Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autosalon. Dwie panie z benzyną we krwi [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Postój na szosie kieleckiej podczas „Zjazdu nad morze” w 1930 roku. Za kierownicą Klementyna Śliwińska, obok jej siostra Ojcumiła Falkowska i towarzyszący im dziennikarz. Zdjęcie zrobił prawdopodobnie czwarty członek załogi, mechanik Stanisław Nogajczak
Postój na szosie kieleckiej podczas „Zjazdu nad morze” w 1930 roku. Za kierownicą Klementyna Śliwińska, obok jej siostra Ojcumiła Falkowska i towarzyszący im dziennikarz. Zdjęcie zrobił prawdopodobnie czwarty członek załogi, mechanik Stanisław Nogajczak Ze zbiorów Muzeum Motoryzacji w Gdyni
W 1930 roku Klementyna Śliwińska, z załogą złożoną z młodszej siostry, mechanika i przedstawiciela mediów, dotarła w „Zjeździe nad morze” z Poznania do Gdyni. W 72 godziny pokonała imponujący dystans 2143 kilometrów.

Ruszam… widzę przed sobą prostą drogę. Rozpędzam samochód. Mknie lekko. Skupiona, jadę coraz szybciej. Strzałka przekracza setkę… Mam jednak pecha - w pewnej chwili doznaję uczucia, że jadę wstecz, zamiast naprzód, że coś się zatrzymuje… Chwila była tragiczna - wydawało się, że serce przestaje bić, mózg przestaje pracować, kurczę się i pochylam nisko nad kierownicą. Pracują ręce, nogi, z całych sił przyciskam pedały, by pchnąć naprzód samochód. Wszystko na próżno… Przegrzany silnik był już niemal zatarty. O natychmiastowym usunięciu defektu nie mogło być mowy. Trzeba było zejść z trasy, by ustąpić miejsca następnemu zawodnikowi…” - tak po latach wspominała pani Klementyna Śliwińska swój nieudany start w próbie wyścigowej, którą we wrześniu 1930 roku zorganizował Automobilklub Wielkopolski. Na 5,5-kilometrowej pętli drogowej w okolicach Kostrzynia i Środy rywalizowało 14 zawodników w samochodach Chenard-Walcker, DKW, Fiat, Ford, Lancia, Praga, Steyr i Tatra. Klementyna Śliwińska była jedyną w tej stawce kobietą.

* * *

Klementyna to jedna z licznych córek poznańskiego właściciela drukarni i wydawcy Leonarda Falkowskiego. Jej o 19 lat młodszą siostrą była Ojcumiła Falkowska, matka Marcina Pogorzelskiego, który przez lata zbierał prasowe wycinki z motoryzacyjnymi wspomnieniami ciotki. Ojcumiła też próbowała swoich sił w sporcie samochodowym. - Klema matkowała jej - mówi pan Marcin. I opisuje mi losy obu pań, zawikłane i nieraz dramatyczne, jak to w XX wieku. - Skąd to niezwykłe, prasłowiańskie imię pańskiej mamy? - pytam. Było próbą przebłagania Leonarda Falkowskiego, który bardzo pragnął wreszcie mieć syna. Nieskuteczną, bo wkrótce po narodzinach Ojcumiły ojciec porzucił żonę i ułożył sobie życie na nowo. Klementyna Falkowska wyprocesowała od ojca spore pieniądze dla siebie, matki i rodzeństwa, co pozwoliło jej otworzyć niewielką firmę transportową. - Miała wtedy dwadzieścia parę lat i żywiła całą rodzinę - opowiada pan Marcin. - Potem otworzyła w Poznaniu przedstawicielstwo niemieckiej firmy NAG, zaczęła sprzedawać samochody. Nawiasem mówiąc, właśnie w aucie tej marki w roku 1913 uczyła się prowadzić i zdobyła prawo jazdy…

* * *

W roku 1924 Klementyna Falkowska (a może już Śliwińska, bo w tym mniej więcej czasie wyszła za poznańskiego literata Leona Śliwińskiego), jako pierwsza kobieta została przyjęta do Wielkopolskiego Klubu Automobilistów i Motocyklistów. Niedługo potem zmienił nazwę na nową, zaproponowaną przez panią Klementynę: Automobilklub Wielkopolski. Zaś ona sama porzuciła markę NAG na rzecz czechosłowackiej Pragi. Musiało to być po roku 1926, bo właśnie w tym roku Klementyna Śliwińska zadebiutowała jako zawodniczka w rajdzie samochodowym. W I Jeździe Konkursowej Pań, rozegranej na 305-kilometrowej trasie Warszawa - Łomża - Warszawa, jechała samochodem Tatra. Gdy w Gdyńskim Muzeum Motoryzacji oglądam jej dyplom za ukończenie tej imprezy, ze wzruszeniem dostrzegam podpis prezesa Automobilklubu Polski Stanisława Grodzkiego. Tego samego, który w 1897 roku w siedem dni dotarł z Warszawy do Paryża swoim Peugeotem z silnikiem o mocy 3,25 KM - jednym z pierwszych samochodów na ziemiach polskich!

* * *

Pod koniec lat 20. Klementyna Śliwińska zaczyna jeździć Pragą Piccolo. Takie same oferuje klientom w swoim salonie przy placu Wolności 11 w centrum Poznania, więc udział w zawodach traktuje nie tylko jako wyczyn sportowy, ale i jako reklamę. Promuje markę Praga, użyczając Janowi Kiepurze limuzynę Praga Grand z kierowcą, gdy słynny śpiewak przyjeżdżał do Poznania w latach 1931 i 1932 na występy z okazji otwarcia Powszechnej Wystawy Krajowej. Zleca wykonanie promocyjnego filmu z udziałem wielkopolskich właścicieli samochodów Praga. Był on zapewne wyświetlany przed seansami w poznańskich kinach. Cudem ocalał, dziś można go obejrzeć w gdyńskim muzeum. Warto!

* * *

Powstała w 1907 roku w Pradze fabryka samochodów zaczynała od pojazdów na licencji firm Isotta Fraschini, Charron i Citroen. Pierwsza własna konstrukcja - Praga Mignon - weszła do produkcji w roku 1911. Okres największego rozkwitu przypadł na przełom lat 20. i 30., gdy Praga stała się największym czechosłowackim wytwórcą aut osobowych, z produkcją prawie dwukrotnie większą niż Skoda czy Tatra. Od 1929 roku w Polsce montowano, a potem produkowano te samochody pod marką Oświęcim - Praga. Cieszyły się opinią solidnych i niezawodnych. Po II wojnie światowej ofertę Pragi ograniczono do ciężarówek. Ostatnia opuściła fabrykę w roku 1964.

* * *

Jest w karierze Klementyny Śliwińskiej wątek pomorski: udział w roku 1930 w imprezie sportowo-turystycznej pod nazwą „Zjazd nad morze”. Chodziło o pokonanie jak najdłuższej trasy, potwierdzone pieczątkami z urzędów pocztowych i posterunków policji. Z załogą złożoną z młodszej siostry, mechanika i przedstawiciela mediów (powszechna w tym czasie praktyka) pani Klementyna dotarła do Gdyni, pokonując w 72 godziny imponujący dystans 2143 kilometrów. Przegrała ze zwycięzcą o 20 kilometrów!

Ojcumiła Falkowska startowała głównie w imprezach w Wielkopolsce. W Gdyńskim Muzeum Motoryzacji oglądam jej zdjęcia: na poznańskiej Ławicy prowadzi Pragę Piccolo podczas próby wyścigowej na torze ziemnym. Organizatorzy skomplikowali życie zawodnikom, każąc im prowadzić w… maskach przeciwgazowych.

* * *

Przygoda sióstr ze sportem samochodowym skończyła się, gdy podczas wielkiego kryzysu Klementyna Śliwińska musiała zamknąć swój salon. W latach 60. zajęła się spisywaniem historii sportu automobilowego. Jej siostra ukończyła przed wojną prawo i szykowała się do pracy w Lidze Narodów w Genewie. We wrześniu 1939 roku jako sanitariuszka towarzyszyła na motocyklu oddziałowi Armii Poznań i ratowała rannych w bitwie nad Bzurą. Udział w konspiracji zaprowadził ją na pięć lat do obozu Ravensbrück.

W 2004 roku, gdy miała 94 lata, Marcin Pogorzelski przewiózł ją na tylnym siodle swojej Hondy Gold. Następnego ranka z uśmiechem powiedziała synowi: - Wszystko przeżyłam jeszcze raz, we śnie…


[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki