno samochód odzyskał pierwotny wygląd. Odnowiona też została tapicerka. Pod czarnym skajem (z epoki! - podkreśla pan Roman) kryją się formatki z końskiego włosia, jakie kiedyś stosowano w fiatowskich fotelach.

* * *

Ile Jamników ocalało? Roman Rogatka wie o jeszcze jednym aucie z nadwoziem zamkniętym. Z jego właścicielem spotkał się niedawno na zlocie nad Balatonem. W województwie podkarpackim uchował się odkryty Jamnik, który należał kiedyś do krakowskiego przedsiębiorstwa turystycznego Wisła. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski w roku 1979 jeździł nim po Krakowie papież Jan Paweł II. I to bodaj wszystko.

A dzieci pana Romana dorosły i mają już własne dzieci. Dziadek wozi je oczywiście swoim Polskim Fiatem 125p Jamnik, który po czterdziestu latach wygląda tak, jakby dopiero co wyjechał z Zakładu Krótkich Serii na Żeraniu.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki